VI.3.

913 97 10
                                    

45. Ten dzień.

Adrianna długo czekała na Patryka. W końcu się pojawił. Obiecała sobie, że nie będzie krzyczała ani robiła scen, tylko spróbuje spokojnie z nim porozmawiać, ale kiedy zobaczyła jego obojętną minę, zrobiło jej się tak przykro, że znowu poleciały jej łzy.

– Cieszę się, że w niedzielę już wracamy do domu, wiesz? – powiedziała, patrząc na niego zapłakanymi oczami. – To był najgorszy urlop, jaki miałam w życiu.

– Znowu histeryzujesz – stwierdził Patryk. – Jesteś opalona, wypoczęta, a zrzędzisz, jakbym cię zamknął w jakiejś komórce na dwa tygodnie.

– Jakie masz plany na jutro? – spytała Ada, obawiając się najgorszego.

– Jak się uspokoisz i zaczniesz zachowywać racjonalnie, to pewnie pójdziemy razem nad wodę. Mi też by się przydało trochę wygrzać i opalić po tylu godzinach spędzonych w zimnym muzeum.

– Nie jedziesz jutro nigdzie? – zdziwiła się.

– Nie, przecież to sobota. – Patryk wzruszył ramionami, patrząc na Adriannę jak na osobę niespełna rozumu.

– I pójdziemy jutro razem nad wodę? – niedowierzała.

– No, przecież powiedziałem. A może teraz opowiesz mi, jak spędziłaś dzień? – zmienił temat.

– Byłam rano w szkółce jeździeckiej. Okazało się, że prowadzi ją narzeczony Zosi, wiesz? To tam, na końcu drogi, pod samym lasem – wskazała kierunek. Patryk przewrócił oczami.

– No i?

– Głaskałam dziś konia! – pochwaliła się Ada z entuzjazmem.

– A jeździłaś?

– Nie odważyłam się go dosiąść, ale przynajmniej dotknęłam.

Patryk parsknął.

– No, to rzeczywiście jest osiągnięcie.

– Nie bądź wredny. Dla mnie to dużo. – No bo rzeczywiście tak było. Dla Adrianny to był krok milowy. – Na jutro też się umówiłam na lekcję. Mam nadzieję, że w końcu się odważę. No, a potem byłam nad wodą. A ty co robiłeś cały dzień?

– Pracowałem. A co mógłbym robić?

– Od rana do wieczora?

– Nie. Od rana do popołudnia. Potem Zosia zaprosiła mnie na obiad, bo nie chciałem iść do restauracji. Myślałem, że zjemy razem, ale było już późno, więc pewnie i tak byłaś po obiedzie.

– Byłam też w szpitalu. – Ada przerwała Patrykowi to głupie gadanie. Podejrzewała, że w tym wszystkim chodziło o coś więcej, ale nie miała dowodów.

– Jak to???

– Przewróciłam się, biegnąc polną drogą, i uderzyłam w głowę o drzewo. Trochę rozmazywał mi się obraz...

– To jak dostałaś się do szpitala?

– Radek mnie zawiózł. Znalazł mnie, jak wracał traktorem z pola. – Ada trochę minęła się z prawdą, ale nie chciała opowiadać Patrykowi całego zdarzenia. Po co miała odsłaniać przed nim wszystkie swoje emocje, skoro to go nie obchodziło? Po co miała mu mówić, że biegła przed siebie, połykając łzy po tym, jak ją potraktował?

– Jak dla mnie, to ten facet jest podejrzany i ewidentnie ma problem z agresją – stwierdził Patryk. – Żal mi Zosi.

– A mnie się wydaje, że to porządny facet, tylko ma specyficzny charakter. Jest dość... prostolinijny.

NARZECZONA DLA ROLNIKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz