Stojąc przed lustrem, wybierałam sukienkę na urodzinową imprezę Josha. Josh to chłopak z ostatniej klasy, kolega Conrada. Czasem z nim porozmawiałam na przerwie, często ratowaliśmy się papierosami gdy któreś z nas nie miało.
- W tej ci ładnie. - usłyszałam za sobą znajomy głos, gdy przymierzałam kolejną sukienkę.
- Dzięki. - odpowiedziałam prasując dłońmi małe zgięcia na ubraniu. - Jak tu wszedłeś? - spytałam.
- Zostawiłaś drzwi otwarte, co jest bardzo głupie. - usiadł na moim łóżku.
- Czemu głupie?
- Twój były mógłby tu wejść. - rozłożył się na łóżku, zakładając ręce za głowę. - To mega psychol, pokazał co potrafi już ostatnio. Musisz uważać na niego Al. - dodał.
- Conrad'zie Warren'ie , dziękuję za troskę. Poradzę sobie. - usiadłam na krzesło przy biurku. - Co tu robisz?
- Jedziemy przecież na imprezę - powiedział jak gdyby nigdy nic.
- Tyle to wiem, ale pytam po co tu przyjechałeś? - wyciągnęłam z szuflady puder i pędzelek. - Odpowiesz? - pytam sfrustrowana brakiem odpowiedzi.
- Jesteśmy razem. Więc powinniśmy zjawić się tam razem. - chłopak wstał do pozycji siedzącej.
- Czasem potrafisz myśleć. - zaśmiałam się na co chłopak rzucił we mnie poduszką. - Ale tylko czasami. - dodałam ocierając pędzelek z kosmetykiem o swoją twarz.
- Związek ci służy, nagle jakaś zabawniejsza jesteś Collins.
- Zawszę byłam zabawna. - powiedziałam dumna.
- Ta, zwłaszcza w drugiej klasie gdy podrzuciłaś mi skórkę od banana pod nogi, myśląc że się poślizgne i złamię nogę. - zaśmiał się brunet.
- Nie zesraj się. W filmach zawsze działało. - założyłam ręce na piersi, w geście złości.
- Collins, było trzeba normalnie podejść i powiedzieć że ci się podobam, a nie bawić się w jakieś nieśmieszne żarty. - znów się zaśmiał.
Już nic nie odpowiedziałam, a chłopak nadal nie przestał się śmiać. Nie przeszkadzało mi to, mogłam słuchać jego śmiechu godzinami. Gdy w końcu przestał się śmiać zaczął sprawdzać coś na telefonie.
- Gapisz się. - mruknął.
- Wcale nie! - dodałam z aprobatą, nie wiedziałam od jak długiego czasu się na niego patrzyłam, ale jest tak piękny że moje oczy same wędrują na jego twarz.
- Długo jeszcze? - spytał znudzony chłopak, unosząc twarz z nad telefonu.
- Już. - wstałam od biurka i zgarniając po drodze torebkę ruszyłam na dół. Warren podążał za mną. Gdy schyliłam się po buty, czułam wzrok chłopaka na swoim tyłku. - Nie patrz się tak, bo wypalisz mi wzrokiem dziurę w sukience. - powiedziałam z przekąsem.
- Sorry, po prostu...a ten, idziemy już? - spytał zawstydzony.
- Tak, ruszajmy - odpowiedziałam z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Conrad nigdy nie widział mnie w takim wydaniu, bo nigdy tak się nie ubierałam. Uczucie zwycięstwa rozlało się po moim ciele, fajnie jest zawstydzić Warrena, a jeszcze fajniej jest gdy jego szczęka na mój widok dotyka ziemi.
***
Impreza mijała w najlepsze. Pijany tłum ludzi tańczył na środku salonu, pozostała część albo piła w kuchni albo paliła na dworze. Byłam już lekko wstawiona. Conrad pocałował mnie w drzwiach domu Josha i powiedział że złapiemy się potem. Na całe szczęście odnalazłam Matt'a z Amber. Ta dwójka była już tak pijana, że ledwo stali na nogach.
CZYTASZ
Świat który mnie zniszczył | stresiuzywki
RomanceCierpienie było moimi bezpiecznym przystankiem. W cierpieniu znajdowałam ukojenie. I w cierpieniu znajdowałam szczęście. Moją definicją cierpienia był On.