II rozdział

14 1 5
                                    


Był tam mój najlepszy przyjaciel - Michael. Na zmianę on dostawał lub koleś pod nim, ale Michael miał tą przewagę, że był lepiej zbudowany od tamtego.

-Mike zostaw go! - krzyknęłam ze złością

Mike nigdy nie wszczynał bójek, więc musiało się coś poważniejszego stać. A ja nie chciałam patrzeć, jak ktoś obija Michaela.

-Jeszcze raz powiesz takie słowa, a skończy się to dla ciebie dużo gorzej - wypowiedział to tak cierpkim i nieprzyjemnym głosem, że nawet największy twardziel przestraszyłby się.

Zszedł z niego i nawet nie popatrzył na mnie, a najzwyczajniej w świecie poszedł sobie do szkoły. O co mu chodzi? Coś zrobiłam? Chyba nie chce ze mną gadać, ale ze mną nie ma tak łatwo. Pobiegłam za nim i chwyciłam go za ramię. Strzepnął moją rękę, jakby był na mnie zły.

Dopiero po chwili dreptania za nim, czym chyba go zirytowałam, odwrócił się. Zrozumiałam, że musiało pójść o coś poważnego, bo dawno nie wiedziałam, aby jego spojrzenie płonęło taką złością.

-Co się stało? – zapytałam zdezorientowana. Nigdy się tak nie zachowywał a parę dobrych lat już się znamy.

- Nic, a co? – odpowiedział jak gdyby nigdy nic. No przecież na porządku dziennym są bójki, prawda?

-Co się stało przed szkołą? O kim mówiłeś, że jak jeszcze raz ktoś ją tak nazwie to pożałuje? Dlaczego jesteś taki oschły dla mnie? Nie przywitałeś się, nie gadasz ze mną, masz mnie w dupie. -  Wysłałam mu serię pytań, a mój głos nasiąknięty był żalem.

- Nic się nie stało do cholery! Zasłużył to dostał, a reszta nie powinna cię obchodzić, zrozumiano? Jak chcesz Harper to możemy po szkole iść w trójkę na obiad, ja ty i Sofie.

-Ehh, jeszcze to od ciebie wyciągnę, nie odpuszczę tak łatwo - zaśmiałam się - możemy iść, to lecę jej oznajmić ten pomysł. Narazie.

- Narazie.

Michael był starszy o rok tak samo jak i Matt, Diego, Nicholas. Ta czwórka jest święta, wszędzie razem chodzą, jak coś się dzieje razem idą, choćby miało się to skończyć źle dla każdego. Jeden wskoczył by w ogień za drugiego. Wygląda to na przyjaźń, która jest wieczna.

AAAAAAAAA, DZWONEK, GDZIE JA MAM LEKCJE, MAM Przejebane.

Biegiem latałam po korytarzu aż w końcu znalazłam Sofii, która czekała na mnie przed klasą. Bowiem wiedziała, że gubię się w tej szkole, więc mamy układ że ona zawsze na mnie czeka, a w zamian nie dostaje nic ode mnie. Ja to się umiem ustawić, nie to co Ci frajerzy.

- Chodź bo Profesor Newton, już się niepokoi gdzie jesteś – zachichotała.

Jest to nauczyciel od biologii, lubię go, pomimo tego, że jest w cholere wymagający. Ale często z nami żartuje i ubóstwia czarny humor, więc za samo to ma ogromnego plusa.

-Ohh, są już panienki. Harper znowu się zgubiłaś? – Zapytał radośnie

- Panie Newton, to nie moja wina, że ta szkoła ma miliony korytarzy, dziur czy czegokolwiek innego! - zaśmiałam się.

- Siadajcie już do ławek. Kontynuujemy szkielet człowieka.

Lekcja była ciekawa, więc cały czas uważnie słuchałam. Ale niestety typek zapowiedział kartkówkę, co za tym idzie, masa nauki... A miałam tak zajebiste plany - W sobotę iść z Sofie i Michaelem, Mattem i jego kolegami do kręgielni. W niedzielę tą samą grupą, mieliśmy udać się na plażę. Ale chyba, któreś z tych wydarzeń odpuszczę, bo nie chce zawalić sobie ocen. Pobawią się bezemnie.

_-_-_

Zamówiłam naleśniki z serem polane sosem truskawkowym, uwielbiałam ten specjał w restauracji Baw i jadaj.
W oczekiwaniu na jedzenie, zaczęliśmy gadać o wszystkim i o niczym, jak to zwykle u nas bywa, ale jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Czemu Mike bił się? Czemu nie powiedział o kogo chodzi? CZEMU NIC MI NIE POWIEDZIAŁ?!? Te pytania od początku dnia krążyły mi po GŁOWIE. Musiałam za znać ukojenia własnej ciekawości, więc nie było szansy, że mu odpuszczę.

- Mike co ty odjebales rano przed szkołą? O co chodziło? Lub o kogo? – po tych pytaniach przyjaciele oderwali się od rozmowy we dwoje i zdezorientowni patrzyli na mnie.

-Ale o co chodzi? – zapytał, jakby niczego nieświadomy.

- Twojej bójki zzzzz.... Czekaj daj pomyśleć. - zastanowiłam się, nie mogłam przypomnieć jak miał na imię - Johnem? Tak z nim, co zrobił? O co do cholery poszło?!

-Ach no tak, nic takiego. - odpowiedział, spoglądając na jedzenie, które przed sekundą przyniósł kelner.

-Jak nic takiego?! Chłopie okładałeś go pięściami jakby ci przynajmniej psa zabił.

-No bo zabił - Spojrzał na mnie poważniej

-Ale ty nie masz psa - prychnęłam

-Bo go zabił - popatrzył na mnie jakbym to ja mu psa zabiła

Ale wiedziałam że jest to kłamstwem, każdy kto go choć odrobinę zna wie, że rodzice nie pozwalali mu mieć żadnych zwierząt, bo zniszczą kanapę czy inne takie gówna. Ale czemu nie chciał powiedzieć prawdy? Zaraz się wszystkiego dowiem.

-Sofie co ty tak cicho siedzisz?

-Bo jem? - oznajmiła ironicznie.

- Dobra mówcie mi co się dzieje! - krzyknęłam do nich.

- No co poszarpalem się z tamtym typem, bo cię obrażał, więc zasłużył i to tyle. Przestań drzeć mordę, bo patrzą na ciebie jakbys przyleciała z misji w kosmosie i nie zdążyła się przebrać - drugą część powiedział z uśmiechem zarezerwowanym tylko dla niego. Ale zupełnie je zignorowałam.

-Że co? Czemu mnie wyzywał? Jak? Czekaj, chwila momento. John mnie wyzywał? Przecież gdy spotykaliśmy się na korytarzu posyłał do mnie uśmiechy, puszczał oczka, był miły - byłam tak zdezorientowana jak nigdy.

- No to. Skąd mam wiedzieć? Od dziwek, że jesteś łatwa, że dajesz dupy każdemu. Tak ten sukinsyn cię wyzywał. Może byl w tobie zakochany, a ty go zlałaś? Nie wiem, ale wiem to że nikt nie będzie ciebie obrażać. – chłopak wypowiadając te słowa, sprawił dwa uczucia w moim ciele - smutek, bo myślałam, że John jest w porządku facetem, a drugie to poczucie bezpieczeństwa – Nikt nigdy nie ma prawa ciebie obrażać, ani Sofie, Thewa, Diego czy Nikolasa.

- Dziękuję - wypowiedziałam szczerze.

- Proszę - zaśmiał się.

Po skończeniu obiadu udaliśmy się do swoich domów. Mike podwiózł mnie, a Sofie wróciła na nogach.

W końcu zobaczę się z tatą! Wchodząc do domu, usłyszałam śmiechy i chichy. Było tak przytulnie i domowo.

- Cześć wam! - zawołałam

- Witam moje kochanie - krzyknął tata, a jego głos dochodził z kuchni, więc się tam udałam.

Udalam sie tam, a zbliżając się do kuchni poczułam zapach pieczonego kurczaka.




To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 04, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

We'll never finish itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz