Han Jisung był jednym, wielkim kłębkiem nerwów. Z niewiadomego mu powodu miał pewne przeczucie, że cokolwiek czekało na niego za obcymi mu drzwiami, miało przewrócić jego świat do góry nogami. Cokolwiek, a może raczej ktokolwiek.
Nieznajomy nie raczył pofatygować się o odpowiedź na jego ostatnią wiadomość. Co więcej, nawet jej nie odczytał.
Nie do końca pewny swoich odczuć co do sytuacji zapukał do drzwi i cofnął się o krok w tył. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć... dwadzieścia osiem... trzydzieści pięć... Powoli liczył sekundy.
Gdy zdążyła przeminąć pełna minuta, a zza drugiej strony nie wydobywał się absolutnie żaden dźwięk świadczący o zamiarze otworzenia drzwi, Jisung wybrał numer do domniemanego lokatora.
Monotonną ciszę w apartamencie przerwał głośny dźwięk telefonu. Jednak nikt nie spieszył się, by owy telefon odebrać.
Jisung nie miał wyboru, musiał się dostać do środka jak najszybciej.
Ustawiając się tak daleko od drzwi, jak tylko pozwalała mu niezbyt zadowalająca szerokość korytarza, rozpędził się i używając całej siły i ciężaru swojego ciała naparł na drewno.
Ale twarda bariera nie ustępowała, uparcie nie ruszając się i blokując dostęp. Jego ramiona uderzyły raz, drugi, trzeci.. Za czwartym podejściem jednak drzwi w końcu otworzyły się pod naporem starań i siły z głośnym trzaskiem.
Jisung odetchnął z ulgą i czule pocierał swoje obolałe ramię jedną z dłoni powoli i ostrożnie wchodząc w głąb obcego mieszkania.
Światła w środku apartamentu pozostawały włączone, a w powietrzu unosił się nieco duszący zapach mikstury alkoholu, potu i zioła. Po drodze nieintencjonalnie przewrócił parę plastikowych kubeczków, obszedł dookoła sofę i zatrzymał się dopiero, gdy dostrzegł tę jedną, szczególną figurę. Jego.
Scena rozgrywająca się pod jego nogami sprawiła, że zakręciło mu się w głowie. Nie było rozlewu krwi, nie było też żadnych śladów agresji i walki...A jednak, wiotkie ciało leżące twarzą do ziemi skręcało go od środka.
Nie żyje? Jisung był zbyt przerażony, by samemu się o tym przekonać... Ale nie miał wyboru, prawda? Musiał zrobić cokolwiek. Jeżeli mężczyzna faktycznie był martwy, powinien uciekać stąd jak najszybciej. Jeżeli był żywy, wtedy... musiał mu w jakiś sposób pomóc.
Zmusił więc samego siebie do ruszenia się z miejsca, w którym zastygł, i klęknął nad ciałem. Tuż obok głowy chłopaka dostrzegł jego telefon. Każde z powiadomień należało do J8sunga: nieprzeczytane wiadomości i nieodebrane połączenia. Czy był jedynym, który próbował się z nim skontaktować? Odłożył cudzy telefon z powrotom na ziemię i ostrożnie wyciągnął dłoń w stronę nieruchomej figury.
Dotknął niepewnie jego szyi układając palce przy tętnicy i szukając pulsu... nic.
Oczy Jisung a zaszły łzami.
"Nie! To się nie dzieje- nie możesz-"
Drżącymi opuszkami naparł mocniej na skórę drugiego czując obowiązek wyczucia pulsu.
Han Jisung był tchórzliwy. Jednocześnie był też upierdliwie odważny. Uwielbiał horrory; nienawidził trupów; przerażały go duchy; lękał się przed śmiercią i pragnął jej w tym samym czasie.
Nie poradziłby sobie ze zwłokami. A już na pewno nie dałby sobie rady z duchem chłopaka nawiedzającym go po nocach.
Zabrakło mu tchu, szumiało mu w głowie, a oczy zaszkliły się możliwie jeszcze bardziej - panika stała się niemal naturalną reakcją na prawie że wszystko.
Jego własny rytm serca przyspieszył zbyt gwałtownie, przeszkadzał mu w wyczuciu tego, który akurat bardziej go interesował. Jisung zmylił sam siebie. U drugiego faktycznie był wyczuwalny puls. Po prostu... zgrał się tempem z pulsem Jisung. Ich rytmy serca były zsynchronizowane - to dlatego nie był w stanie wyczuć go na samym początku.
Kamień spadł mu z serca na wybijający puls pod opuszkami palców. Przewrócił chłopaka na plecy i sprawdził oddech podtykając mu palce pod nos. Pojedyncze, niestabilne podmuchy wydostawały sie z jedynie jednego nozdrza. Drugie było kompletnie zapchane.
Mechanizm napędzający umysł Jisunga zaczął w końcu pracować na pełnych obrotach prędko łącząc fakty - ten skurwiel wciągał prochy. To zapewne musiała być albo kokaina, albo meta amfetamina, jako te najbardziej popularne i dostępne na terenie kampusu.
Nieregularny puls, wysoka temperatura ciała, 'nie mogę się ruszyć', wszystko to sprowadzało się do faktu, że chłopak prawdopodobnie dostał paraliżu nim zemdlał od zbyt wysokiego ciśnienia; a to oznaczało jedno - przedawkowanie.
Dopiero teraz spostrzegł się jak rozpalona była skóra drugiego. Zupełnie jakby się palił od środka.
Niewiele czasu zostało.
Jisung wyleciał w popłochu otwierając i zamykając na zmianę każde napotkane na swojej drodze drzwi, uporczywie szukając łazienki. Bingo. Trafił w jackpot, łazienka z wanną.
Zostawił drzwi szeroko uchylone i wrócił do chłopaka. Zgarniając wątłe ciało mężczyzny chwycił go w ramiona i podniósł, co okazało się dużo większym wyzwaniem, niż początkowo zakładał.
"Powinienem na nowo zacząć ćwiczyć z Changbinem," warknął pod nosem Jisung udając się z ciężarem do łazienki.
Najdelikatniej jak potrafił ułożył chłopaka w wannie odkręcając od razu zimną wodę. Jego wątłe mięśnie poddawały się, wskutek czego zaczął zsuwać się coraz to głębiej do wody. Jisung warknął z frustracji i chwycił go za ramiona tak, by głowa wystawała poza armaturę. Ostatniej rzeczy jakiej potrzebował, to utopić dziś losowego ćpuna.
"Błagam, obudź się..." westchnął cicho Jisung, po czym odważył się spojrzeć na twarz drugiego. Ostro zarysowana linia szczęki, wysoko osadzone kości policzkowe, idealny nos, długie rzęsy... wydęte usta; żywy posąg. Kontrastowo, jego policzki były zapadnięte, na skórze pojawiła się cienka warstwa zimnego potu, pod oczami malowały się szare cienie; przypominał bardziej właśnie cień człowieka, aniżeli żywą istotę.
Wyglądał tak spokojnie - jak gdyby najzwyczajniej w świecie zasnął aniżeli byk jedną nogą w grobie. Jak upadły anioł. Jisung do strzegł piękno śmierci.
Jego wzrok posunął się niżej, wzdłuż gardła, gdzie przyuważył tatuaż węża po jednej stronie jego szyi. Jisung nie powstrzymując się obrysował jego kontur opuszkami dłoni czując, jak rozpalona skóra płonęła pod jego dotykiem.
Wrócił spojrzeniem na jego twarz, przykładając szczególną uwagę do każdej z uwydatnionych cech raz jeszcze. Blada skóra, nieco spocona linia czoła, ciemne wory pod oczami, jeszcze ciemniejsze oczy, wpatrujące się głęboko wgłąb jego duszy.
Jisung gwałtownie wciągnął powietrze i niemal wpadł do wanny z zaskoczenia."Han Jisung... Na co się tak gapisz?"
Lee Minho zmartwychwstał.
▫️▫️▫️
ohlinodear
CZYTASZ
numb to the feeling // minsung // tłumaczenie pl
Fanfictiongdzie uzależniony niespotykanie zakochuje się w swoim dilerze ▫️ lub alternatywnie ▫️ lee minho nie potrafi sam sobie pomóc, więc han jisung się tego podejmuje pytanie brzmi, który z nich tak naprawdę potrzebuje zostać ocalonym, gdy obaj są wyniszc...