POV KILLER
Wszedłem do klubu. Panowała tam ciemność przebita gdzieniegdzie niebieskimi i czerwonymi neonami. Podesty, na których tańczyły dziewczyny, były oświetlane fioletowym światłem. Wszystko było eleganckie i jednocześnie proste. Tylko Blaise łączył tak rzeczy. Otworzył klub, gdy miał dwadzieścia jeden lat. Szybko zyskał rozgłos. Ludzie się go bali. Nawet nasz świat trząsł portkami.
Minąłem długi bar i dwie tancerki. Wszedłem w słabo oświetlony korytarz. Palił się tam tylko jeden, czerwony neon. Pomaszerowałem na sam koniec korytarza. Ledwo widząc, wszedłem do biura przyjaciela. Pokój był już normalnie oświetlony, zwykłym światłem. Królowało w nim drewno, brąz i skóra.
Blaise siedział przed swoim biurkiem i przeglądał coś w komputerze. Na nosie miał eleganckie okulary. Włosy były idealnie zaczesane do tyłu. Miał na sobie czarny garnitur. Wystające spod niego tatuaże dodawały mu drapieżności. Był eleganckim mężczyzną i zbyt poważnym jak na swój wiek.
— Kai, cóż za niespodzianka. — zakpił.
— Ciebie też miło widzieć. — odpowiedziałem w tym samym tonie i zająłem miejsce w skórzanym fotelu.
— I jak idzie? — zapytał, przestając patrzeć w monitor i składając ręce.
— Powoli. — wzruszyłem ramionami.
— Kurwa. — warknął, odpychając się od biurka rękoma i wstając. — Masz to załatwić jak najszybciej! — krzyczał, o mało nie wyszarpując swoich włosów. — Jasper za bardzo się panoszy. Zwija moich klientów! Ostatnio Meksykanie zrezygnowali z mojej broni. — był wściekły.
— Uspokój się, doigra się przecież. — byłem spokojny.
Wiedziałem, że doprowadzę zadanie do końca i Jasper pożałuje, że położył łapy na interesie Blaise'a.
— Nie możesz działać, szybciej? — zapytał, siadając z powrotem na swoje miejsce. — Chyba że nie podołasz i mam zatrudnić kogoś innego? — mówił poważnie.
— Uspokój się do kurwy! — warknąłem. — Jeszcze nigdy nie zawiodłem, ja śmiesz w ogóle we mnie wątpić? — wściekałem się. — Mogłem zabić ją od razu, ale życzyłeś sobie, żebym ją w sobie rozkochał, a to nie takie proste. Zwłaszcza że dopiero zerwała z narzeczonym! To tak nie działa! — krzyczałem.
— Dobra, już dobra. Rozumiem. Przepraszam. — uspokoił się. — Po prostu zrób to jak najszybciej, inaczej stracę wszystko. — był załamany.
Po raz pierwszy widziałem go w takim stanie.
— Chodź Blaise, zabawimy się. — uśmiechnąłem się i wstałem.
Otworzyłem drzwi i spojrzałem na przyjaciela. Chwilkę się zastanawiał, ale w końcu wstał i do mnie podszedł. Wyszliśmy z gabinetu i udaliśmy się na główną salę. Gdy tancerki zobaczyły swojego szefa, zaczęły energiczniej się poruszać. Albo się bały, albo liczyły na premię. Blaise jednak był zakochany i nie zamierzał oglądać się na inne kobiety.
Usiedliśmy przy barze i zamówiliśmy po trzy shoty jakiegoś zielonego specyfiku. Barman zmieszał składniki i napełnił kieliszki.
— Co to? — zapytałem, zanim postanowiłem wziąć to do ust.
Blaise za to ufał swojemu pracownikowi i od razu zabrał się do roboty.
— Wódka, zielone jabłko i zielony barwnik. — odpowiedział.
Wziąłem kieliszek do ręki i wlałem całą jego zawartość do gardła. Smakowało nieźle jak wódka z sokiem jabłkowym. Cóż, ludzie zamawiali to pewnie ze względu na kolor.
Obok nas pojawiły się dwie tancerki. Jedna ostrożnie obchodziła się ze swoim szefem, aby przypadkowo niczego jej nie zrobił. Druga za to się nie kontrolowała. Sunęła dłonią po moim torsie i przyciskała się do mojego ciała. Starała się być atrakcyjna. Jednak w moim guście były brunetki, a nie blondynki. Mimo to pozwoliłem jej na dotyk. I tak niczego więcej nie zamierzałem z nią robić. Chciałem się upić przed powrotem do Nowego Jorku. Musiałem też poukładać swoje myśli. Zadanie było proste jak drut i zarazem nieźle zagmatwane. Musiałem poświęcić o wiele więcej czasu swojej ofierze niż zazwyczaj. Musiałem doprowadzić dziewczynę do uczuć, a to wymagało czasu.
»«»«»«
Obudziłem się z niewielkim bólem głowy. Wstałem i poszedłem do kuchni, gdzie trzymałem tabletki. Wziąłem jedną i połknąłem bez popity. Czując smród potu, poszedłem pod prysznic.
Piętnaście minut później byłem w swojej sypialni. Szukałem w walizce jakiegoś ubrania. Wynalazłem jasne jeansy i biały T-shirt. Ubrałem się i słysząc przychodzącą wiadomość, sięgnąłem po telefon.
OD: Madeline
Wszystko w porządku? Od kilku dni nie ma z tobą kontaktu.
Westchnąłem cicho. Martwiła się, zamiast cieszyć i uciekać. Była łatwo wierna i niewinna. Nie miała pojęcia, co robił jej brat, co przez niego będzie musiała przejść. Nawet robiło mi się jej szkoda, gdy patrzyłem na nią, a w głowie obmyślałem plan pozbawienia jej życia.
OD: Madeline
David, proszę cię. Odezwij się, jeśli chciałbyś porozmawiać.
I jeszcze to. Myśli, że mnie zna. Sam naopowiadałem jej kłamstw, kiedy ona była ze mną szczera. Musiałem to zrobić. Zresztą, nawet gdyby kłamała, to ja i tak wiedziałem o niej wszystko przed naszym pierwszym spotkaniem.
DO: Madeline
Wszystko w porządku, nie martw się. Nie ma mnie teraz w mieście, musiałem pomóc kumplowi. Jutro wracam i jeśli będziesz mieć ochotę, to możemy się spotkać. 😉
Odpisałem i zablokowałem ekran. Denerwowało mnie to coraz bardziej. Normalnie dostawałem zlecenie, zabijałem w trzy sekundy i odbierałem pieniądze. Teraz musiałem ofiarę poznać i zachęcić do pokochania mnie. Nie mam serca, ale czuję, że zaczyna się coś wytwarzać w jego miejscu. Czuję się potwornie z myślą, że zabiję kogoś, kto będzie darzyć mnie czymś tak pięknym.
W moim domu nie było miłości. Rodzice byli ze sobą z przyzwyczajenia, a mnie i moje rodzeństwo traktowali jak wypadek przy pracy. Dlatego nie bawiłem się w związki. Marzyłem o takim, który będzie szczery.
Widocznie musiałem jeszcze poczekać.
CZYTASZ
The Killer
RomanceŻycie Madeline spokojnie się toczyło. Studiowała, zarabiała na siebie i miała narzeczonego. Jednak istniał ktoś, kto planował jej to wszystko odebrać, aby pokazać swoją siłę. Do jej życia wkroczył tajemniczy mężczyzna i powoli niszczył to, co budowa...