Siedziałam na zewnątrz na bujanym fotelu, próbując dodzwonić się do Claire, ale wciąż nie odbierała i ciągle włączała się poczta. Dlaczego nie chce ze mną rozmawiać? Zauważyłam Ashtona, który wciąż jeździł na swoim koniu i zaganiał owce razem ze swoim psem u jego boku.
— Kochanie, ślinisz się. - spojrzałam na babcię, uśmiechającą się cwaniacko w moją stronę z rękoma skrzyżowanymi na swojej piersi.
— Wcale, że nie. - powiedziałam, odwracając od niej wzrok i spoglądając z powrotem na Ashtona.
— Tak dla twojej informacji, jest wolny.
— Dobrze wiedzieć.
— Cóż, wybieram się do miasta. Chcesz jechać ze mną? - zastanowiłam się nad tym. Miasto = sklepy, a sklepy = ciuchy, a wszyscy wiemy, co to oznacza: zakupy. Uśmiechnęłam się do babci i powiedziałam:
— Okej, jedźmy. - wstałam i poszłam do samochodu. Babcia zaśmiała się i stwierdziła:
— Typowe.
Jechałyśmy do miasta, a ja wszędzie szukałam najlepszych, modnych sklepów. Jednak babcia zatrzymała się przy targu. Ostatni raz, gdy byłam na targu, byłam tam z mamą i pomagałam jej sprzedawać owoce. Miałyśmy wtedy z mamą radochę. Wysiadłam z pick-upa i rozejrzałam się po tych wszystkich zwierzętach, w szczególności po kurach biegających w kółko. Do czego to doszło, żeby moje wakacje tak wyglądały.
— Ohydztwo. - powiedziałam pod nosem, upewniając się, że babcia tego nie usłyszy.
— Przyzwyczaj się do tego, księżniczko. Będziesz tutaj przez trzy miesiące.
— Trzy miesiące?!
— Tak. Tata ci nie powiedział jak długo tutaj będziesz?
— Myślałam, że to będą dwa tygodnie i wrócę do Ameryki.
— Nie złotko. Zostaniesz tutaj na całe wakacje.
— Świetnie.
— A teraz chodź księżniczko. Zabierz owoce z samochodu i chodź za mną. - wywróciłam oczami, biorąc kosz z owocami i poszłam za babcią do jej stoiska z owocami. - W porządku. Możesz dla mnie pociąć te arbuzy? - podała mi nóż i zaczęłam kroić arbuza. No, przynajmniej próbowałam...
— Widzę, że nie masz umiejętności krojenia arbuzów. - to nie był dźwięk głosu babci. Podniosłam wzrok i ujrzałam opalonego chłopaka o kruczoczarnych włosach i brązowych oczach. Czy wszyscy Australijczycy są tacy śliczni?
— Calum, dobrze znowu cię widzieć. - powiedziała babcia i przytuliła go. -Pamiętasz Ellie, prawda?
— Oczywiście, że tak. Ciągle o niej mówisz i o tym jak bardzo za nią tęsknisz.
— Ellie, Calum jest przyjacielem Ashtona i też mi pomaga.
— Co więcej, Ashton i ja gramy w zespole razem z dwójką naszych kumpli.
— O matko, no i zaczyna się. Calum uważa, że któregoś dnia jego zespół stanie się sławny i ja też myślę, że im się uda. Jutro będą występować na koncercie, o którym czytałaś wczoraj, jak planowałam zbiórkę pieniędzy.
— Miło słyszeć.
— W porządku, zostawię was dzieciaki samych. Muszę porozmawiać z Lindą o zbiórce. - przytaknęłam, krojąc arbuza. Calum zaśmiał się i powiedział:
— Daj, ja to zrobię. - wziął ode mnie nóż i zaczął kroić arbuzy. Resztę dnia spędziłam z Calumem, poznając się. Jednak w końcu musiał iść, bo miał randkę z dziewczyną. Myślę, że Calum i ja moglibyśmy się zaprzyjaźnić z końcem lata.
Przyszła babcia i powiedziała:
— Wydaje się, że ty i Calum dobrze się dogadujecie. - I znowu ten jej cwany uśmieszek. Potrząsnęłam głową i powiedziałam:
— Ma dziewczynę i wydaje się być całkiem sympatyczna.
— Oh, rozumiem. Rezerwujesz siebie dla Ashtona. - powiedziała, mrugając do mnie i odchodząc do samochodu.
— Babciu! - powiedziałam zirytowana, idąc za nią.
Kiedy wróciłyśmy do domu dziadek siedział na bujanym fotelu i czytał książkę. Wysiadłam z pick-upa, a dziadek uśmiechnął się i powiedział:
— Hej, jak minął dzień w mieście?
— W porządku.
— Ben, co Ashton wciąż tutaj robi? - powiedziała babcia, wchodząc po schodach. Spojrzałam w stronę pola, gdzie Ashton jechał w naszą stronę i nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu.
— Oh, powiedział, że mam usiąść i że sam się wszystkim zajmie. To jest taki miły chłopak.
Po chwili Ashton zatrzymał swojego konia i zeskoczył z niego. Babcia powiedziała:
— Ashton, co ty tutaj wciąż robisz? Idź do domu.
— Tylko kończyłem kilka prac dla Bena, już idę.
— Poczekaj, zapłacę ci. - Babcia już prawie wchodziła do domu, gdy Ashton odezwał się:
— Nie, nie przejmuj się tym.
— Ashton, muszę ci jakoś zapłacić.
— Jane, w porządku. Schowaj te pieniądze.
— Okej, ale żebyś wiedział, że nie poddam się tak łatwo. - powiedziała babcia i miała stu procentową rację.
— W porządku, widzimy się jutro. - Ashton uśmiechnął się do mnie i wskoczył z powrotem na swojego konia niczym książę, który uratował swoją księżniczkę, z którą odjechał w stronę zachodzącego słońca.
— Ah, Ashton! — powiedziała babcia.
— Tak Jane?
— Wyśpij się jutro i przyjdź na farmę około dziesiątej, a nie o szóstej.
— No nie wiem Jane. Nie chcę, żeby Pani Ameryka znowu spadła z konia. - Ashton spojrzał na mnie i mrugnął do mnie, przez co się trochę zarumieniłam.
— Po prostu idź do domu Ash.
— W porządku, w takim razie dobranoc.
— Pa Ashton. - Ashton uśmiechnął się do mnie ostatni raz i wyjechał z farmy, do swojego domu, gdziekolwiek on jest. Babcia odwróciła się i powiedziała:
— Jest tobą taki zauroczony. - potrząsnęłam głową i powiedziałam:
— Ignoruję cię. - weszłam do środka i wzięłam jedzenie. Poszłam do swojego pokoju, żeby sprawdzić czy Claire próbowała się do mnie dodzwonić. Nie próbowała.
CZYTASZ
The Farm Boy (Ashton Irwin)
FanfictionEllie miała wszystko, czego tylko zapragnęła. Była znana jako rozpieszczony bachor z Los Angeles, ale jeden duży błąd sprawił, że znalazła się w samolocie do Australii, gdzie będzie musiała mieszkać ze swoimi dziadkami przez całe wakacje. Czy Ellie...