Lily i Charlotte były właśnie w drodze na śniadanie. Przemierzały wspólnie korytarze Hogwartu, próbując się rozbudzić. Niecałe trzydzieści minut temu wstały ze swoich łóżek i przez to były jeszcze nieco niemrawe.
W pewnym momencie Charlotte, sięgając do swojej torby po różdżkę, nie zauważyła zbliżającego się szybkim tempem blondwłosego chłopaka. Nieświadomie przyspieszyła tempo i z impetem wpadła na nastolatka, po czym oboje runęli na posadzkę.
-Na Merlina! Przepraszam cię bardzo... - powiedziała szybko, zrywając się na równe nogi. - Emm, przepraszam, mógłbyś mi przypomnieć swoje imię? - zapytała nieco niezręcznie, pomagając mu wstać.
-Daniel. Daniel Roberts - powiedział cicho, wstając powoli i zbierając rzeczy, które wypadły z jego torby. - Ty jesteś przyjaciółką tej Black, starszej siostry Regulusa? Charlotte, prawda?
-Tak, tak... Chwila, skąd mnie znasz? - zapytała zdziwiona, zaprzestając zbierania porozrzucanych wszędzie kartek.
-Emm...No wiesz... Tak jakoś... Tak się jakoś złożyło... - zaczął się jąkać. W tym momencie na odsiecz przybyła Lily, która do tej pory zagadała się z jakimś uczniem i nie zauważyła nawet, że nie ma przy niej przyjaciółki.
-Coś się stało? Wszystko w porządku? - zapytała zdezorientowana.
-Nic, nic, spokojnie - powiedział szybko blondyn, otrzepując spodnie. Charlotte popatrzyła na niego nieco podejrzliwie, ale po chwili otrząsnęła się. - Jestem Daniel Roberts - dziewczyna podała chłopakowi rękę, a ten ją ucałował. Rudowłosa uniosła brew.
-Aaa, kojarzę cię! - zawołała po chwili zastanowienia. Charlotte spojrzała na nią pytającym wzrokiem. - Jesteś tym Ślizgonem z roku wyżej, tak?
-Taak, to pewnie ja - zaśmiał się, drapiąc się po karku. Następnie spojrzał na zegarek, znajdujący się na jego nadgarstku i oznajmił, że, niestety, bardzo się śpieszy i musi, bardzo niechętnie, opuścić to miłe towarzystwo, po czym przeprosił obie dziewczyny i odszedł szybkim krokiem, rzucając jeszcze Charlotte ostatnie spojrzenie.
Blondynka stała oniemiała. Zareagowała dopiero na szturchnięcie Lily, która patrzyła na nią z zadziornym uśmieszkiem.
-Od kiedy zadajesz się z tym Robertsem? - zapytała, kiedy ruszyły z powrotem w kierunku Wielkiej Sali.
-Słucham? - zapytała Charlotte, przystając.
-No, nie udawaj, widziałam jak na ciebie patrzył - powiedziała dziewczyna, znów ciągnąc ją do majaczących się już przed nimi szeroko otwartych drzwi.
-Lily, błagam cię - powiedziała zrezygnowana blondynka. - Dobrze wiesz, że nie spotykam się z nikim, a już zwłaszcza nie ze Ślizgonami. Po tym jak ten cały Snape tak cię potraktował...
Evans spochmurniała. Niecałe parę miesięcy temu, jej dawny przyjaciel, Severus Snape, wyśmiał ją i nazwał "szlamą". Nie były to dobre wspomnienia. Wcale nie chciała do nich wracać. Gdyby Charlotte i Cassiopeia w tamtym momencie jej nie pomogły, mogłoby się to skończyć naprawdę nieciekawie.
-No nic, chodźmy, bo w końcu nie zdążymy zjeść tego śniadania - powiedziała Charlotte przyspieszając, na co ruda się zaśmiała.
☾︎
-Dzisiaj spróbuję ją zaprosić na spacer.
-Rogaczu, przecież wszyscy doskonale wiemy, że się nie zgodzi.
-Łapa, podaj mi talerz z tostami.
-Już, już. Wracając, jeśli nie umówiła się z tobą przez te pięć lat, nie zrobi tego teraz.
CZYTASZ
Zapach amortencji | Remus Lupin
FantasyAmortencja. Najsilniejszy eliksir miłosny. Jej zapach każdy odczuwa inaczej, w zależności od tego, co go najbardziej pociąga. I właśnie od niej to wszystko się zaczęło. Nastoletnia Cassiopeia Black, siostra-bliźniaczka niejakiego Syriusza Blacka - n...