1: Ty zdrajco!

1.6K 95 39
                                    

Jak ja mogłem być takim idiotą?

Cały czas zadawał sobie w myślach to pytanie. Nie mógł się pogodzić ze swoją głupotą i złamaniem pewnej obietnicy, która doprowadziła jego partnera do ciężkiego stanu oraz wylądowania w szpitalu. Dał mu słowo, że może na niego liczyć. Powiedział, że razem wykonają tą misję, a wyszło jak wyszło. Szatyn mógł tylko pluć sobie w twarz.

Skakał z nogi na nogę, nie mogąc się doczekać, aż widna się zatrzyma. Chciał zobaczyć rudowłosego i wyjaśnić dlaczego się nie zjawił, dlaczego go zawiódł oraz dlaczego będzie dla niego zdrajcą. Wyrzuty sumienia zatruwały duszę niedoszłego samobójcy. Nie mógł sobie tego wybaczyć. Po prostu czuł się podle.

W końcu małe pomieszczenie zatrzymało się na piętrze szpitalnym w mafijnym budynku. Kiedy tylko drzwi ustąpiły mężczyzna wybiegł z nich jakby został wystrzelony z procy. Zwinnie wymijał personel oraz innych pacjentów przynależących do Portowej Mafii. Nie zawsze udało mu się kogoś ominąć, więc zdarzyło mu się na kogoś wpaść. Słyszał tylko wiązankę przekleństw oraz wyzwisk rzucanych w jego stronę. Normalnie by zareagował, jednak teraz miał coś ważniejszego na głowie – swojego rannego przyjaciela. Nawet nie wiedział w jakim jest stanie.

Dotarł pod odpowiednie drzwi, które mieściły się na końcu korytarza. Stanął przed nimi, tępo wpatrując się w nie. Zdarzało mu się, że czasami nie dezaktywował zdolności rudowłosego na czas i ten dość często miał do niego o to pretensje. Tym razem było inaczej. Nie tylko przyszedł za późno, ale znalazł się tam w dosłownie ostatniej chwili. Tak mało brakowało, by jeden z najsilniejszych członków mafii zginął tak haniebną śmiercią. Bał się jego reakcji. Nie wiedział jak ten zareaguje na to, ani czy w ogóle jest przytomny.

Zacisnął dłoń na klamce. Zimno metalu otuliło palce herszta. Z gwizdem wypuścił powietrze. Już miał nacisnąć na nią, jednak przerwał mu melodyjny głos, najprawdopodobniej należący do kobiety.

– Pan Nakahara nie życzył sobie żadnych odwiedzin – rzekła kobieta.

Powoli się odwrócił do niej twarzą. Pielęgniarka była sporo niższa od mężczyzny, zapewne od jego przyjaciela też. Ubrana była w odpowiedni uniform. Długie blond włosy miała spięte w koka. Twarz pokrywała cienka warstwa makijażu, który był praktycznie niewidoczny, z wyjątkiem kresek nad piwnymi oczami. Jedną rękę miała założoną na biodro, natomiast w drugiej trzymała ogromny plik dokumentów.

– Ależ to bardzo ważne – powiedział cały czas patrząc na jej twarz.

– Mówiłam, że to niemożliwe. Proszę stąd iść – zdjęła dłoń z biodra i wskazała palcem na drugi koniec korytarza.

– Ależ piękna kobieto – podszedł do niej, ujmując jej dłoń w swoje. – To mój przyjaciel i jest dla mnie niezwykle ważny. Muszę wiedzieć jak on się czuje. Jestem gotów zrobić wszystko, by osiągnąć ten cel. Nawet mogę popełnić podwójne samobójstwo z tobą, piękna kobieto. To byłby zaszczyt zakończyć swe życie przy twym boku. – Na koniec tego monologu ucałował wierzch dłoni zszokowanej pielęgniarki.

– Panie...

– Dazai. Osamu Dazai – przedstawił się, wchodząc dziewczynie w słowo.

– Panie Dazai wyraźnie powiedziałam, że nie i koniec. Czego pan nie rozumie? – spytała gniewnie, ściągając brwi do dołu.

– Czy ja proszę o tak wiele?

– Wręcz za dużo. Proszę stąd odejść i nie wracać w najbliższym czasie, albo najlepiej w ogóle. – Ciężkie westchnienie opuściło jej usta. Nie miała już siły tłumaczyć tej jednej rzeczy, którą chyba każdy by zrozumiał za pierwszym razem. Najwidoczniej Dazai należał do ludzi, którym trzeba coś wytłumaczyć w inny sposób.

Kwiat Zdrajcy |Soukoku|Hanahaki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz