1. To nie może być takie trudne, prawda?

17 1 0
                                    

P.O.V Meave

Uniosłam się lekko z koca, kiedy wiatr zaczął lekko roztrzepywać moje włosy, a promienie słoneczne schowały się za jedną z chmur. Dzień był dziś wyjątkowo ładny i spokojny, ale w mojej głowie panował ogromny chaos. 

Rozejrzałam się wokoło, wystukując na kolanie rytm piosenki "Little Hollywood". Był ostatni dzień lipca, a co za tym idzie ostatni dzień wakacji, który miałam spędzić w słonecznym Oakland, w stanie Kalifornia. Od dnia następnego miałam wylewać siódme poty na kilkugodzinnych treningach, przygotowywać się do nowego sezonu sportowego, świetnie bawić się ze znajomymi, a także wdrożyć w życie plan. Plan, co do którego miałam ogromne obawy. Plan, który miał zmienić wszystkie moje poglądy.

- Meave, rusz tyłek! Przywiozłam nam lody i zimne piwo bezalkoholowe, ale w tej temperaturze wszystko roztapia się tysiąc razy szybciej - usłyszałam krzyk Lauren Williams.

Odwróciłam się i zobaczyłam jasnowłosą dziewczynę jadącą rowerem w kierunku naszego pikniku. Zamiast wybierać sie na przereklamowane imprezy ten dzień postanowiłyśmy spędzić w swoim własnym towarzystwie jeżdżąc rowerami i wygrzewając się na kocu przy niewielkim zbiorniku wodnym. Wstałam i zaczęłam iść w kierunku przyjaciółki.  

Jednak jak to zwykle bywa, coś poszło nie tak i Williams, zamiast zatrzymać się w odpowiednim miejscu i wyhamować, wjechała w mój rower, nieźle go przy tym kalecząc i upadając na ziemię. Wiedziałam, że dostanę za to niezły ochrzan od mojego rygorystycznego i wiecznie urażonego ojca, ale póki co postanowiłam sie tym nie przejmować. I tak nic by to nie zmieniło. 

Zignorowałam przyjaciółkę wstającą z trawy i poszłam po torbę z jedzeniem. Potrzebowałam picia i cukru, bo to słońce wysysało ze mnie cała energię. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam całe butelki z zimnym napojem. Na szczęście nie zbiły się przy upadku. Wyjęłam też resztę przekąsek i dopiero wtedy przeniosłam rozbawiony wzrok na obolałą przyjaciółkę. Patrzyła na mnie z lekkim wyrzutem, ale też i rozbawieniem. Wiedziała, że czasem jedzenie było ważniejsze od wszystkiego innego. 

Lauren Williams była dziewczyną o dość specyficznym usposobieniu. Jej charakteru nie dało sie jednoznacznie opisać. Była jedna z tych osób, które zrozumiesz, dopiero jeśli minie odpowiednia ilość czasu, a dziewczyna wystarczająca sie otworzy.  Najbardziej jednak pasowało do niej porównanie z wodą. Niepozorna, cicha, raczej nie rzucała się w nieznane, dystansowała się, zachowywała potrzebne pozory i sprawiała wrażenie spokojnej, cichej i opanowanej, ale przy bliższym poznaniu ukazywała swoją prawdziwą naturę. Była ona bowiem wariatką w najczystszej postaci. Uwielbiała tematy związków tak długo, aż nie dotoczyły jej. Miała obsesje na punkcie jedzenia, Harry'ego Pottera i Stranger Things, a jeśli coś sobie założyła była w stanie znaleźć to w kilkanaście sekund. Stalking miała we krwi. Jeżeli kogoś raz znielubiła, nie było nawet cienia szansy na to, że zdoła on kiedyś odkupić swoje winy. Czasem zachowywała się jak moja matka, doprowadzała mnie do szaleństwa i wręcz obsesyjnie kontrolowała przed popełnieniem głupot, ale i tak ją uwielbiałam. Blond włosy proste niczym druty sięgały jej do wysokości bioder, a bladoniebieskie, momentami niemal szare oczy skanowały każdego z pewna ciekawością i sceptycyzmem. Była dość wysoka i pałała ogromna nienawiścią do mojego ex. Tak, zdecydowanie ostatnia cecha bywa kluczowa w znajomości z nią.

Czasem zastanawiałam się jakim cudem wytrzymujemy ze sobą nawzajem i tak dobrze się rozumiemy. Oczywiście łączyły nas pewne kwestie jak wspólne zainteresowania, surowi rodzice i to cholerne utrzymywanie pozorów, starając się sprostać oczekiwaniom innym. Kiedy ja byłam jak ogień, Lauren starała się odpowiednio ugaszać moje płomienie, jednocześnie próbując rozwiązać problem. Kiedy ja wybuchałam, byłam sfrustrowana i podejmowałam głupie decyzje, ona już myślała jak odkręcić ich skutki i uświadomić mi, że jestem idiotką. 

Revange set us freeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz