Dziadek zatrzymał się przed farmą, która śmierdziała kupą, co nie było żadną niespodzianką. Wysiadłam z samochodu w moich nowych szpilkach, które były złą decyzją, ponieważ miałam cudowne powitanie - wdepnięcie w coś cuchnącego i obrzydliwego. Spojrzałam na moje buty i dostrzegłam na nich łajno.
- Świetnie, po prostu wspaniale. - powiedziałam.
- Myślałam, że Australijka będzie wiedzieć, żeby nie zakładać szpilek na farmę. - podniosłam wzrok i ujrzałam moją uśmiechniętą babcię, ubraną jak farmer. Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- Cześć babciu!
- No, nie stój tak. Przyjdź uściskać starą babusię! - przewróciłam oczami i podeszłam do babci, przytulając się do niej. - Ależ ty urosłaś, kochana! Jak się ma tata?
- W porządku.
- To dobrze. A jego dziewczyna?
- Wciąż jest jędzą. - powiedziałam, patrząc w ziemię i zanim babcia zdążyła cokolwiek powiedzieć, zapytałam: - Gdzie jest mój pokój? Jestem zmęczona długiem lotem.
- Ale kochanie, jest dopiero trzecia w południe.
- Po prostu potrzebuję krótkiej drzemki.
- Oczywiście, pokażę ci. - poszłam za babcią, która weszła do środka i zaprowadziła mnie po schodach do mojego pokoju. Położyłam moje torby i babcia powiedziała: - Jeśli będziesz czegoś potrzebować, po prostu zapytaj.
- Dzięki babciu.
- Nie ma za co. - zamknęła za sobą drzwi, a ja wyjęłam mój telefon, by napisać do Claire:
Pierwszy dzień w Australii, a już śmierdzi zwierzęcą farmą i prawie wdepnęłam w gówno. Cudowny sposób, by mnie powitam z powrotem. RATUJ MNIE!
Miałam nadzieję, że mi odpisze, ale u niej była noc, więc pewnie albo spała albo, znając Claire, była gdzieś z Xavierem. Jak tylko upadłam na łóżko, zaczęłam zasypiać, śniąc o powrocie do Los Angeles, gdzie imprezowałam z przyjaciółmi, podrywałam studentów i miałam wakacje życia, a nie tak jak teraz, utknęłam w gorącym i cuchnącym outbacku w Australii.
Później, tego wieczoru, wstałam o ósmej i zeszłam schodami na dół. Babcia siedziała przy stole cała zdenerwowana. Podeszłam do lodówki, otwierając ją i biorąc sobie jabłko. Usiadłam obok babci i spojrzałam na ulotki, dotyczące koncertu i zbiórki pieniędzy.
- Co to jest? - zapytałam, chwytając kawałek papieru, na którym wielkimi literami było napisane:
URATUJ FARMĘ!
- Ktoś próbuje odebrać farmę dziadkowi i mnie, ale ludzie starają się nas wspierać, bo wiedzą jak wiele dla nas znaczy.
- Wow, to wspaniale.
- Taa... Ellie, wcześniej wydawałaś się być drażliwa, gdy zapytałam o twojego ojca, spotykającego się z Jane.
- Tak, zawsze robię się drażliwa na punkcie tego z kim mój ojciec się spotyka, bo to nigdy nie jest to moja mama.
- Posłuchaj, wiem, że twój tata zawsze będzie pamiętać o twojej mamie i wciąż coś do niej czuje, ale czy to niedobrze, że próbuje ułożyć sobie życie?
- Tak, ale powinno mu to zająć lata, a nie dwa miesiące, by spotkać kogoś innego, tak jak to się stało i to mnie zdruzgotało. W każdym razie, pewnie jest szczęśliwy, że jestem z dala od niego we wakacje.
- Oj daj spokój, to nieprawda.
- Poważnie! Skoro jest inaczej, to dlaczego wysłał mnie tutaj?
- Bo wie, że to jest dla ciebie najlepsze i ma rację, zmieniłaś się.
- Dzięki babciu, jak widać wszyscy są po jego stronie. - wstałam i wrzuciłam jabłko do kosza na śmieci.
- Ellie.
- Nie, nie przejmuj się tym. Wracam do łóżka. - poszłam na górę i trzasnęłam drzwiami. Nienawidziłam Australii i jak na razie to wcale nie był mój dom. Ameryka nim była.
CZYTASZ
The Farm Boy (Ashton Irwin)
FanfictionEllie miała wszystko, czego tylko zapragnęła. Była znana jako rozpieszczony bachor z Los Angeles, ale jeden duży błąd sprawił, że znalazła się w samolocie do Australii, gdzie będzie musiała mieszkać ze swoimi dziadkami przez całe wakacje. Czy Ellie...