Obudziłam się w środku nocy, zalana zimnym potem. Miałam koszmar, widziałam w nim mamę, szła w moim kierunku gdy z nikąd pojawiła się jakaś czarna postać i ją zabiła. Musiałam ochłonąć, owinęłam się kocem i ruszyłam na błonia.
Wiem, jest trzecia w nocy ale na spacerek po błoniach nigdy nie jest za późno. Usiadłam koło drzewa, przykryłam się kocykiem i patrzyłam w niebo. Było całe w gwiazdach, każda gwiazda była blisko drugiej oprócz jednej. Była nieco dalej od reszty, to podobnie do mnie. Zawsze jestem takim odrzutkiem.
Zauważyłam, że jedna z grona gwiazd nagle pojawiła się przy tej samotnej. Pierwsza moja myśl, że to ja i Fred ale szybko ją wymazałam z pamięci bo to nie realne, to są tylko zwyczajne gwiazdy.
Podniosłam się z trawy i wróciłam do szkoły. Idąc korytarzem usłyszałam czyjeś kroki, za mną. Przyspieszyłam w kroku, lecz niezdara ze mnie i się przewróciłam. Postać która szła za mną, zaświeciła różdżką na moją twarz.
Snape.
Byłam zakłopotana. Nie wiedziałam co mam zrobić.
- Panna Lovegood, zgadza się?- spojrzał na mnie.
- tak, to ja profesorze.- powiedziałam nie śmiało i wstałam z ziemi.
- co tu robisz, o tej porze.- uniósł jedną brew.
- eee..- bawiłam się nerwowo różdżką.- musiałam coś załatwić w bibliotece.- powiedziałam szybko.
- eh, idź do siebie.- wyminął mnie jak gdyby nigdy nic, dziwne.
Nie zastanawiałam się długo, poszłam w stronę mojego dormitorium.
Fred
Siedziałem przy stole Gryffonów jedząc obiad. Moje myśli cały czas błądziły do szarookiej blondynki. Mimo tego, że poznałem ją parę dni temu stała się częścią mojego życia, nie umiał bym żyć bez niej.
Jej uśmiech, jej oczy, jej piękne włosy jak i imię. Anastazja..
To dziwne - nie mieć kogoś, a bać się go stracić. Może właśnie to jest miłość? Może to ona jest moją miłością? Tą jedyną, którą pragnę? ... właśnie może.
Anastazja
Jak zawsze siedziałam w bibliotece, i czytałam książkę odlatując w krainę radości. Czuje się tam szczęśliwa, tam każdy jest sobie równy. Nie ma lepszych i gorszych, są tacy jacy chcą. Nikt nie wypomina ich błędów, wad, pochodzenia, koloru skóry czy włosów. Zamyśliłam się i zamknęłam oczy.
Ktoś położył mi dłonie na oczach, ja wystraszona szybko wstałam z krzesła. Spojrzałam na sprawcę, mojego strachu.
Fred..
- na Merlina, wystraszyłeś mnie.- lekki się do niego uśmiechnęłam.
- oj tam.- machnął lekceważąco ręką i usiadł na krześle na którym ja nie dawno siedziałam.
- a ja gdzie mam teraz usiąść? - do okoła stołu nie było już krzeseł, zawsze przy nim siedzę sama.
- możesz mi na kolana.- puścił mi oczko.
- wole postać, nawet nie wiem czy jesteśmy przyjaciółmi.- powiedziałam to co czułam.
- przecież jesteśmy, czemu niby nie?- patrzył na mnie niezrozumiale.
- nie ważne.- westchnęłam.- muszę iść znaleźć jedną książkę.- poszłam w stronę regałów.
Po paru minutach znalazłam tą książkę, wyciągnęłam rękę i ją chwyciłam.
Poczułam na moim karku, czyiś oddech. Przeszły mnie dreszcze, nigdy nie byłam aż tak blisko nikogo. Musiałam to przerwać. Ale jak? Tysiące myśli przechodziło mi przez głowę.
- boisz się?
Fred.
- nie, czego mam się bać? Mojego przyjaciela?- prychnełam.
- twoje ciało pokazuje co innego, gdy czujesz mój oddech przechodzą cię dreszcze.- złapał mnie w tali.- gdy cię dotykam twoje ciało, mówi abym nie przestawał. Nie oszukasz mnie, Anastazjo.- moje imię wyszeptał, do mojego ucha.
Przeszły mnie poraz kolejny, dreszcze. Odwrócił mnie przodem do siebie i pocało-... Potrząsnełam głową i wymazałam z pamięci tą, fantazje. Wzięłam książkę i wróciłam do stolika.
>>>
CZYTASZ
Show me you care about me...•Fred Weasley•
FanfictionNiektórzy mogą pomyśleć o mnie.. "Ahh, to ta pomylona siostra Luny Lovegood!" lecz nie, nie jestem żadną "pomyloną" siostrą Luny. Jestem zwykłą dziewczyną z wielką wyobraźnią, nie mam może i przyjaciół ale dobrze mi z tym. Moja wyobraźnia jak i krea...