108

1.2K 24 49
                                    


Omiotła ostatnim spojrzeniem swój pokój, jak zwykle schludny i zadbany. Przed wyjazdem nie mogła pozwolić, aby żadne rzeczy walały się po pokoju. Wszystko starannie ułożyła i sprawdziła dziesięć razy czy aby na pewno leżą na swoim miejscu. Uśmiechnęła się sama do siebie zamykając cicho drzwi. Walizki już dawno czekały w przedpokoju, w sumie nie było ich sporo, jedna duża i bagaż podręczny. Do samolotu nie mogła dużo wnieść, za dodatkowy bagaż musiała dopłacić a tego jej budżet nie przewidywał, dlatego musiała zmieścić się w jednej. Powiodła krokiem do kuchni gdzie krzątała się od rana jej mama, piękny zapach jabłek unosił się w powietrzu, którego Hermiona z uśmiechem wdychała jak najlepszy narkotyk. Zdawała sobie sprawę, że pichcenie mamy to jej terapia, coś w rodzaju odskoczni od jej wyjazdu, aby nie martwić się na zapas. Mimo tego, że rodzicielka przyjęła informację o wymianie bardzo entuzjastycznie, miała pewne obawy, bo jednak jej córka jedzie tam sama i zostawia ją na ponad trzy miesiące. Nigdy jeszcze obydwie kobiety nie rozstały się na tak długi czas, dla obu była to ciężka rozłąka ale pocieszeniem było to, że marzenie Hermiony wreszcie będzie mogło się spełnić.

- Kto tam będzie piekł mi takie ciasta? - zapytała retorycznie brunetka, podeszła do mamy z wielkim uśmiechem błąkającym się na ustach.

- Jeszcze masz okazję żeby się wycofać, kochanie - Jane uśmiechnęła się smutno dotykając dłoni córki.

- Nigdy przenigdy. Zobaczymy się przecież za niedługo mamo, obiecuję że, te trzy miesiące miną jak z bicza strzelił. - odparła ściskając dłoń rodzicielki w pocieszający sposób.

- Będę tęsknić za moją malutką Hermionką..

Hermiona widząc, że matka jest na skraju łez wzięła ją w ramiona, obydwie uwielbiały ten rodzaj bliskości. W swoich ramionach czuły się nad wyraz bezpiecznie, miały jedynie siebie*, dlatego były ze sobą aż tak blisko. Ich chwila nie trwała długo, bo usłyszały dzwonek do drzwi, który zasugerował o pojawieniu się Malfoya.

- Pójdę otworzyć. - mruknęła cicho Hermiona odsuwając się od mamy. Starsza kobieta pokiwała głową biorąc w dłonie ścierkę.

Brunetka szybko udała się do holu patrząc przez wizjer, czy to aby napewno znany blondyn stał za drzwiami. Nie myliła się, dlatego czym prędzej wpuściła go do środka. W brzuchu poczuła lekkie mrowienie, ostatnio często towarzyszyło jej gdy tylko jest w pobliżu Malfoya.

- Cześć kujonico - przywitał się wchodząc z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.

- Hey. Buty.

- No tak, starsza Granger jest w domu.

Posłała mu karcące spojrzenie i wróciła do kuchni. Zwykle Malfoy nie musiał zdejmować butów, ale gdy tylko Jane jest w mieszkaniu musi to robić. Kobieta ma lekki problem z porządkiem, więc gdyby zauważyła obuwie na jego stopach, prawdopodobnie dostałaby wylewu.

Hermiona spojrzała na zegarek, który wskazywał szesnastą. Blondyn jak zwykle jest punktualnie co bardzo jej się podoba, uwielbia punktualne osoby. Draco wszedł do pomieszczenia witając się grzecznie z matką Hermiony i oparł się o ścianę przyglądając jej gotowaniu. Od kiedy pierwszy raz zjadł słynne muffinki pani Granger, teraz niemalże ubóstwia je.

- Czyżby szarlotka? - spytał nieświadomie oblizując usta. Hermiona uśmiechnęła się szeroko przypatrując mu się. Lubiła na niego patrzeć.

- Jak zwykle nieomylny. Zapakuję wam na drogę. - powiedziała przekładając kilka kawałków do małego pojemnika.

Brunetka chciała zaprzeczyć lecz wiedziała jak to się skończy, jej mama jest bardzo upartym człowiekiem co również odziedziczyła po niej. Więc zapewne kazałaby zjeść jej nawet teraz dwa kawałki ciasta.

Instagram Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz