Rozdział 6

82 11 3
                                    

Siedziałam na zewnątrz na bujanym fotelu, próbując dodzwonić się do Claire, ale wciąż nie odbierała i ciągle włączała się poczta. Dlaczego nie chce ze mną rozmawiać? Zauważyłam Ashtona, który wciąż jeździł na swoim koniu i zaganiał owce razem ze swoim psem u jego boku.

— Kochanie, ślinisz się. - spojrzałam na babcię, uśmiechającą się cwaniacko w moją stronę z rękoma skrzyżowanymi na swojej piersi.

— Wcale, że nie. - powiedziałam, odwracając od niej wzrok i spoglądając z powrotem na Ashtona.

— Tak dla twojej informacji, jest wolny.

— Dobrze wiedzieć.

— Cóż, wybieram się do miasta. Chcesz jechać ze mną? - zastanowiłam się nad tym. Miasto = sklepy, a sklepy = ciuchy, a wszyscy wiemy, co to oznacza: zakupy. Uśmiechnęłam się do babci i powiedziałam:

— Okej, jedźmy. - wstałam i poszłam do samochodu. Babcia zaśmiała się i stwierdziła:

— Typowe.


Jechałyśmy do miasta, a ja wszędzie szukałam najlepszych, modnych sklepów. Jednak babcia zatrzymała się przy targu. Ostatni raz, gdy byłam na targu, byłam tam z mamą i pomagałam jej sprzedawać owoce. Miałyśmy wtedy z mamą radochę. Wysiadłam z pick-upa i rozejrzałam się po tych wszystkich zwierzętach, w szczególności po kurach biegających w kółko. Do czego to doszło, żeby moje wakacje tak wyglądały.

— Ohydztwo. - powiedziałam pod nosem, upewniając się, że babcia tego nie usłyszy.

— Przyzwyczaj się do tego, księżniczko. Będziesz tutaj przez trzy miesiące.

— Trzy miesiące?!

— Tak. Tata ci nie powiedział jak długo tutaj będziesz?

— Myślałam, że to będą dwa tygodnie i wrócę do Ameryki.

— Nie złotko. Zostaniesz tutaj na całe wakacje.

— Świetnie.

— A teraz chodź księżniczko. Zabierz owoce z samochodu i chodź za mną. - wywróciłam oczami, biorąc kosz z owocami i poszłam za babcią do jej stoiska z owocami. - W porządku. Możesz dla mnie pociąć te arbuzy? - podała mi nóż i zaczęłam kroić arbuza. No, przynajmniej próbowałam...

— Widzę, że nie masz umiejętności krojenia arbuzów. - to nie był dźwięk głosu babci. Podniosłam wzrok i ujrzałam opalonego chłopaka o kruczoczarnych włosach i brązowych oczach. Czy wszyscy Australijczycy są tacy śliczni?

— Calum, dobrze znowu cię widzieć. - powiedziała babcia i przytuliła go. -Pamiętasz Ellie, prawda?

— Oczywiście, że tak. Ciągle o niej mówisz i o tym jak bardzo za nią tęsknisz.

— Ellie, Calum jest przyjacielem Ashtona i też mi pomaga.

— Co więcej, Ashton i ja gramy w zespole razem z dwójką naszych kumpli.

— O matko, no i zaczyna się. Calum uważa, że któregoś dnia jego zespół stanie się sławny i ja też myślę, że im się uda. Jutro będą występować na koncercie, o którym czytałaś wczoraj, jak planowałam zbiórkę pieniędzy.

— Miło słyszeć.

— W porządku, zostawię was dzieciaki samych. Muszę porozmawiać z Lindą o zbiórce. - przytaknęłam, krojąc arbuza. Calum zaśmiał się i powiedział:

— Daj, ja to zrobię. - wziął ode mnie nóż i zaczął kroić arbuzy. Resztę dnia spędziłam z Calumem, poznając się. Jednak w końcu musiał iść, bo miał randkę z dziewczyną. Myślę, że Calum i ja moglibyśmy się zaprzyjaźnić z końcem lata.

Przyszła babcia i powiedziała:

— Wydaje się, że ty i Calum dobrze się dogadujecie. - I znowu ten jej cwany uśmieszek. Potrząsnęłam głową i powiedziałam:

— Ma dziewczynę i wydaje się być całkiem sympatyczna.

— Oh, rozumiem. Rezerwujesz siebie dla Ashtona. - powiedziała, mrugając do mnie i odchodząc do samochodu.

— Babciu! - powiedziałam zirytowana, idąc za nią.


Kiedy wróciłyśmy do domu dziadek siedział na bujanym fotelu i czytał książkę. Wysiadłam z pick-upa, a dziadek uśmiechnął się i powiedział:

— Hej, jak minął dzień w mieście?

— W porządku.

— Ben, co Ashton wciąż tutaj robi? - powiedziała babcia, wchodząc po schodach. Spojrzałam w stronę pola, gdzie Ashton jechał w naszą stronę i nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu.

— Oh, powiedział, że mam usiąść i że sam się wszystkim zajmie. To jest taki miły chłopak.

Po chwili Ashton zatrzymał swojego konia i zeskoczył z niego. Babcia powiedziała:

— Ashton, co ty tutaj wciąż robisz? Idź do domu.

— Tylko kończyłem kilka prac dla Bena, już idę.

— Poczekaj, zapłacę ci. - Babcia już prawie wchodziła do domu, gdy Ashton odezwał się:

— Nie, nie przejmuj się tym.

— Ashton, muszę ci jakoś zapłacić.

— Jane, w porządku. Schowaj te pieniądze.

— Okej, ale żebyś wiedział, że nie poddam się tak łatwo. - powiedziała babcia i miała stu procentową rację.

— W porządku, widzimy się jutro. - Ashton uśmiechnął się do mnie i wskoczył z powrotem na swojego konia niczym książę, który uratował swoją księżniczkę, z którą odjechał w stronę zachodzącego słońca.

— Ah, Ashton! — powiedziała babcia.

— Tak Jane?

— Wyśpij się jutro i przyjdź na farmę około dziesiątej, a nie o szóstej.

— No nie wiem Jane. Nie chcę, żeby Pani Ameryka znowu spadła z konia. - Ashton spojrzał na mnie i mrugnął do mnie, przez co się trochę zarumieniłam.

— Po prostu idź do domu Ash.

— W porządku, w takim razie dobranoc.

— Pa Ashton. - Ashton uśmiechnął się do mnie ostatni raz i wyjechał z farmy, do swojego domu, gdziekolwiek on jest. Babcia odwróciła się i powiedziała:

— Jest tobą taki zauroczony. - potrząsnęłam głową i powiedziałam:

— Ignoruję cię. - weszłam do środka i wzięłam jedzenie. Poszłam do swojego pokoju, żeby sprawdzić czy Claire próbowała się do mnie dodzwonić. Nie próbowała.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 12, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The Farm Boy (Ashton Irwin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz