Rozdział szósty

117 15 5
                                    

Dźwięki dochodzące z salonu dowodziły, że domownicy jeszcze nie spali, a przynajmniej część z nich. Sabrina szybko ściągnęła z siebie wierzchnie ubrania. Chwyciła papierową torbę z cukierni i skierowała się do dużego pokoju. Korytarz co chwila rozświetlany był rzucaną przez włączony telewizor poświatę, a towarzysząca temu charakterystyczna muzyka zdradzała oglądaną produkcję. Dziewczyna poczuła delikatne ukucie nostalgii. W końcu ta czechosłowacka bajka stanowiła ważną część jej dzieciństwa. Była jej ulubionym serialem animowanym, który z chęcią oglądała, będąc w wieku Franciszka.

Salon pogrążony był w półmroku. Działający telewizor i rozświetlona na złoto, bogato przystrojona choinka stojąca w rogu pomieszczenia dawali wystarczająco światła, aby oświetlić kanapę, na której ulokowali się Matylda i najmłodszy członek rodziny w towarzystwie ponadprzeciętnej ilości zużytych chusteczek higienicznych i ich opakowań.

– Co ty tutaj robisz, Franek? – zapytała zdziwiona jego widokiem. Było po dwudziestej pierwszej, a on już dawno powinien leżeć w łóżku, bo rano czekały na niego obowiązki przedszkolaka.

– Ciekawiło mnie, kiedy Matylda się odwodni – odparł, bawiąc się mokrym kawałkiem papieru, który studentka od razu mu zabrała. Nie było to higieniczne. Zaczęła się martwić, ile takich chusteczek wygniótł w swojej rączce, ponieważ siostra utknęła na etapie rozpaczy i nie obchodziło ją za wiele, co działo się dookoła niej.

– Ludzie się tak szybko nie odwadniają. Matyldzie nic nie będzie. – Uspokoiła go, ale chłopczyk wyglądał na zawiedzionego jej słowami, liczył na odrobinę więcej dramaturgii. Jakby siedząca obok siostra, która przeżywała załamanie, nie była wystarczająco dramatyczna.

– A szkoda, może wtedy ludzie nie musieliby tak długo cierpieć w niektórych momentach – skomentowała beznamiętnie najstarsza Wojciechowska, tępo wpatrując się w telewizor. Papier nie był jej już potrzebny. Mokre od łez policzki zdążyły wyschnąć, a ona nie miała zamiaru dłużej płakać. Etap czarnej melancholii powoli mijał, a Sabrina stała się nieco nieswoja, ponieważ znając własną siostrę, wiedziała, jaka faza miała niebawem nastąpić.

– Mama już śpi, więc ty też powinieneś – powiedziała łagodnie. Położyła na jego ramieniu dłoń, zachęcając, aby poszedł do swojego pokoju i nie był świadkiem zbliżającego się etapu rozżalenia.

– Wolę oglądać Sąsiadów! – zakomunikował, nie mając zamiaru ruszyć się z miejsca. Odwrócił wzrok od starszej siostry, aby kontynuować śledzenie bajki. Cicho podśmiewywał się, kiedy Mat i Pat walczyli ze świerkiem, aby stabilnie ustawić go w mieszkaniu, co oczywiście nie należało do prostych czynności. Zwłaszcza w ich wykonaniu.

– Nie mogę w to uwierzyć! – zawołała Matylda, jakby nagle obudziła się ze snu zimowego. Przyjęła wyprostowaną postawę ciała, a jej ruchy stały się energiczniejsze, co sprawiało wrażenie, jakby szykowała się do polowania na ofiarę. – Zmarnowałam sześć lat swojego życia na tego pier...

– Piernika – dokończyła za nią Sabrina, cenzurując jej wypowiedź ze względu na obecność przedszkolaka.

– Sabrino, czy mogłabyś mnie nie ograniczać?! – Wzburzyła się. – I tak już jestem zdenerwowana, że nie odzyskam tych sześciu chole...

– Cholesterol! – ponownie ją zagłuszyła, co spowodowało głośne prychnięcie Matyldy. – Dlatego mama pilnuje, żebyś jadł w miarę zdrowo i nie miał podwyższonego poziomu cholesterolu we krwi – wymyśliła na poczekaniu. Była świadoma, że pewnie nie zrozumiał połowy jej odpowiedzi, ale najważniejsze – nie zwrócił uwagi, co powiedziała druga siostra.

Papierowe choinki 「 zakończone 」Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz