~Alex
Z nicości niebytu wyrwał mnie znajomy dźwięk rogu.
Nic nie widziałam i nic nie wiedziałam. Kim jestem? Jak się nazywam? Gdzie ja jestem? Obok wroga? Czy przyjaciela? I czemu ten róg ciągle mi dźwięczy w uszach i czemu jest mi tak znajomy?
No i nagle wszystko wróciło. Nazywam się Alexandra Pevensie. Mam piętnaście lat. Pochodzę z Anglii z niemagicznego świata, ale od dziesięciu lat mieszkam w Narnii w magicznym świecie. Od pięciu lat przeżywam przygody razem z jednorożcem, przyjaciółką, Strzałą. Ogólnie to mam czwórkę starszego rodzeństwa, gdzie oni wszyscy są monarchią, a ja zwykłym rycerzem, o którym nikt nie pamięta.
Ta. To przypomniałam sobie swoje życie.
Po kilku minutach leżenia, postanowiłam spróbować wstać. To spróbować jest dość ważne, bo czułam się całkowicie otępiała, jakbym spała ze sto lat. Jak tylko próbowałam się podnieść to od razu upadałam. Ręce miałam bardzo słabe, a nóg to właściwie nie czułam. Co się stało, na Aslana!? Gdzie moja masa mięśniowa!? Tyle trenowania i to wszystko na nic!? Czemu ja w ogóle tak się czuję? Ostatnie co pamiętam to jazda na Strzale, wyścigi z Martą i Kasią i.. aa, no tak. Zemdlałam. No to już widzę kolejny wykład o tym, że o siebie nie dbam. Super.
Ale mam pytanie za sto punktów. Czemu dokładnie zemdlałam? Może jeśli wyjdę i kogoś znajdę to dostanę wreszcie odpowiedzi na pytania i może jeśli przestanę gadać sama do siebie to nikt nie dowie się, że jestem walnięta.
Podjęłam się kolejnej próby wstania i odniosłam sukces. Utrzymałam się na rękach, a moje nogi nawet zaczęły działać.
Ledwo udało mi się stanąć i wreszcie się rozejrzałam gdzie jestem. To w sumie wyglądało jak wnętrze namiotu. Dużego namiotu. Takiego jakie używają centaury. Ulżyło mi. Jestem na terenie przyjaciela, a w rogu namiotu dostrzegłam moją torbę i miecz.
Na wszelki wypadek złapałam oręż w dłoń, torbę zarzuciłam na ramię i pomału wyszłam z namiotu. Ostrożności nigdy za wiele. Jest mała, taka ociupinka możliwość, że życie bez dachu nad głową sprawiło, że stałam się troszkę paranoiczną osobą.
Na zewnątrz zobaczyłam więcej namiotów. A na samym środku polany, gdzie znajdował się obóz, było jakieś spore zgromadzenie kopytnych. Oczywiście ruszyłam w tamtą stronę.
-Zabieram mój oddział, by odnaleźć tego kto znalazł i zadął w róg. Reszta zostaje tu i broni obozu. - powiedział chyba przywódca.
-Przepraszam. - wychrypiałam. Nagle poczułam wielkie pragnienie. - Czy mogę dostać wody?
Wszyscy patrzyli na mnie jak na ducha. Wszyscy oprócz młodego centaura, który przyniósł mi wody w kubku. Podziękowałam kiwnięciem głowy i naraz wszystko wypiłam.
-No. Skoro już mogę normalnie mówić, czy ktoś wytłumaczy mi co tu robię i coście za jedni? Nie kojarzę was. Którym stadem jesteście? - odezwałam się po chwili, gdy zrozumiałam że nikt nie zamierza rozpocząć rozmowy.
-Jesteśmy jedynym stadem w Narnii. - odpowiedział mi młody centaur. Reszta dalej się tylko patrzyła.
-Że słucham? - niedowierzałam. - Przecież w Narnii są cztery stada.
-Od twoich czasów, pani, minęło wiele lat. - nagle odezwał się przywódca.
-Jak to wiele lat?! - zaczynam się denerwować. Co tu się dzieje? - Przecież zemdlałam tylko na chwilę. Gdzie są driady Marta i Kasia? Oraz jednorożec Strzała? Na pewno wezwały was gdy zasłabłam. Żadna z nich nie zna się jakoś bardzo na medycynie.
CZYTASZ
Forgotten
FanfictionAlternatywna wersja moich wcześniejszych książek o Narnii i rodzeństwie Pevensie. Trzeba przeczytać pierwszą część - "The last one", by zrozumieć tą książkę. Pozostałe dwie części już nie są ważne do tej historii. *--------* Alexandra Pevensie zawsz...