1.

279 16 1
                                    

Siedziałam w swoim gabinecie, spoglądając przez przeszkloną ścianę na rozświetlony Nowy York. Patrząc na miasto, które nigdy nie zasypia, zawsze myślało mi się lepiej. Światła, gwar, szum samochodów, czy ludzie, którzy spieszą się nawet w środku nocy zawsze dodawały mi siły, której akurat dzisiaj bardzo potrzebowałam.

Bycie szefem nowojorskiej mafii potrafi przysporzyć wiele stresu, jednak muszę zachować zimną krew, nie mogę okazać żadnych uczuć. Właśnie tym kieruję się w swoim życiu. Brakiem jakichkolwiek uczuć. 

Z moich rozmyśleń wyrwało mnie donośne pukanie do drzwi. Po chwili do pomieszczenia wszedł rosły mężczyzna. Miał 48 lat, jego ciało pokryte było masą tatuaży. Nie należał do zbyt przystojnych, jednak był jednym z najbardziej zaufanych ludzi. Razem z moim ojcem zajmowali się interesami, kiedy byłam jeszcze dzieckiem.

- Witaj, Gus. Co cię do mnie sprowadza w środku nocy? Mam, nadzieję, że nie zakłócasz mojego spokoju bez poważnego powodu.- powiedziałam z powagą w głosie; byłam lekko rozdrażniona faktem jego przybycia, w tym momencie potrzebowałam pomyśleć w samotności.

- Wybacz Lauren, ale dobrze wiesz, że nie przyszedł bym, gdybym naprawdę nie miał ku temu poważnych powodów. - zaczął, a po jego głosie można było wyczuć, że nie ma dobrych wieści.-Rozmawiałem właśnie z Normani, policja szykuje obławę na twoje biuro, podobno doszukali się jakichś nieprawidłowości w rozliczeniach, nie mamy zbyt wiele czasu. Z tego, co  wiem, planują akcję na jutro miedzy 2 a 3 w nocy.

- Rozumiem.- zatrzymałam się na chwilę w swojej wypowiedzi, aby przeanalizować i wymyśleć w głowie plan.- Zwołaj wszystkich do sali konferencyjnej na godzinę 9 rano. Mają być wszyscy bez wyjątku. Wszystkie wtyki i ludzie z terenu również, a teraz idź odpocząć. Jutro czeka nas ciężki dzień, Gus. -powiedziałam, bez cienia jakichkolwiek uczuć i wróciłam do wpatrywania się w miasto, które od zawsze należało i będzie należeć do rodziny Jauregui.

Mężczyzna już nic nie odpowiedział, skinął tylko głową z kamienną twarzą i wyszedł z mojego gabinetu. Ja natomiast zabrałam się do pracy i dokładnego przemyślenia sytuacji. Wyciągnęłam z szuflady mojego dębowego biurka kieliszek, napełniłam go alkoholem, który również się w niej znajdował i duszkiem wypiłam zawartość naczynia. Nie skrzywiłam się jednak, moje uzależnienie trwa zbyt długo, bym gorzki płyn jakkolwiek mnie odrzucał. 

Moje myśli znów powędrowały w kierunku problemu w postaci policyjnej obławy. Idioci, dalej myślą, że mnie przyskrzynią, ale mnie nie da się złapać. Uśmiechnęłam się na ostatnią myśl i zabrałam się do pracy, aby jutro na zebraniu przedstawić moim ludziom plan idealny.



StrenghtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz