Powroty do korzeni

170 7 0
                                    

Z samego rana dwójka niespodziewanych sojuszników przeniosła się do punktu aportacyjnego w Hogsmeade. Tak wyglądała najszybsza droga do samego Hogwartu.

Po chwili spokojnego spaceru, dotarli do bram szkoły, które były zamknięte. Zaraz jednak pojawił się przy nich skrzat domowy. Zapytał swoim piskliwym głosem przybyłych o cel wizyty.

- Dzień dobry – przywitała się czarownica. – Nazywam się Hermiona Granger, a to jest Draco Malfoy. Chcielibyśmy się zobaczyć z Panią Dyrektor.

Stworzenie momentalnie zniknęło, a młody arystokrata przestał powstrzymywać śmiech.

- Ja już naprawdę nie dziwię się, że mi pomagasz – wypowiedział wciąż z uśmiechem. Widząc jednak nic nierozumiejącą dziewczynę, wyjaśnił: - Skoro mówisz dzień dobry do skrzata domowego, to nie miałem się o co martwić.

- Malfoy... - odpowiedziała z przymrużonymi od gniewu oczami. Po czym zaczęła swoją tyradę o traktowaniu tych stworzeń przez społeczeństwo.

***

Młodzi czarodzieje wypowiedzieli hasło do gabinetu dyrektorki, które uprzednio podał im domowy skrzat. Po wejściu krętymi schodami na górę, Hermiona nieśmiało zapukała do drzwi. Dziewczyna nie widziała dyrektorki od czasu wojny i była przerażona reakcją kobiety na jej widok z młodym Malfoyem.

- Wejdźcie – usłyszeli zaproszenie i chłopak nacisnął na klamkę, po czym przepuścił swoją towarzyszkę w drzwiach.

- Dzień dobry, pani profesor – powitali kobietę nieświadomie mówiąc jednocześnie.

- Witam was moi drodzy – odpowiedziała tym samym i wskazała gościom krzesła, które stały naprzeciwko jej biurka. Dawni uczniowie spełnili jej niemą prośbę. Nikt nie chciał pierwszy się odzywać. W końcu niezręczną chwilę przerwała brązowowłosa.

- Pani dyrektor, przybyliśmy tutaj w delikatnej sprawie. Draco...

- Chciałem przeprosić – przerwał nastolatce wyżej wymieniony, który po usłyszeniu swojego imienia, otrząsnął się z zamyślenia. – Wiem, że zrobiłem wiele złego i już tego nie cofnę. To ja wpuściłem tu śmierciożerców i to przeze mnie Dumbledore... to znaczy Snape... - Z każdym kolejnym słowem jego głos coraz bardziej drżał. Dziewczyna siedząca obok niego delikatnie położyła dłoń na jego ramieniu, podobnie jak dnia poprzedniego.

Minerwa McGonagall nie należała do osób, które łatwo było wzruszyć i wyprowadzić z równowagi emocjonalnej. Jednak starszą kobietę poruszyło wyznanie jej ucznia i szczerość
w jego oczach. Szalę przelała reakcja jej ulubienicy, która pomimo poniesionych krzywd, potrafiła okazać wyrozumiałość i uczucie swojemu oprawcy. Pani dyrektor wstała zza wielkiego biurka, które odziedziczyła po swoim poprzedniku i podeszła do tej dwójki.

- Może nie jestem odpowiednią osobą do tego, ale wyjaśnię ci coś – rozpoczęła przemowę nauczycielka transmutacji. – Masz rację. Zrobiłeś wiele złego. Jednak to nie znaczy, że jesteś całkiem zepsuty przez swojego ojca. Zatrzymałeś się w odpowiednim momencie, a profesorowi Snape'owi udało się ocalić twoją duszę. Draco Malfoyu, wybaczam ci w imieniu swoim i tych, którzy już nie mogą.

***

Odwiedziny nauczycielki transmutacji i aktualnej dyrektorki Hogwartu okazały się być zarówno jednym z najbardziej stresujących oraz najszczęśliwszych momentów w życiu najmłodszego
z Malfoyów. Po słowach Minerwy, które chłopak z pewnością zapamięta na całe życie, dwójka czarodziejów udała się w stronę chatki gajowego Hagrida.

Idąc przez szkolne błonia, Hermiona trajkotała, jak najęta o tym, że bardzo cieszy się na nadchodzące spotkanie. Dziewczyna bowiem nie widziała przyjaciela od samej wojny, tak samo jak wielu innych kiedyś jej bliskich ludzi. Nie zwracała nawet uwagi na zamyślonego blondyna, który jeszcze dwa dni temu był dla niej jednym z wrogów.

ListaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz