-Ali czy ty mnie w ogóle słuchasz?- wydarła się do mnie Amber.
- Nie krzycz. Siedzisz na przeciwko mnie, słyszę wszystko. - odpowiadam.
-Ta, słyszysz. Chyba podziwiasz widoki. - Amber wskazuję wzrokiem chłopaka przy stoliku obok.
-Pierdolnij się. Jest obrzydliwy.
-Obrzydliwie piękny. - mówi blond włosa.
Przy stoliku obok siedzi niejaki Conrad Werren. Król ogólniaka o wyglądzie greckiego boga.
-Alice nie udawaj że ci sie nie podoba. - mówi dziewczyna cały czas wgapiajac sie w bruneta.
- Co ma mi sie niby w nim podobać? Ten jego debilny fryz? Czy może jego zjebany charakter? - krzywie się.
-Czemu ty go tak bardzo nie lubisz? - pyta.
- Mam swoje powody. - uśmiecham się fałszywie.
Nikt nie wie czemu tak naprawdę nie lubie Conrada. Chłopak wydaje sie idealny, bez skazy. Jednak ta jego piękna buźka kryje dużo zła.
-Weź nie przeżywaj! - do naszego stolika dosiadła sie Susann, wrzeszcząc na Matt'a.
-Ja mam kurwa nie przeżywać? To ty trzymałaś to w tajemnicy. - chłopak się zapowietrza ze złości. - Do chuja Susi, czemu nam nie powiedziałaś? - pyta sfrustrowany.
- Nie powiedziałaś nam czego? - marszczę brwi z zaciekawieniem.
- Nie miałam o czym. - odpowiada na co chłopak uderza ją w bark.
- Mów do chuja! - krzyczy Matthew.
- Co mam wam powiedzieć? Że przespałam się z Conrad'em? - pyta już wyczerpana od kłótni.
- Przepraszam, co!? - Amber szczerzy się do przyjaciółki. - Opowiadaj! - krzyczy, przez co większość stołówki zwraca na nas uwagę.
Nie przysłuchiwałam się temu co mówi Susann. Bo szczerze? Ani trochę nie interesował mnie temat tego chłopaka. Albo po prostu udawałam że mnie nie interesuje.
*
Minęła 4 lekcja, a ja zostałam w szatni by udawać że mnie nie ma i nie ćwiczyć na gimnastyce. Siedziałam pod kabinami prysznicowymi gdy drzwi się otworzyły.
- O proszę, kogo my tu mamy. A ty nie na zajęciach? - pyta brunet, usadawiając się na ławce na przeciwko mnie.
-To chyba nie twój interes, Werren? - pytam fałszywie się uśmiechając.
- Tylko pytam, spokojnie. - odpowiada Conrad unosząc ręce w geście obrony.
- To nie pytaj. - warczę - A teraz możesz już iść, tam są drzwi.
-Okej, jeżeli tak bardzo ci przeszkadzam to idę. - rusza w stronę drzwi. Ku mojemu zdziwieniu wraca. - Kochanie, niestety cię nie opuszczę. - siada obok mnie i łapie moje udo.
-Chyba sobie żartujesz. - strzepuje jego dłoń, idę do drzwi, łapie za klamkę. Nic, drzwi się zatrzasnęły. - Ja pierdole! Musiały akurat teraz? Nie chce tu z tobą siedzieć! - krzyczę zdenerwowana.
- W wakacje wręcz pragnęłaś mojego towarzystwa. - uśmiecha się cwaniacko.
- Ta, pragnęłam. Czas kurwa przeszły. - pokazuje mu środkowy palec.
Chłopak wstaję na nogi i kieruje się w moją strone. Opiera dłonie po obu stronach mojej głowy. Zbliża twarz do mojej, a ja prosze Boga by do niczego nie doszło.
- Czemu ty masz do mnie taki problem co, Collins? - mówi wręcz w moje usta.
- Czemu mam problem? Czemu mam kurwa problem? - pytam zirytowana. - To nie ja mam problem, tylko ty kurwa jesteś jednym wielkim chodzącym problemem, Werren! - odpycham go od swojego ciała.
CZYTASZ
Świat który mnie zniszczył | stresiuzywki
RomanceCierpienie było moimi bezpiecznym przystankiem. W cierpieniu znajdowałam ukojenie. I w cierpieniu znajdowałam szczęście. Moją definicją cierpienia był On.