połowa lutego
Od kilku godzin studiowała ten sam zbiór starych, pożółkłych stron. Przewracała kolejne i wracała po kilku zdaniach. Nie mogła znaleźć czegoś użytecznego. Wszędzie te same, nic nieznaczące brednie. Stare historie wyssane z palca, które są znane wszem i wobec lub te nieprowadzące do rozwiązania.
Irytowała się, gdy nie szły poszukiwania po jej myśli, a tylko zadawała sobie to coraz bardziej skomplikowane pytania. Zamykała się w klatce, do której klucz wyrzuciła poza swój zasięg. Błądziła bez celu, nie mając szans chociaż na krętą ścieżkę, kierującą w stronę jakiejkolwiek odpowiedzi.
Uderzyła dłońmi w blat ze złości i zrezygnowania, że dowiedziała się tyle, co nic. Akurat w tym samym momencie do pomieszczenia wchodził Balc, który widząc swoją partnerkę w stanie amoku na temat dziwnego zjawiska Collena i podejrzanej Księgi, z którą nie rozstawała się nawet na sekundę; postanowił do niej podejść i złapać ją za głowę.
Palcami zaczął masować jej skronie, samemu korzystając z okazji i czytając stronę, która była przed nimi otwarta. Cechy szczególne wilków z Północy. Sposób poruszania, język i różne nazwy, jakimi ich mianowano. Nic na temat nagłych ataków mrozu, czy śniegu wewnątrz pomieszczeń.
Wilki Zimy, Śnieżne Bestie, Władcy Mrozu, Nieśmiertelny Lód i wiele więcej, a każde następne jeszcze bardziej majestatyczne, dłuższe i trudniejsze do wymówienia jednym tchem. Głupoty, byle w opowieściach brzmiało bardziej wyniośle i dzieciaki miały ochotę o tym słuchać i powtarzać sobie nawzajem dalej.
— Może sobie odpuść na dziś. Trzeba przygotować transport dla zmarłych z Raan i zrobić im specjalny cmentarz — zaproponował, ale Beta nie widziała świata poza tymi książkami — Odśwież umysł i daj trochę pokrzepienia innym — spojrzał w stronę okna. Na zewnątrz duża ilość wilkołaków pracuje nad zniszczonymi miejscami i domami, które w każdej chwili mogłyby się zawalić.
Zima to był od zawsze ciężki okres dla Raan. Każdego roku dawała w kość i chociaż tym razem to już końcówka, to nie można lekceważyć drobnostek, które będą miały widoczne skutki w przyszłości. Balc bardzo poważnie myślał o szybkiej regeneracji tego miejsca. Zdawał sobie sprawę, że większość nie chce się gnieździć w obcych stadach, wśród tak dużej ilości nowych twarzy. Tutaj jest ich dom i chcą go jak najbardziej odzyskać.
— W porządku, zresztą jutro z rana i tak muszę jechać — westchnęła.
Podniosła się z siedzenia i zaczęła przewijać kartki w obu Księgach z legendami. Pozostawiła je otwarte na wilkach z Północy i wskazała na każdej z nich palcami dokładny fragment.
Alfa to zignorował, nie chcąc się skupiać na tej jej paranoi i też nie prowokować do zagnieżdżenia się w tym pokoju na kolejne godziny. Była chociaż na krótki czas potrzebna na zewnątrz. Dała wilkom nadzieje na lepsze jutro, to niech tę nadzieję podtrzyma.
— Jechać g-? — urwał pytanie, bo Annya od razu zaczęła mówić swoje.
— Jedyne co udało mi się dowiedzieć z tych wszystkich pieprzonych książek przez ten czas... to fakt, że w żadnej z nich nie ma mowy o Alfach, Betach i Omegach.
— Co masz na myśli? — zapytał od niechcenia, bo ona i tak zaraz zaczęłoby mu to tłumaczyć. Nie miało znaczenia, czy by się odezwał, czy nie.
— Nigdzie to nie jest zaznaczone albo chociaż wspominane. Tylko ogólniki i nazwy typu samce, samice... albo może... może ten podział nie istniał — zaczęła się zastanawiać, dostając w jednej sekundzie ogromnych oczy i ignorując całkowicie Balca.
CZYTASZ
✔️ The Land of Our Past | The Land #2
Wilkołaki[ Kraina Naszej Przeszłości ] W KRAINIE, GDZIE TRZEBA WALCZYĆ O ŻYCIE... Rechille stara się poukładać swój świat po traumatycznym przeżyciu. Próbuje pogodzić się z nieszczęsnym losem od Księżyca, ale przeszłość dopada go na każdym kroku. Dwie zszarg...