~ Przypieczętowana obietnica ~

33 3 10
                                    

*** Jeśli ktoś chce się bardziej wczuć w tą część, polecam włączyć muzykę ***




A więc? - podjął temat czarnowłosy kiedy siedzieli już w salonie.

Usiadł na kanapie, po czym nalał sobie trochę trunku do kieliszka. Chwycił szklane naczynie w dłoń, po czym oparł się wygodnie plecami o oparcie prostując przy tym nogi. Zajął całą kanapę niczym księżniczka, ale Kazachowi zdawało się to nie przeszkadzać kiedy zajmował fotel obok. Sergei rzucił okiem na stolik, na którym stały już dwa kieliszki i szampan, które Yut kazał przynieść. Potem skierował swój wzrok na chłopaka. Kiedy tylko zawitali w progi rezydencji, Yut odesłał go właśnie tutaj, a sam poszedł się przebrać, o ile można tak nazwać paradowanie w samym szlafroku. Choć starszy zwrócił mu uwagę, że nie wypada, tak ten znalazł odpowiedź. Jestem po szybkiej kąpieli odpowiedział wtedy. Nie skończyło się na jednej uwadze. Mogłeś chociaż wysuszyć włosy. Przeziębisz się zwrócił mu uwagę kiedy ten przyszedł w rozpuszczonych, mokrych włosach, a w salonie było otwarte okno. Na to także młodszy znalazł odpowiedź. Nie odpowiedział, jedynie wstał, zamknął okno, po czym wrócił na kanapę z uśmiechem. Kazach westchnął.

- Może i nie wiąże nas już układ, lecz czuje się zobowiązany zadbać abyś bezpiecznie powrócił do domu.

- Teraz się martwisz? - w udawanym zdziwieniu uniósł jedną brew do góry. - Po 4 latach? - dodał, po czym upił spory łyk. - Szybko.

- Nie wzniecisz we mnie poczucia winy. To była moja decyzja.

- Twoja? - spokój w jego głosie wydawał się taki dziwny.

Sergei spodziewał się prędzej jego wybuchu niż tego jak właśnie zachowywał się jego rozmówca.

- Po prostu czułem, że zrobiłem już co mogłem. Nie mogłem zostać tu na zawsze, obaj o tym wiemy.

Ten bez słowa upił kolejny łyk. Wzrokiem wydawał się taki nieobecny. Ten błysk w fioletowych tęczówkach zgasł tak samo jak wolniej zaczęło bić serce Chińczyka.

- Wszystko w porządku? - zapytał starszy widząc jak Lung odłożył pusty kieliszek i kładąc się już kompletnie na plecy, przykłada dłoń do czoła. - Yut?

- Głowa mnie boli.

- Pójdę po tabletki - zaproponował wstając.

Nie napotkał żadnego oporu ze strony młodszego co ponownie go zaskoczyło. Nie mogłem zostać tu na zawsze, obaj o tym wiemy te słowa powracały do niego niczym echo przyprawiając o ten ból głowy. Kiedy tylko Blanca wyszedł znów poczuł się jak wtedy. Porzucony. Samotny. Nie przejmował się mokrymi włosami, nie przejmował się faktem, że pomoczy kanapę, ani nawet faktem że w salonie zrobiło się duszno. Nie mógł wykrzesać z siebie sił potrzebnych by otworzyć okno, a służby wzywać nie chciał, bo wiedział kto pierwszy by się zjawił. Ból głowy był tylko wymówką by mężczyzna opuścił pomieszczenie. Lung nagle zapragnął samotności choć wiedział jak ta go bolała, ale skoro był na nią najwyraźniej skazany - czy więc nie czas się do niej przyzwyczajać? Czując pieczenie oczu, odwrócił się tak by leżeć plecami do drzwi. Nie chciał by Blanca przypadkiem zobaczył jak płacze. Już w cholerę z ujmą na honorze. Troska jaką by wykazał starszy tylko by go dodatkowo raniła. Yut pozwolił łzą lecieć swobodnie.

- Dlaczego wciąż mnie ranisz? Dlaczego? - zapytał.

Odgarnął mokrą grzywkę za ucho, zamykając oczy kiedy usłyszał, że drzwi otwierają się. Za późno już było by ułożyć się w wygodną pozycję embrionalną toteż musiał jakoś wytrzymać w tej mniej wygodnej - z wyciągniętymi nogami, jedną ręką pod głową a drugą na brzuchu. Choć puszysty dywan skutecznie wyciszał kroki zbliżającej się osoby, młodszy wyraźnie czuł, że mężczyzna stoi tuż za nim. Pochylił się nad nim by sprawdzić, czy czarnowłosy zasnął. Mocno zmrużył powieki, lecz jego oddech był spokojny - co przychodziło mu z trudem, bo serce waliło niesamowicie, a on musiał oddychać jak najpłycej żeby oszukać Blancę.

||BF OS||  ~Security~ ||Yut Lung||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz