Ar Lasa Mala Revas. Jesteś wolna.

774 65 13
                                    

Wciąż pamiętała dotyk jego dłoni na swoim czole w miejscu, w którym niegdyś znajdowały się tatuaże. Choć to nie skóra ją paliła.
Leżała na chłodnych kamieniach rozglądając się w poszukiwaniu swoich towarzyszy. W zasięgu wzroku nie było nikogo. Tylko ona i okrutny ból w dłoni. Znamię piekło niemiłosiernie, nie pozwalając myśleć.

"Jesteś taka piękna."

Wstała wspomagając się kosturem. Była zmęczona. Pragnęła jedynie zasnąć i zapomnieć o wszystkim. Wtedy go zobaczyła. Klękał przy zniszczonej kuli. Tej samej, której dotknęła i została naznaczona. Tej samej, którą Przedwieczny chciał otworzyć bramy do Pustki. Tej samej, która jak mówił, była dziełem starożytnych elfów.
"Solasie?" zapytała cicho. Nie odwrócił głowy.
"To nie tak miało być..." powiedział.
"Jesteś pewien? Moglibyśmy odszukać reszte kawałków..." przerwała widząc jego smutną minę. "To nie zadziała, prawda?"

"Przepraszam, odciągnąłem Cię od Twoich obowiązków. To się więcej nie powtórzy."
"Zaraz przyprowadziłeś mnie tu, usunąłeś vallaslin z mojej twarzy, a teraz chcesz to tak zakończyć?" wybuchnęła zdenerwowana. Patrzyła jak na jego twarzy maluje się ból, ale teraz to ona cierpiała.
"Tak będzie najlepiej. Przepraszam."
"Wszyscy popełniamy błędy." wyszeptała powstrzymując się. Pragnęła krzyczeć i płakać. Nie rozumiała całej tej sytuacji. Czuła się zażenowana. Mogła jedynie patrzeć jak znika za drzewami zostawiając ją samą.

"Nieważne co się stanie. Chcę żebyś wiedziała, że to co było między nami było prawdziwe." powiedział cicho, lecz na tyle głośno by to usłyszała. Spojrzała na niego ze zdziwieniem, gdy do jej uszu dotarł krzyk Kasandry. Ruszyła w tamtym kierunku spoglądając na elfa.

"Inkwizytorko nic Ci nie jest?" zapytała kobieta. Tak jak reszta towarzyszy wyglądała na zmęczoną. Spojrzała po raz ostatni na ruiny, w których stoczyła najgorszą bitwe w swoim życiu i zniszczyła Przedwiecznego. A przynajmniej miała taką nadzieje.

"Inkwizytorko!" Leliana podbiegła do elfki. "Moi agenci nie znaleźli Solasa. Jeśli chcesz możemy kontynuować poszukiwania."
"Nawet się nie pożegnał." powiedziała cicho Lavellan odwracając wzrok tak by nikt nie zobaczył zbierających się w jej oczach łez.
"Wiem jak blisko byliście..." zaczęła szpiegmistrzyni, lecz urwała. To nie miało teraz znaczenia. Inkwizytorka weszła do sali, w której rozpoczęto ucztę. Patrzyła po zgromadzonych gościach, którzy wznosili toasty i cieszyli się zwycięstwem. Zasługiwali na to. Tak jak ona zasługiwała na chwile odpoczynku. Niechętnie przywitała się z ważniejszymi gośćmi i udała się do swojej komnaty.

"Ma emma lath" (tłum. Jesteś moją miłością.)

Słyszała jego głos. Była pewna, że to już wariactwo. Wspomnienia mieszały się z rzeczywistością, a ona nie wiedziała co jest prawdziwe. Patrzyła jak cień wchodzi po schodach, a następnie kieruje się na balkon. Malownicze krajobrazy wyglądały pięknie tego wieczoru, a chłodne powietrze koiło swoją świeżością. Mimo tych zachęcających widoków Lavellan zatrzasnęła drzwi z wściekłością.

"Ma vhenan" (tłum. Moje serce.)

Po polikach zaczęły spływać długo wyczekiwane łzy. Zasłoniła uszy dłońmi, próbując odgrodzić się od tych głosów lecz one były w jej głowie. Osunęła się na ziemię tuż obok kominka. Za pomocą prostego zaklęcia rozpaliła w nim ogień i pozwoliła by fala ciepła ją zalała.
Od tej chwili jej domem została Podniebna Twierdza a rodziną wszyscy towarzysze. Nie mogła wrócić do klanu pozbawiona tatuaży, które od tak dawna były uważane za esencje ich dziedzictwa. Nie mogła im też powiedzieć czego się dowiedziała. Nie mogła od tak powiedzieć Opiekunce, że Dalijczycy popełnili wiele błędów i nie wiedzą nic o swojej przeszłości. Nie mogła zdradzić tego, że starożytne elfy nie były lepsze niż dzisiejszy Tevinter.
Lavellan objęła się ramionami powstrzymując kolejny wybuch płaczu.

"To znaczy, że nie zapomniałem o pocałunku"

"Dosyć" krzyknęła. Cienie zniknęły, a w pomieszczeniu została tylko ona i Cole. Duch podszedł do niej i położył swoją bladą dłoń na jej.
"Tyle bólu. Smutek pomieszany z wściekłością. Chciałabyś wyjaśnień, których nie dostałaś."
"Cole..." zaczęła
"On musiał odejść. Wie, że zranił. Ból sprzed wieków gdy wszystko brzmiało tak samo. Byłaś prawdziwa, a to znaczy, że on też. To zmieniło wszystko. Oni śpią..."
"Cole." powtórzyła stanowczo. "Dziękuję, ale to nie pomoże."
"Mogę spróbować jeszcze raz. " szepnął cicho chłopak.
"Po prostu... zostaw mnie samą." Duch dłużej nie nalegał i zniknął zostawiając ją samą.
Nie czekając na kolejne chore wizje udała się do ogromnego łoża i ukryła się pod pościelą. Skulona przyciągnęła kolana do klatki piersiowej i odpłynęła do krainy, w której rodzą się jeszcze gorsze koszmary.

"Tyle wilków... słyszysz ich wycie?"

Jesteś wolnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz