Lee Minho nie należał do słabych. W swoim mizernym życiu zniósł wiele bólu, zarówno tego psychicznego, jak i fizycznego. Jego żywot był w zasadzie tożsamy z nieustanną walką. Walką z rodzicami, walką o swoją wolność. Do tego stopnia, że polubił samemu wszczynać pomniejsze walki z przypadkowymi, niczemu nie winnymi osobami na własnych imprezach - jedynie dlatego, że był zadziornym skurwielem. Upewniał się, że sam również dostał parę ciosów... by po chwili zgrabnie zdobyć bezwzględną przewagę. Uwielbiał tę dawkę bólu.
Ludzie uważali go za powalonego. I mieli absolutną rację. Czasami miewał wrażenie, że nawet sama śmierć się przed nim obawiała. Jak do tej pory, dwukrotnie uwinął się od śmierci. Lub, to śmierć uwinęła się od niego.
Teraz już trzykrotnie.
Lee Minho był waleczny. Na swój własny sposób. Sposób posilający się oszustwami. Oszukał swoje przeznaczenie wiele razy, a jednak, czuł jakby to przeznaczenie oszukało jego.
Lee Minho był zwycięzcą, nawet jeśli samego siebie postrzegał jako straceńca. Może właśnie dlatego nie odczuwał satysfakcji ze swoich zwycięstw, bo wiedział, że nie grał czysto. Ale przecież grał czysto całe swoje dzieciństwo - nastąpił jego czas, by w końcu obrać łatwiejszą ścieżkę.
Tym, co czyniło jego ścieżkę łatwiejszą, były właśnie narkotyki: jego środek i metoda oszustw.
Ciało ludzkie składa się w około 75% z wody. Cóż... ciało Minho składało się w około 75% z narkotyków.
W zasadzie, to narkotyki uczyniły go odpornym na śmierć. A to był naprawdę niefortunny zbieg okoliczności dla kogoś, kto marzył o czymś zupełnie przeciwnym.
Już trzykrotnie był tak blisko tak pożądanego końca jego dni. Pierwsze dwa razy to Seungmin przywrócił go do żywych - wymuszając na jego ciele prawidłowe funkcjonowanie, wykorzystując całą posiadaną wiedzę zdobytą w szkole medycznej i dzięki pielęgniarskiej karierze, w której dorabiał.
Jednak tym razem ktoś inny go odciągnął od granicy.
Z początku jedynym co słyszał było echo i pojedyncze zakłócenia, a jego wzrok pozostawał rozmyty - jak gdyby znajdował się pod wodą. Światło wokół tańcowało. Świat kręcił się dookoła z niesamowitą prędkością. Wszystkie jego mięśnie były napięte, ale on sam czuł się, jakby były z galarety.
Tuż potem poczuł delikatny jak pióro dotyk na szyi, wspomagany silnym uściskiem na ramieniu. Ciekawskie palce śmigały po konturach węża. Wąż. Po wytatuowaniu go odkrył, jak wrażliwym miejscem była jego szyja. Szczególnie w miejscu samego malunku.
Przymknął oczy raz jeszcze, a znajomy dreszcz przebiegł wzdłuż jego kręgosłupa. Był pewien, że jedynie narkotyki były w stanie tak na niego oddziałać... Więc co takiego dawało podobne uczucie? Uchylił powoli powieki starając się wyostrzyć swoją wizję. Kto...?
Zmrużył oczy próbując jednocześnie lepiej przyjrzeć się sylwetce przed nim. Jeden po drugim, fragmenty układanki zaczęły przypominać spójny obraz. W tym, parę dużych, okrągłych oczu wpatrujących się w niego w konsternacji.
"Han Jisung...", wychrypiał drżącym głosem i ze ściśniętym gardłem. Nie znali się, nigdy wcześniej na siebie nie wpadli; a jednak, Minho go rozpoznał. Przełknął nadmiar śliny i skrzywił, niezadowolony stanem i prezentacją własnego głosu.
A po chwili, z leniwym, acz zadziornym uśmiechem dodał, "Na co się tak gapisz?"
Wybity z tropu chłopak jedynie zamrugał kilka razy, zbrakło mu jakichkolwiek słów.
"Czy ty...? Jak się czujesz- Nie, zaczekaj, kiedy się wybudziłeś?" mamrotał Jisung puszczając Minho, a samemu zajmując miejsce na chłodnych, łazienkowych kafelkach.
Uśmieszek zanikł na twarzy Minho, zamiast tego zastąpiła go najbardziej beznamiętna ekspresja, na jaką mógł się zdobyć, "Dopiero się ocknąłem. Czułem się, jakbym tonął... A teraz czuję się, jakbym zamarzał-," spuścił wzrok i dostrzegł swoje nadal w pełni ubrane i przemoczone ciało. Uniósł brew w zdumieniu, "Nie przypominam sobie, żebym brał kąpiel, i to jeszcze w ubraniach? Jest zimno,, do cholery-"
Jisung uśmiechnął się poniekąd nieśmiało i podrapał po karku, "Twój organizm tego potrzebował; musiałem to zrobić, żebyś tu nie umarł. Nie dostanę żadnego 'dziękuję' za uratowanie ci życia?"
Minho zadrwił nieczule, "Dzięki, ale byłbym bardziej wdzięczny, gdybyś po prostu pozwolił mi umrzeć."
Oczy Jisunga były spore, jednak po usłyszeniu tych słów podwoiły swój rozmiar, "Przecież to ty prosiłeś, żebym tu przyszedł-"
"Tak, bo od zawsze jestem sam - nie chciałem do tego jeszcze umierać samotnie," w jego głosie wyczuwalna była nutka zagnębienia, jednak mimo tego, nie zdradzał on większych emocji. Jedyną odpowiedzią była cisza; Minho prędko ją przerwał. "Więc, gdzie moje zamówienie?"
Jisung poczuł się, jakby ktoś sprzedał mu soczyste uderzenie prosto w twarz - koleś właśnie zmartwychwstał po przedawkowaniu, a nadal chciał więcej? Miał ochotę zwyzywać go od jebniętych, samemu odmówić współpracy... Ale rozumiał to - sam w końcu nie był lepszy. No dobra, może jednak faktycznie był odrobinę lepszy.
"Gdzie moje pieniądze? I za kogo ty mnie masz, chłopca na posyłki?" Jisung także należał do tych, którzy używali humoru jako mechanizmu obronnego.
Minho niemal go wyśmiał, "Nie płacę gotówką."
Jisung zmieszał się porządnie, "Co masz przez to na myśli? Nie bawię się w przelewy."
Teraz to Minho był zdezorientowany, "Jackson nie powiedział ci jak-" Przerwał mu jednak dźwięk otwierania drzwi frontowych i wściekły Seungmin nawołujący go.
"Lee kurwa Minho, jesteś do cholery martwy!"
Minho jedynie przewrócił oczami. "Zaklucz drzwi."
Jisung niemal uderzył głową o zlew, "Co!?"
"Zaklucz te jebane drzwi," wymamrotał ponuro, "Ostatniej rzeczy, jakiej teraz potrzebuję, to mój współlokator i jego wywody."
Jisung dostosował się i spanikował słysząc zbliżające się kroki. Wypuścił z siebie zmęczone westchnięcie i przekręcił zamek, "Zapowiada się na długą noc..."
▫️▫️▫️
ohlinodear
CZYTASZ
numb to the feeling // minsung // tłumaczenie pl
Fanfictiongdzie uzależniony niespotykanie zakochuje się w swoim dilerze ▫️ lub alternatywnie ▫️ lee minho nie potrafi sam sobie pomóc, więc han jisung się tego podejmuje pytanie brzmi, który z nich tak naprawdę potrzebuje zostać ocalonym, gdy obaj są wyniszc...