Pov: George.
Otworzyłem oczy odczuwając paskudny ból głowy.
Przeskanowałem szybko pokój w którym się znajdowałem - był to salon na szczęście w moim domu a nie jakiegoś randoma z klubu.
Leżałem na kanapie przykryty jakimś nędznym kocem i przytulony do dekoracyjnej poduszki.
Wciąż trochę nieprzytomny leniwie podniosłem się z kanapy, zauważając niedojedzoną pizze na stole i puste butelki po piwie.
Ból głowy który okazał się być kacem po wczorajszym wieczorze nie ustawał, więc jedynym dobrym pomysłem było przeszukanie kuchni i znalezienie jakichś tabletek. Powoli wstałem i ruszyłem w stronę wyjścia z salonu.
Nie doszedłem nigdzie daleko, bo gdy byłem przy drzwiach na korytarz potknąłem się o coś i prawie upadłem na twarz. Łapiąc się ściany i utrzymując równowagę usłyszałem zdenerwowane mlaśniecie i ruch pod nogami.
- uważaj jak chodzisz kurwa. - do moich uszu dobiegł znajomy głos. - Niektórzy chcą spać debilu.
Ah tak. Spojrzałem na podłogę. Lisa.
Lisa to niska szatynka, a tak w skrócie jedyna osoba która nadaje się do nocnych melanżów i daje sobie radę ze mną wytrzymywać. Ma ciężki charakter i jest często agresywna, ale ogólnie jest dobrą przyjaciółką. Po za tym ma naprawdę miłą dziewczynę.
- dobra przepraszam. - przewróciłem oczami omijając ją i wychodząc teraz już ostrożniej z pomieszczenia.
Trochę kołysząc się po drodze, w końcu dotarłem do kuchni i zabrałem się za przeszukiwanie szafek by znaleźć cokolwiek przeciwbólowego.
Chwilę mi zajęło szukanie tabletek, ale w końcu znalazłem i zażyłem jedną. Resztę opakowania zostawiłem na blacie jakby Lisa przypadkiem miała podobny problem do mnie.
Wracając do salonu już nieco ostrożniej, zrobiłem duży krok nad przyjaciółką leżąca na wykładzinie i z powrotem położyłem się na kanapie.
Jeśli mam być szczery, naprawdę się dziwię, że ona nie brzydzi się spać w moim domu a tym bardziej na ziemii. Po wszystkich pomieszczeniach krzątają się stare ubrania czy brudne naczynia których nie chcę mi się wynieść do kuchni od miesiąca.
Rozłożyłem się na kanapie i sięgnąłem po mój telefon. Ku mojemu zaskoczeniu miałem ponad 99+ nieodczytanych wiadomości na WhatsApp, które były z grupy z resztą moich przyjaciół. Ogólnie jest nas piątka. Przyjaźnie się tylko z nimi bo nie jest mi potrzebny nikt więcej.
Lisa oczywiście też do tej piątki należy, ale widocznie musiała również nie zaglądać wieczorem na telefon i nie zauważyć co się działo na grupie.
Próbowałem sobie przypomnieć wczorajszą noc i co w ogóle robiliśmy, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Kompletna pustka. Alkohol musiał na mnie mocno zadziałać.
Miałem zamiar spytać się dziewczyny która teraz spała, o to czy cokolwiek pamięta, ale znając życie gdybym ją teraz obudził mocno by mnie zwyzywala. Może i jest niska i wygląda bezbronnie, ale umie być naprawdę agresywna.
Jedyne co mi pozostało to cierpliwie czekać aż uzna że pora wstawać.
Zacząłem czytać w tym czasie konwersacje miedzy trójką moich przyjaciół która mnie ominęła. Z tego co widziałem to rozmawiali o tym jak bardzo są zapracowani i muszą znaleźć sobie chwilę wolnego byśmy się w końcu wszyscy razem spotkali.
Znów przypomniałem sobie, że w wieku 25 lat każdy powinien już mieć stałą pracę i nawet rodzinę. Tak się składa, że ja widocznie nie mam tyle szczęścia. Z całej piątki jestem jedynym singlem co mi wcale nie schlebia. Do tego gejem.
Z tego co wyczytałem chcą się spotkać w tym tygodniu w jakiejś kawiarni na Brooklynie, nie skończyłem czytać dalszego przebiegu rozmowy bo usłyszałem jakiś szelest.
Odłożyłem telefon na stolik obok pustych butelek i puszek po piwie, po czym spojrzałem na Lise która leniwie wstawała z podłogi.
Siedziała na kolanach i wpatrywała się we mnie prostując swoje chyba obolałe plecy. Muszę przyznać, że wyglądała na nieco wkurzoną.
- Tabletki są na blacie. - puściłem do niej oczko i spoglądałem jak na jej twarzy pojawia się delikatny uśmiech.
- Dzięki George. - odparła i podpierając się o ścianę wstała i ruszyła w stronę kuchni.
Szybko wstałem z kanapy póki jej nie było i ruszyłem do mojej sypialni by jakkolwiek się przebrać. W tym momencie byłem w jakiejś ujebanej pizzą koszulce i szortach od piżamy.
Szukałem w szafie przez dobre parę minut czystych ubrań, ale nic nie znalazłem więc po prostu się poddałem. Wziąłem leżące na łóżku w miarę czyste ubrania i założyłem je na siebie, po czym wróciłem do salonu.
Zastałem szatynkę na kanapie, która wylegiwała się w kącie kanapy przewijając kanały telewizyjne. Stanąłem w drzwiach pomieszczenia i zastanawiałem się co robić.
- Wiesz, że na grupie zaproponowali spotkanie? - usiadłem po drugiej stronie żeby zachować bezpieczną odległość i przez przypadek nie naruszyć jej przestrzeni osobistej. - Chcą się całą piątką spotkać w tym tygodniu w jakiejś kawiarni. Czytałaś już wiadomości?
- Dopiero wstałam. - ziewnęła i wpatrywała się we mnie bez konkretnego wyrazu twarzy.
Wzruszyłem ramionami i przyglądałem się jak dziewczyna zmienia kanały. Po paru minutach zatrzymała się na jakimś paradokumencie.
- W ogóle pamiętasz coś z wczorajszego wieczoru? - przerwałem jej skupienie na ekranie telewizora.
- taa, coś tam się śmialiśmy i piliśmy. W sumie robiliśmy to co zwykle, nic nowego.
- eee, a tak w ogóle to - zastanawiałem się jaki temat mogę jeszcze poruszyć - masz w planach iść do tej kawiarni? - patrzyłem na nią i wy czekiwałem na odpowiedź, której nie dostałem. - halo?
- Boże czy ty możesz się zamknąć. - rzuciła we mnie pilotem - OGLĄDAM.
- dobra przepraszam. - zaśmiałem się i odłożyłem rzuconego we mnie pilota na stół.
Wziąłem do ręki telefon i szybko otworzyłem Whatsapp. Patrząc na zegar który wskazywał 14 (co oznaczało że reszta moich przyjaciół już na pewno nie śpi) napisałem na grupie.
George- Kiedy i do jakiej chcecie iść kawiarni??
Nie musiałem długo czekać na odpowiedź od Maddison. Szybko tłumacząc, Maddison to kolejna i ostatnia dziewczyna z naszej paczki. Ma bardzo dobrą pracę, ponieważ jest kelnerką w dobrej restauracji i chociaż często jest zajęta to zawsze znajduje czas na udzielenie odpowiedzi na grupie. Chyba mam z nią ogólnie najlepsze kontakty tak samo jak z Lisą.
Maddison - parę miesięcy temu otworzyła się nowa kawiarnia i podobno serwują tam naprawdę dobrą kawę. Dawno się nie widzieliśmy więc może to dobry pomysł by się w końcu spotkać? Najlepiej w piątek, wtedy będę miała wolne popołudnie. Wchodzisz w to?
Spojrzałem na kalendarz wiszący krzywo na ścianie i zastanowiłem się, jakie są plusy pójścia z nimi na to spotkanie. Dziś była środa więc zostały 2 dni.
Spojrzałem na Lise która była wciągnięta i zafascynowana paradokumentem przez co nie zwracała na mnie najmniejszej uwagi.
W tym momencie chętnie bym ją spytał o jej zdanie, co o tym sądzi i czy też idzie, ale wiem że by na mnie znowu nakrzyczała. Życie jest trudne.
W pewnym sensie, pójście z nimi i spędzenie miło czasu było naprawdę dobrym pomysłem, ale musiałbym odpuścić sobie piątkową wizytę w klubie. Cóż, przyjaciele są chyba ważniejsi.
George- Okej, idę z wami.
-------------
1096 słówA więc, witam was w moim drugim fanfiku! <3
ogólnie mam nadzieję, że spodoba wam się tak samo jak pierwszy i wiem że pierwszy rozdział mógł być trochę nudny ale obiecuję że im dalej tym będzie lepiej :]
I no, mam nadzieję że zostaniecie na dłużej.
Miłego dnia/nocy, tęskniłam ❤️
CZYTASZ
12 Corners Café | Dreamnotfound
FanfictionGeorge to 25 latek i jedyny singiel z całej swojej grupki przyjaciół. Nie ma stałej pracy, nawet nie umie utrzymać mieszkania w czystości, ale jakoś sobie radzi (a przynajmniej się stara) Clay to 27 latek, jest prawnikiem z czym się wiąże duża ilość...