8. Przyjaciele

362 50 143
                                    

Oikawa nawet nie umył twarzy. Od dobrej godziny po prostu siedział na podłodze obok łóżka, niezbyt przejmując się tym, że brudzi i moczy pościel łzami oraz krwią.

Schował głowę w poduszki i jęknął przeciągle. Gdyby mógł, to by to wszystko odwołał. Byleby tylko nigdy nie pobił się z Iwą...

Nagle drzwi jego pokoju otworzyły się.

- Nie chcę jeść obiadu, mamo. - mruknął.

- Nie pierdol. - usłyszał, na co szybko podniósł głowę i spojrzał na gościa stojącego w progu.

Przełknął ślinę i od razu ustawił się w bojowej pozie.

- Znowu przyszedłeś mnie obijać? - warknął - Idź sobie.

Iwaizumi z grobową miną wystawił przed siebie tylko wodę utlenioną i waciki.

- Przyszedłem pokojowo. - oznajmił - Mogę?

Tooru przechylił głowę, wręcz niezauważalnie nią kiwając. Zerknął na twarz przyjaciela. Miał niewielki plaster na rozwalonym łuku brwiowym, pękniętą wargę, a na policzku miał ślady zadrapania aż do krwi.

Hajime podszedł do biurka i rozłożył na blacie przyniesione wcześniej akcesoria.

- Ale muszę przyznać, że masz parę w łapie. - oświadczył z lekkim śmiechem, nie odwracając się do szatyna.

Oikawie to wszystko nie pasowało. Najpierw się biją, a teraz mają sobie ze sobą żartować?

Zresztą, żartujący Iwaizumi był po prostu dziwny, bo bardzo rzadko żartował.

- Dobra, o co ci chodzi?

As popatrzył na niego ze zmarszczonymi brwiami.

- Siadaj, nie gadaj. - odsunął krzesło od biurka.

Kapitan zmierzył go nieufnym wzrokiem, ale koniec końców usiadł na przygotowanym dla niego fotelu.

- Powiesz mi...

- Powiem, jak skończę. - przerwał mu Hajime, przykładając mu wacik do rozciętej na czole skóry, na co tamten niekontrolowanie jęknął z bólu.

***

- Cholera. - wyszeptał prawie że przez łzy - Przecież na treningu było dobrze!

Wyczerpany kolejnymi próbami Hinata leżał na ziemi. Nie wiedzieć czemu, ten nowy atak, przy którym otwiera oczy, nie chciał im wyjść, mimo że wcześniej szedł im wyśmienicie.

- Chodźmy do domu. - zaproponował Tobio, łapiąc piłkę w dłonie - Może jesteś już zmęczony...

- Nie! - zerwał się na równe nogi - Muszę spróbować jeszcze raz!

Kageyama popatrzył na niego w zamyśleniu. Musiał przyznać, że ta nieudolność ataków go niepokoiła, szczególnie że w przyszłym tygodniu miały odbyć się kwalifikacje, ale w tym momencie bardziej martwił się o Shouyou.

Podał mu jednak piłkę, którą rudowłosy mu podrzucił, a on ją wystawił. Shouyou trafił. Ledwo, bo jedynie końcówkami paznokci, ale jednak.

Hinata syknął coś pod nosem.

- Powstrzymujesz się, prawda? - warknął, patrząc na czarnowłosego, któremu momentalnie odebrało mowę.

Już kiedyś przerabiali ten temat.

- Słucham?

- Przecież widzę. - zmarszczył brwi - Kiedyś też tak było.

- Gówno prawda. - Kageyama zmroził go wzrokiem - Ja się nigdy nie powstrzymuję.

ImprezaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz