Kochani moja pierwsza powieść, która zostanie wydana jako Self-Publishing będzie miała swoją premierę 1 czerwca 2024 rokuWycofałam publikacje, zostały jedynie cztery pierwsze rozdziały, które finalnie znajdą się w książce.
Resztę przeczytasz na Legimi.
Papierową wersję kupicie na Allegro lub pisząc do mnie na
zamawiam.aga@gmail.com
Przekręciłam wiszącą na szklanych drzwiach zawieszkę z napisem „zamknięte" na „otwarte", po czym usiadłam przy ladzie. Raz jeszcze przebiegłam wzrokiem po wnętrzu, by się upewnić, że wszystko jest gotowe na przyjęcie pierwszych klientów.
Wynajęty przeze mnie lokal był najmniejszy ze wszyst- kich stojących przy głównej ulicy miasteczka, do którego przeprowadziłam się stosunkowo niedawno. Sama miejscowość znajdowała się jakieś trzydzieści minut drogi samo- chodem od stolicy Włoch, czyli Rzymu.
Lokalizacja była niczego sobie, za to czynsz cholernie wysoki jak za klitkę, która miała łącznie z dwadzieścia metrów kwadratowych. Naprzeciwko drzwi była szklana lada, w której trzymałam biżuterię oraz małe akcesoria. Po lewej stronie od wejścia stały półki z butami i torebkami po prawej zaś trzy metalowe wieszaki, a na nich równiut- ko powieszone ubrania.
Ku mojemu zaskoczeniu pierwsi klienci zjawili się do- słownie po dziesięciu minutach od otwarcia. Byli to dwaj barczyści mężczyźni z łysymi głowami, ubrani w czarne garnitury, które pod naporem ich mięśni prawie pękały.
– Dzień dobry – przywitałam ich miło i przyjaźnie, z uśmiechem na ustach.
Nie usłyszałam nic w zamian. Rozglądali się podejrzanie dookoła.
Coś tu jest zdecydowanie nie tak.
Uśmiech szybko zniknął mi z twarzy.
– Mogę jakoś pomóc? – zapytałam niepewnie przez za- ciśnięte gardło.
– Chcę rozmawiać z właścicielką – powiedział po chwili jeden z nich. Kiedy podszedł bliżej, zauważyłam na wierz- chu jego dłoni tatuaż przedstawiający czarnego kruka.
– To ja. – Wstałam z krzesła, na którym siedziałam. Poczułam się przy nim taka malutka. Był ode mnie sporo wyższy i zdecydowanie cięższy. – W czym mogę pomóc? – spytałam drżącym głosem.
– Przyszliśmy po pieniądze – oznajmił drugi z męż- czyzn. On również miał na dłoni tatuaż, dokładnie taki sam jak kumpel. Dodatkowo jego policzek szpeciła dość duża blizna.
– Jakie? Termin spłaty kredytu jeszcze nie minął – zdziwiłam się.
– Bezpieczeństwo kosztuje. Jeśli chcesz być bezpieczna, musisz nam płacić co miesiąc – odparł ten z blizną.
Nie kryli się ze swoimi zamiarami. Najwyraźniej nie był to ich pierwszy raz. Zapewne robili to na całej ulicy, w okolicy, w całym miasteczku.
– Haracz? O to wam chodzi? – zapytałam niepewnie, choć doskonale znałam odpowiedź.
– Nazywaj to, jak sobie chcesz – prychnął pogardliwie.
Mężczyzna bez blizny zrzucił buty z półki. Wszystkie, wcześniej skrzętnie ułożone przeze mnie, teraz wylądowały na podłodze. Następnie ubrania z wieszaka podzieliły los obuwia.
– To jak będzie? Dogadamy się? – zagadnął.
– Nie będę wam nic płacić. Nie potrzebuję ochrony – odpowiedziałam hardo.
– To się jeszcze okaże. – Mężczyzna kontynuował demolowanie sklepiku. Zrzucał coraz więcej ubrań z wieszaków na posadzkę.
– Przestańcie! – krzyczałam. – Przestańcie to robić!
– To nam zapłać – zakpił mięśniak z blizną.
– Nie mam pieniędzy, jak więc mam to zrobić? – wyłkałam przerażona.– To już twój problem. Masz czas do jutra. Jeśli nie zapłacisz nam dziesięciu tysięcy euro, wrócimy. A wtedy nic nie zostanie z twojego nędznego sklepu – oznajmił ten bez szramy, po czym obaj skierowali się ku wyjściu.
– Chcę porozmawiać z waszym szefem – powiedziałam, ocierając łzy.
Odwrócili się w moją stronę.
– Myślisz, że nasz szef ma czas na takie zera jak ty? Wiesz, ile takich głupich gąsek ustawia się w kolejce do niego?
– Nie mam pojęcia – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Proszę. Muszę z nim porozmawiać. Nie mam tych pieniędzy.
– To je zdobądź. – Ten z blizną był gorszy. Wyciągnął zza marynarki broń, po czym uderzył nią w szklaną ladę, a ona po chwili rozprysła się na miliony kawałków. Przerażona odskoczyłam do tyłu. – To było jedyne ostrzeżenie – zadrwił z uśmiechem.
Po wyjściu mężczyzn otarłam łzy. Zakasałam rękawy i wzięłam się do układania wszystkiego na nowo. Zbyt wiele poświęciłam, by teraz się poddać.
Muszę być silna.
Co nas nie zabije, to nas przecież podobno wzmocni...
CZYTASZ
Nigdy nie zadzieraj z Mafią. Tom Wydana- Self - Publishing.
ChickLitZoe otwiera sklep z używana odzieżą w jednym z włoskich miasteczek. Pierwszego dni zjawiają się u niej tajemniczy klienci, którzy okazują się być miastowymi bandziorami, bez ogródek każą płacić jej haracz w innym wypadku, będzie miała nie małe probl...