Zbliżał się wtorek, dzień w którym dziewczyny musiały wracać do siebie. Przez cały poprzedni tydzień wszyscy spędzali ze sobą jak najwięcej czasu. Byli w kręgielni, na basenie, na wspólnych zakupach, zrobili piknik w ulubionym lesie, zorganizowali kolejną imprezę, tym razem bez procentów, ognisko, byli na lodach, zjedli w dobrej restauracji. Wykorzystali ten czas na sto procent.
Niestety nadszedł czas pożegnania.
Rano Doknezianki ostatni raz zrobiły chłopakom naleśniki i obiad na zapas. Ostatni raz wyszły na spacer z Cyrylem. Ostatni raz w tym roku spojrzały na elewację domu i ostatni raz wszyscy się wspólnie przytulili.
- Będziemy tęsknić - uroniły parę łez i weszły do busa.
- Do zobaczenia za rok - chłopaki ostatni raz spojrzeli się w smutne twarze dziewczyn. Cyryl smętnie siedział obok nich i widać było, że gdyby potrafił mówić, również by się z nimi pożegnał.
Autobus odjechał, ale niestety nigdy nie dojechał na miejsce.
Zdarzył się wypadek, Doknezianki znalazły się w dziwnym, ciemnym miejscu. Nie wiedziały gdzie są. Ruszyły przed siebie, wzdłuż ciemnej, kamiennej ścieżki. Mijały różne posągi, pomniki, skały. Nie wiedziały ile szły, zdawało się, że zaledwie minutę i jednocześnie dwa dni. Nie widziały słońca, księżyca ani gwiazd. Mimo, że było ciemno, wydawało się jakby było czerwono. Na pojedynczych budynkach wisiały pochodnie, odwrócone krzyże i podobizny przypominające demony. Mimo niepokoju unoszącego się w powietrzu dziewczyny szły pewne siebie i nie odczuwały żadnego strachu. W pewnym momencie dotarły to jakiegoś zamku. Był cały zbudowany z czarnych cegieł, na szczycie znajdowała się wysoka wieża z jednym małym oknem, po bokach rozchodziły się w różne strony mosty, zabudowane przejścia i ściany. Niby wszystko było znajome, ale jednocześnie zupełnie nieznane. Weszły zaciekawione do zamku, w środku naprzeciw wejścia znajdowały się wysokie schody wyłożone czerwonym dywanem. Na ścianach wisiały pochodnie i obrazy przedstawiające różnorakie bitwy, demony, stwory i sytuacje budzące grozę. Jednak one cały czas były spokojne i szły przed siebie.
Gdy weszły po schodach zobaczyły wielką komnatę, do której po chwili zastanowienia zdecydowały się wejść. Na środku był ogromny tron. Ledwo się rozejrzały gdy zza niego wyszła straszna postać, której nie potrafiły nazwać.
- Wiedziałem, że tu przyjdziecie - odezwał się swoim szorstkim i roznoszącym się bo całej budowli głosem.
- Kim jesteś?
- Kim jestem? Może bardziej pasowałoby spytać... Czym jestem? - zaśmiał się przerażająco. Dziewczyny stały jednak niewzruszone.
- A więc, czym jesteś? - kontynuowały, gdy zauważył, że nie wzbudza w nich żadnych emocji i przestał się śmiać.
- Na razie nie odpowiem wam na to pytanie. Chcecie się może trochę zapoznać z tym miejscem? Zapraszam za mną - nie czekając na odpowiedź wyszedł z komnaty, więc ruszyły za nim.
Oprowadzał je przez pół godziny a końca dalej nie było widać. Zrobiły się trochę głodne więc spytały o chwilę przerwy.
- Głodne mówicie? - spytał wyśmiewczo - Tutaj same musicie zdobyć to co chcecie zjeść. W kuchni macie tak naprawdę wszystko na co możecie mieć ochotę, ale wątpię żeby udało się wam pokonać wszystkie przeszkody - na jego twarzy zagościł złowrogi uśmieszek, nie wiedziały o co mu chodzi więc po prostu poprosiły go żeby je tam zaprowadził.
- Tutaj was zostawiam. Jeszcze chwilę prosto i ostatnie drzwi po prawej. Powodzenia - zaśmiał się ostatni raz i schował się za filarem. Chciał zobaczyć co potrafią.
- Macie już w ogóle jakieś podejrzenia gdzie my jesteśmy? - spytała się Emilka gdy szły prosto korytarzem.
- Wygląda jak twierdza z Netheru, ale wątpię - odpowiedziała jej Patrycja dalej rozglądając się w około.
- A ten... ktoś? Co to może być? - zastanawiała się na głos Wewa.
- Kulcia ty się na pewno znasz na takich rzeczach - wtrąciła się Siki Wiki.
- Niestety ale tego nie rozpoznaję. Mam wrażenie, że skądś kojarzę to miejsce ale jednocześnie jakbym widziała to pierwszy raz.
- To chodźcie do tej kuchni, może coś się wyjaśni - zaproponowała Wątróbka i podeszła do drzwi. Wzięła głęboki oddech i pchnęła je.
Pomieszczenie było wielkie. Wyglądało jak kuchnia w restauracji która obsługuje trzystu klientów na raz. Ilość blatów, piekarników, palników, lodówek i wszystkiego innego była tak ogromna, że nawet nie próbowały ich liczyć. Rozejrzały się po tej kuchni kilka razy i nie wiedziały o co chodziło temu czemuś. Dlaczego zdobycie jedzenia miało być takie trudne? Pierwsza z nich przekroczyła próg i wtedy się przekonały. Zza szafek z prędkością światła wyleciały stworki, które wcale nie wyglądały przyjaźnie. Z lodówek skoczyły wielkie, obślizgłe gluty i z każdego miejsca powychodziły demony, potwory, owady wielkości małych psów, czy zmutowane zwierzęta, które również nie wyglądały na radosne. Wszystkie przybliżały się do dziewczyn coraz bardziej, a one z zaskoczenia nie mogły się ruszyć. Gdy pierwsze stworzenie skoczyło agresywnie prosto na nie, zaledwie kilka centymetrów przed nimi jakaś niewyjaśniona siła odbiła to coś. Wszyscy stanęli zdziwieni, nie wiedząc co się dzieje. Parę stworów również spróbowało je zaatakować, ale tak samo jak ich poprzednik, bezskutecznie. Doknezianki domyślając się, że to miała być ta przeszkoda ruszyły wgłąb kuchni i zaczęły brać sobie to na co miały ochotę. Stworzenia cały czas próbowały przebić się przez niewidzialną tarczę, ale żadne nawet nie było temu bliskie.
Dziwne Coś, co oprowadziło je wcześniej po zamku przyglądało się tej scenie z daleka i szybko zrozumiało kogo gości w swoich progach. Wycofało się do swojej komnaty i kazało zamknąć wszystkie możliwe drogi ucieczki.
- Co się dzieje? - przyszły do niego Doknezianki z pełnymi talerzami różnych pyszności, których nikt nigdy wcześniej nie miał okazji spróbować.
- To niemożliwe... - wyszeptał chropowatym głosem.
864 słowa
mówiłam że rozdziały nie będą regularnie. btw chciałam już kończyć tą ksiażke, ale dzięki Wewie i Wątróbce jeszcze pare rozdziałów sie pojawi. mam nadzieje że wam sie podoba, kc
- Kulka -
CZYTASZ
To wszystko przez widzów 2 | DxD [ZAWIESZONE]
FanfictionKarol i Hubert po kilku miesiącach bez Doknezianek przyzwyczaili się już do pustki w domu. Diler planuje co urządzić na walentynki, jednak dzień przed, wydarza się coś, czego nikt się nie spodziewał. "To wszystko przez widzów" część druga.