Pewnego dnia obudziłam się o świcie, a moje myśli zaczęły krążyć wokół tego, co wydarzyło się w moim życiu. Zaczęłam od wczesnego dzieciństwa, które nie należało do najszczęśliwszego... Nie było ono też najgorsze, bo ciężko zakwalifikować je jako okropne - miałam dach nad głową, pełną lodówkę, możliwość samorozwoju. Oczywiście, do pełni idealnego obrazka brakowało dużo i to nawet bardzo.
Wiesz jak to jest, zawsze chce się więcej. Istnieje jeszcze druga opcja, nie jestem osobą, która stawia się w centrum całego wszechświata oraz tą, która nie sądzi, że to wokół niej krąży słońce. Chociaż muszę przyznać, że wizja ta bywa ujmująca i jakaś drobna część mnie chciałaby się tak poczuć. W końcu w każdym z nas znajduje się malutka, niewidzialna cząstka, która chce zostać zauważona.
Do bycia egoistką mi daleko, ale zdarzają mi się epizody, podczas których nie potrafię zapanować nad moim egoizmem. Wydarza się to wtedy, gdy stwierdzam, że gorzej być nie może, a moja egzystencja chyli się ku upadkowi. Wtedy stwierdzam, że najlepiej byłoby zniknąć, bo to JA jestem źródłem wszystkich problemów, które mnie otaczają ze wszystkich możliwych stron. W takich momentach stawiam się w centrum, lecz nie wszechświata. Do tego brakuje mi odwagi oraz większej pewności siebie.
Właśnie tamtego dnia myślałam o sobie, jako o źródle całego zła i zastanawiałam się, czy istnieje jakiś przepis, aby móc je usunąć i zacząć czerpać radość ze świata oraz jego dobrodziejstwa. Stawiałam sobie pytania, na które nie znałam odpowiedzi. Na przykład, zadałam sobie pytanie o to, kto bardziej zawinił podczas procesu mojego dorastania i stawania się kobietą ze zniszczonym poglądem na... właściwie wszystko.
Siedząc teraz i zastanawiając się nad tym wszystkim, nie pamiętam o czym jeszcze rozmyślałam tamtego poranka. Może o tym co zjem na obiad? O! Albo o ludziach, z którymi mam różnego rodzaju więzi? Moja pamięć nie należy do najlepszych ani do najgorszych. Warto zaznaczyć, że mimo tego, jestem pamiętliwa i nigdy nie zapominam o najróżniejszych głupotach. Czas na jakiś przykład, więc pierwsza sytuacja, jaka przychodzi mi na myśl miała miejsce wiele lat temu, gdy byłam jeszcze dzieckiem. Miało to w pierwszej klasie podstawówki, kiedy byłam bardziej naiwna niż teraz, a zdanie innych ludzi liczyło się dla mnie bardziej od własnego. Wracając do historii, w ławce siedziałam z dziewczyną, z którą miałam neutralne relacje. Nie będę podawać jej imienia, bo po co, nie ma to sensu. Jestem pewna, że jej nigdy nie poznacie. Pewnego dnia na jednej z lekcji podniosła rękę i powiedziała do naszej wychowawczyni, że robię dziwne miny. Wiesz, siedmioletnia ja nie wiedziała o co jej chodzi, a co najlepsze, obecna ja również. Nawet nie patrzyłam w jej stronę, a na nauczycielkę lub zeszyt. Opcje były tylko dwie. W tamtym okresie nie lubiłam rozmawiać na zajęciach, bo byłam przykładną uczennicą, która starała się dbać o swój szkolny wizerunek i była ulubienicą nauczycieli. W późniejszych lata wiele się nie zmieniło w tym temacie, tu muszę być z Tobą szczera. W temacie rozmyślania nad moimi "dziwnymi minami" także nic się nie odmieniło i wciąż zastanawiam się o co jej chodziło. Najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że gdybym zapytała się ją o to dnia dzisiejszego, to nie odpowiedziałaby mi na to pytanie, bo pewnie nawet nie pamięta o tym wydarzeniu. Jestem tego święcie przekonana, ale nie będę wzywać świętych rzeczy, bo to nie w moim stylu ani według moich przekonań.
Chwyciłam do ręki książkę i otworzyłam ją na dwudziestej drugiej, aby móc powrócić do czytania, które wcześniej przerwałam przemyśleniami na przeróżne tematy. Tydzień temu zrobiłam obfite zakupy w księgarni, bo cierpiałam na pustki na półkach regału. Do mojego zamówienia dołożyłam kilka książek Johna Greena, w tym tę, którą właśnie powinnam czytać, ale nie potrafię przestać myśleć. Żółwie aż do końca wydaje się być książką typową dla nastolatków, początek nie zachwyca mnie, a główna bohaterka irytuje, jak nie wiem co. Jej obsesja na punkcie wszelkich rodzajów bakterii wpływa na mnie negatywnie, co utwierdza mnie w przekonaniu, że nie mogłabym się z nią zadawać. Dlatego jestem pod wrażeniem, że jej przyjaciółka jest w stanie się z nią przyjaźnić.
Kątem oka zobaczyłam, że ktoś wchodzi do mojego pokoju.
- Posprzątałabyś w tym pokoju, wszędzie syf. Na biurku leży tyle naczyń do mycia, a przed chwilą myłam, to nie mogłaś mi ich dać?! Jesteś już prawie dorosła, mogłabyś coś zacząć robić w tym domu, a nie same przyjemności! I ściągnij te słuchawki z głowy - nie odezwałam się ani słowem, bo wiedziałam, że nie skończyłoby się to dobrze. Byłam naładowana negatywną energią i potrzebowałam chwili odpoczynku po ciężkim dniu w szkole, a nie kolejnej dawki zbędnych emocji. Wstałam z łóżka i zaniosłam naczynia do kuchni, a potem wróciłam do pokoju, aby zaszyć się z dala od mojej babci, bo nie miałam ochoty wysłuchiwać tego, co ma mi jeszcze więcej do powiedzenia. Czasem chciałabym stąd zniknąć, ale tak na amen - przepraszam lub wyjechać na studia, aby nie musieć mieszkać w tym miejscu i żyć tak, jak ja tego chcę, bez zbędnych komentarzy ze strony innych ludzi.\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\
Witam Cię i o zdrówko pytam.
Jest to coś zupełnie innego od moich dotychczasowych prac, więc mam nadzieję, że nie będzie to zmarnowany projekt, który porzucę po pewnym czasie. Chciałabym go dociągnąć do samego końca i jeszcze dłużej.
Ciekawi mnie, czy ktoś zerknie na moje małe "cuś" i zostawi coś po sobie, więc jeśli to czytasz, to daj jakiś znak, że tu jesteś. A nawet jeśli Cię tu nie ma, to i tak będę dalej tworzyć, bo pragnę udowodnić sobie, że potrafię doprowadzić do końca to, co zaczęłam. Do tego potrzebuję się wyżyć w jakiś sposób, który nie łączy się z agresją. Do tego sięgam po stare pasje, a pisanie było jedną z nich, więc mam nadzieję, że uda mi się zostać tu na dłużej.
Trzymaj się cieplutko, do następnego,
@xanimaqx
CZYTASZ
Przeszkoda w drodze po szczęście
Dla nastolatkówPewnego dnia budzisz się i zaczynasz zastanawiać nad tym, dlaczego życie funkcjonuje w ten sposób i w jaki sposób można znaleźć przepis, który pozwoli na dobre przeżycie. Z czasem zaczynasz rozumieć, że to w cale nie jest takie proste, a na drodze...