"Szkolny korytarz"

10 0 0
                                    

Po wejściu do szkoły jako pierwsza osobę ujrzałam jego, wyglądającego jakby na kogoś czekał.
"Może na swojego kolegę?"- pomyślałam, ale zarazem wyłoniła mi się też myśl, że może czekać na kogoś innego.
Idąc pod swoją salę złapałam z nim krótki kontakt wzrokowy a pod koniec kiwną do mnie głową jakby miało by to coś oznaczać. W tym momencie ogarnęło mnie tyle emocji w jednym momencie, że nie wiem jak nawet to opisać.
Po 2h angielskiego spotkałam się na stołówce z Kate która opowiadała mi jak to musiała być w grupie z klasowym lizusem i jakąś chorą typiarą co "ma na swoim punkcie obsesję" - jak to nazwała. W trakcie rozmowy podszedł do nas Karol. Tak ten chłopak którego codziennie mijam na korytarzu szkolnym.  Spytał się czy może że mną na boczku pogadać. Oczywiście jak to moja Kate odpowiedziała za mnie mówiąc:

- jasne idźcie pogadać ja poczekam.

No i odsunęliśmy się parę kroków od stolika i on mówi:

- Jestem Karol jak coś c:

- A ty?

- Ja?

- A z Kim innym miałbym rozmawiać?

- No tak ... - wtedy obleciał mnie jakieś dziwne uczucie, taka mieszanka wstydu, miłości, radości , smutku itp.

- Jestem Mela

- Piękne imię

- Dzięki

- Chciałem się spytać czy wszystko dobrze bo jak widzę cię na korytarzu to nie wyglądasz za dobrze

- Tak tak...

- Mam taką nadzieję...

- A i jeszcze jedno

- Masz jakąś sprawę do mnie?,

- Pytanie czy co kolwiek?

- Bo widziałem, się na mnie patrzysz jak byś czegoś potrzebowała

- Nie. nic

- Ok

- Jakbyś czegoś potrzebowała to jestem :)

- Ok. Będę pamiętać - odpowiedziałam z rumieńcami na twarzy

- Siema

- Pa - i tak zakończyliśmy jakże normalna ale dla zakochanej osoby piękna rozmowę.

Po tym jak wróciłam do przyjaciółki ta wypytywała się mnie o wszystko. Dosłownie. Powiedziałam jej może nie wszystko ale większość.
Gdy wybił ostatni dzwonek dzisiejszego dnia i byłam kilka kroków od przekroczenia terenu szkoły znowu zaczepił mnie Karol tym razem z Jego kolegą który okazał się być Norbertem z którym chodziłam kiedyś do podstawówki, zaprosili mnie i moją przyjaciółkę na ich mecz kosza. Oczywiście nie było opcji bym się nie zgodziła więc zgodziłam się. Pożegnaliśmy się a ja po powrocie do domu zrobiłam sobie krótką drzemkę a potem wstałam i nie mogłam powstrzymać płaczu spowodowanymi wspomnieniami z wypadku mamy...

Dlaczego ja?...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz