Rozdział 1

4 1 0
                                    

- Siema mordo, jestem nowy i będę z Tobą mieszk...

Krzywię się gdy przede mną widzę niską blondynkę. Miałem mieć kurwa współlokatora! W duchu modlę się, by okazała się tylko gościem chłopaka, z którym mam dzielić pokój, ale typiara chyba umie czytać w myślach, bo szybko rozwiewa moje wątpliwości.

- Hej! Wejdź! - przesuwa się wpuszczając do środka - Jestem Lily i cieszę się, że w końcu nie będę tuieszkać sama! - patrzę jak wyciąga do mnie dłoń, więc uściskam ją i również się przedstawiam.

Zapada cisza. Może dla niej niezręczna, ale dla mnie jest jak zbawienie. Jej w kurwe delikatny głosik mnie irytuje, jej ciągle uśmiechnięta twarz przyprawia o mdłości, a jej nadmierna energia powoduje zawroty głowy. Czuję, że się nie polubimy.

- Pewnie masz sporo pytań! - i się zaczyna - Chętnie na nie odpowiem! Może chcesz wiedzieć coś o uczelni? Albo o studentach! Oni są różni... Zależy na kogo trafisz, ale niektórzy to straszne ponuraki. Ooo, a może opowiem ci trochę o nauczycielach? Ci to dopiero są dziwni... - kiedy włącza jej się ten pierdolony słowotok jest jeszcze bardziej nie do zniesienia niż kiedy się szczerzy - W ogóle to, nie wiem czy wiesz, ale mamy tu nawet taki kierunek jak...

- Idę do pokoju. - przerywam te tortury, a jej wyraz twarzy diametralnie się zmienia. Z ogromnej i niepohamowanej radości, zmienia się w osłupienie, szok, urazę.

I taki był cel. Zarzucam torbę na ramię i patrze na drzwi jednego z pokoi, a później na nią. Potwierdza mi skinieniem głowy, że to mój pokój, a jej twarz jest teraz dużo mniej szczęśliwa niż wcześniej. Wtedy znów się odwracam i wchodzę do pokoju zamykając za sobą drzwi na klucz.

Lily's POV:

Sprzątałam całe mieszkanie, poszłam na zakupy, ugotowałam nawet obiad, a dostaje policzka na powitanie. Z drugiej strony, czego się spodziewałam? Że będzie się tym jarał tak jak ja? Ale mógł zareagować przecież ciut inaczej. No nie wiem... Chociażby skłamać, że jest zmęczony. Byłoby to mniej chamskie i nie na miejscu. Juz rozumiem czemu nic mi o nim nie powiedzieli, kiedy informowali mnie, że będę miała nowego lokatora. Kto by chciał mieszkać z kimś takim? Ani "dzień dobry", ani "dziękuję", ani nawet "pocałuj mnie w du..."

Mój monolog, który prowadziłam w głowie zostaję przerwany. Chłopak wychodzi z pokoju. Nie obdarza mnie nawet spojrzeniem i idzie przed siebie. Najwidoczniej jest tak aspołeczny, że nawet nie będzie zniżał się do tego poziomu, by zapytać o to gdzie co jest.

- Gdzie kibel? - dobra, zagalopowałam się. Mimo to, mógł zapytać grzeczniej.

Kieruję go szybko, a sama kontynuuję to co robiłam zanim zepsuł mi humor - przygotowywałam się do szkoły. Włączam potrzebne dokumenty, analizy i schematy. Filozofia to nie do końca mój konik, ale nikt tego za mnie nie zrobi. Usilnie próbuje zrozumieć tekst i wygrzebać z niego jakiś sens, ale to bez sensu. Po pierwsze, bo to stare teksty, pełne metafor, a po drugie, bo po głowie cały czas chodzi mi nowy, który chyba się w tym kiblu utopił.
W tym właśnie momencie słyszę spłuczkę, a chłopak wychodzi z łazienki zmierzając do kuchni. Mieszkanie wygląd tak, że od wejścia widać salon, a doslownie po lewej, za niewysoką ścianką jest kuchnia. Widzę jak szpera po wszystkich szafkach, rozgląda się chociaz nie do końca wiem czego szuka. Pociesza mnie jednak fakt, że nie zostawia po sobie syfu (jak narazie). Widzę jak sięga po talerz i nakłada sobie jedzenie, które stoi na kuchence.

Czuję się jak w zoo, kiedy ktoś obserwuje dzikie zwierzę. On to te zwierzę. Porównałabym go do mieszanki leniwca z gorylem. Nie mam tu na myśli tylko zachowania. Chłopak jest wysoki. Powiedziałabym, że ma około dwóch metrów. Jest szeroki w barkach, ale nie jak te wszystkie koksy, co wstrzykują sobie testosteron na siłowni, ma ładnie rozbudowane plecy, szerokie bicepsy i węższą talię. Do tego ma umięśnione nogi i widać to nawet przez spodnie. Wychodzi na to, ze moje porównanie go do goryla ma się tylko do jego ciała. Z twarzy jest inaczej. Ma ciemne włosy, prawie czarne i krótkie, jest prawie łysy. Nie zdążyłam się przyjrzeć jaki ma kolor oczu, ale kiedy mówił, udało mi się wytropić dwa dołeczki w policzkach.

Nie wygląda na takiego chama... Muszę się w końcu nauczyć nie oceniać książki po okładce. Patrze na chlopaka, który pochłania jedzienie, które sobie nałożył. Nie przesadzam, on je wciąga! Chyba był głodny. Mimowolnie uśmiecham się na myśl, że jednak coś co zrobilam się nie zmarnowało. W tym momencie chlopak odwraca się i wrzucą talerz do zlewu, po czym wychodzi z kuchni. Chyba zbyt szybko pochwaliłam to, że "nie zostawia po sobie syfu".

- Ekhem - odchrząkuje, a nowy posyła mi pytające spojrzenie - Zmyj po sobie.

Musielibyście widziec jego minę! Była bezcenna. Jakbym conajmniej kazała mu wylizać klatkę schodową. Bacznie go obserwuję, a on mnie. Toczymy właśnie walkę, a ja się tak łatwo nie poddam. Był chamski i jeszcze mam po nim sprzątać? Chyba go coś boli!

Widzę znak kapitulacji, kiedy odwraca się na pięcie i zmywa po sobie talerz. Czuję satysfakcję. Może nie będzie łatwo się z nim dogadać, ale sprzątać po sobie będzie!

Słyszę dzwonek do drzwi. Dziwne, nikogo nie zapraszałam. Już wstaje, żeby zobaczyć kto to, ale wyprzedza mnie nowy. Nie to, że nie może nikogo zaprosić, ale on nawet nie uprzedza. Widzę kolejnego bruneta. Tak samo napakowany, wysoki, a ¾ jego ciała pokrywają tatuaże, bo wyłaniają się spod białej bluzki i w ogóle nie wiem skąd oni są, ale jak można tak dobrze wyglądać? Znaczy, to nie tak, że mi się podobają, po prostu nie będę mówić, że są szpetni jak noc listopadowa, kiedy tak naprawdę ich widok cieszy oczy. Problem w tym, że jeden z nich to dupek, a drugiego jeszcze nie znam. Jednak biorąc pod uwagę, że się kumplują, ten nie może być wiele lepszy.

- Witam śliczną Panią! - gość patrzy na mnie z ogromnym uśmiechem - Tyler mordo, przedstaw mnie! - szturcha go łokciem.

- Weź nie pierdol. - rzuca sztywno i przewraca oczami.

Pomyślicie sobie, że niezła ze mnie kokietka, ale postanawiam sama przedstawić się jego koledze. Podchodzę więc, wyciągam do niego rękę i mówię swoje imię.

- A ja Jeff. Zaczynam zazdrościć! - zwraca się do Tyler'a wciąż na mnie patrząc, a ja tylko wydaje z siebie chichot. - Żałuję, że nie sprawdziłem wcześniej kto tu mieszka. Z pewnością to mnie byś dziś wpuszczała do tego mieszkania. - puszczą mi oczko.

Uśmiecham się tylko i rumienię się na ten otwarty podryw. Kiedy odwracam wzrok w stronę Tyler'a widzę tylko pulsującą żyłę na jego skroni. A co Pan tak zły? Jeff pyta mnie o różne rzeczy, a jego kolega wciąż stoi obok i widzę jak przytupuje nogą. Wymieniam się z Jeff'em numerami, bo jak to on stwierdził: Jak mnie nigdzie nie zabierze, to tak jakby wyrzucił wygrany kupon w totka. Staję jak wryta, kiedy widzę jak mój współlokator szarpie Jeff'a i ciągnie go do pokoju. Co prawda Jeff nie wydaje się wielce zaskoczony. Patrzę na ich plecy, po czym Tyler patrzy na mnie z obrzydzeniem i trzaska drzwiami.

- Stary, ona jest wkurwiająca! - słyszę zza drzwi i nie do końca umiem opisać to co poczułam. To nie do końca smutek, bo nie obchodzi mnie jego zdanie. Bardziej coś w stylu złości i bezradności, bo będę musiala z nim dzielić mieszkanie.

To będzie ciężkie...

---------->

Po prostu Camilla :D

Ukojenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz