1🏐

33 5 4
                                    

Moritz

Mój dzień zwykle zaczyna się o 6 rano,zazwyczaj o tym czasie biegam po pasie nadmorskim i wdycham zapach bryzy morskiej. Jest to niesamowite uczucie, ta wolność i uczucie błogości. Trening miałem na 12 więc mogłem trochę dzisiaj poleniuchować. Po powrocie do mieszkania wszedłem pod prysznic i zjadłem śniadanie. Może nie jest ono jakieś mega fit, ale raz na jakiś czas mogę zjeść coś mało zdrowego na śniadanie. Dzisiaj właśnie nadszedł ten czas.

Jajka sadzone na bekonie palce lizać na samą myśl ślinka cieknie. Ale nigdy sobie nie odmawiam świeżo wycisaknego soku pomarańczowego. Ogarnąłem mieszkanie i spojrzałem na zegarek było w pół do dwunastej a terning był na dwunastą. Droga na halę zajmuje mi piętnaście minut więc zdarze. W pośpiechu zabrałem rzeczy zamknąłem mieszkanie i wyszedłem. Na szczęście obyło się bez korków ,które są zmorą o tej godzinie. Pod halą biegnąc by się nie spóźnić wpadłem na kogoś. Dziewczyna upadła przez moją nieuwagę.

- Hej nic ci nie jest?- zapytałem jej ale ona się delikatnie uśmiechnęła- przepraszam cię zagapilem się i nie zauważyłem cię.

- W porządku nic się nie stało. Ja trochę też nie uważałam więc jesteśmy kwita- odpowiedziała z uśmiechem i ciepłym głosem.

- Jejku nie wiesz jak mi ulżyło, zacząłem się martwić ,że coś ci zrobiłem a niedaleko są schody metr dalej i byś mogła być na dole- opowiedzialem jej z przejęciem.

- W porządku nic się na prawdę nie stało. Każdemu może się to zdarzyć nie obwiniam cię - uśmiechnęła się ciepło- Mogę cię o coś zapytać?

- Pewnie pytaj o co chcesz?- odpowiedziałem swojej rozmówczyni.

- Trenujesz może tutaj na hali, bo zauwazylam torbę klubowa? -zapytala zaciekawiona

- Tak trenuje. Nie przedstawiłem się Moritz Riechert.

- Magda Sosnowska, miło poznać. Przyznam ,że oglądam wasz każdy mecz na żywo i bardzo wam kibicuje -odpowiedziała z entuzjazmem.

-Bardzo się cieszę i miło mi słyszeć. Wiesz nie chcę poganiać ale -zerknąłem na zegarek- mam do treningu 10 minut a nie chcę się spóźnić. Podasz mi telefon podam ci mój numer to jeszcze się zgadamy.

- Okey ,proszę - podała mi swój telefon i pożegnaliśmy się. Nie powiem wpadła mi w oko. jest sympatyczna i uśmiechnięta. Mam pięć minut by się przebrać trener będzie znowu wyzywał ,że się późniłem a chłopacy będą się śmiać jak to oni. Wchodząc do szatni zauważyłem śmiejących się chłopaków i chyba nawet nie zwrócili uwagi ,że wszedłem. Trudno, torbę postawiłem na podłodze i przebrałem się. Zabrałem ze sobą bidon i ręcznik bo bez tego praktycznie ani rusz. Lukas mój serdeczny przyjaciel zauważył mnie i podszedł do mnie.

- Siemano co ty taki zamyślony? -zapytał mnie i objął ramieniem.

- Wchodząc na halę traciłem dziewczynę i wywarła na mnie mega wrazenie- mówiłem to z rozmarzonym głosem.

- Właśnie zauważyłem ,że coś nie tak. Ale nic się jej nie stało? Cała jest?

- Tak nic się jej nie stało, myślałem ,że będzie krzyczeć i w ogóle robić dramę ale ona zamiast tego uśmiechnęła się i w razie czego dałem jej mój numer.

- Jak to miło patrzeć ,że mojego najlepszego kumpla trafiła strzała amora- zaśmiał się Luk- ale to nic złego każdego trafia.

- Może nie starzała amora ale zrobiła na mnie duże wrażenie.

- Dobra chodź bo stary będzie się pieklił ,że się znowu spóźniamy.

Po pogadance poszliśmy na halę tam zaczął się ,trening wiedz o Magdzie za bardzo nie myślałem. Było ciężko ale jakoś dałem rade.

Magda

Wychodziłam z hali po spotkaniu klubu kibica. Co jakiś czas mieliśmy organizowane takie spotkania by obgadać, podstawowe rzeczy organizacyjne. Ja byłam przewodniczącą klubu kibica więc miałam trochę roboty. Lubiłam to ,kochałam siatkówkę ,ja nie miałam szans na grę bo trochę za późno się zabrałam za to. A potem jak zaczęłam grać to szanse na wyjście do drużyny ,przekreśliła moja kontuzja ,z którą nie ma zabawy.

Szłam już praktycznie do schodów gdy nagle ktoś mozno mnie trącił łokciem i straciłam równowagę. Zaczęłam się śmiać bo byłam tak zagapiona i zamyślona ,że nie patrzyłam co dookoła się dzieje. Jakiś chłopak czekał by pomóc mi wstać. Aż zaniemówiłam we własnej osobie stał przede mną Moritz Riechert. Ja byłam w szoku w pewnym momencie nie umiałam się odezwać ani słowa.

Przepraszam mnie i widać było ,że się przejął cała sytuacja. Nie było potrzeby bo nic mi się nie stało więc nie widziałam problemu. Po naszej pogawędce Moritz musiał iść na trening tylko zostawił mi swój numer ,że w razie czego mam do niego dzwonić. Prosto z hali pojechałam do mojej przyjaciółki Weroniki. Ta pozytywną wariatka też jest zafiksowana na temat całej drużyny Trefla Gdańsk.

Droga minęła mi szybko więc długo tramwajem nie
musiałam jechać. Cieszył mnie ten fakt nie powiem ,czasami ta komunikacja miejska jest bardziej złośliwa niż korki w godzinach szczytu. Zbliżałam się do mieszkania Wery więc mogę liczyć na moją ulubioną kawę. Nie minęło pięć minut i byłam pod drzwiami jej mieszkania. Zapukałam i po sekundzie otworzyła.

- Madzia słońce wiesz ,że cię kocham ale znowu się spóźniłaś- wpuściła mnie do mieszkania i od razu mnie zbeształa.

- Weruś ,słońce miałam zderzenie przed halą jak ze spotkania klubu kibica wychodziłam.

- Z kim niby. Z duchem świętym czy ,którymś z siatkarzy? - zapytała zaciekawiona.

- Z duchem świętym przegiełaś bo nie ale z siatkarzem trafienie w dziesiątkę.

- Tak- uśmiechnęła się i zatarła ręce - no to opowiadaj, z którym miałaś zderzenie.

- Z Moritz'em Riechert matko jak on mnie przepraszał za to. Ja się zaczęłam śmiać bo to była zabawna sytuacja.- powiedziałam jej z uśmiechem ,który nie schodził mi z twarzy.

- Chyba wpadł ci w oko. Jakie rumieńce Madzia no no strzała amora cię strzeliła - zaśmiała się moja przyjaciółka- wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? -zapytała.

- Wiesz jakoś nie bardzo. To dzieci w takie cuda wierzą ja już za stara jestem- dodałam ze śmiechem.

- Magda weź przestań gadać. Jesteś typem romantyczki i ona drzemie w tobie bardzo głęboko. Mówię ci musisz słuchać serca rozum czasami odmawia posłuszeństwa.

- Wiem ale ja się parę razy zawiodłam nie chce, znowu przeżywać rozstania i w ogóle. Zbyt bolesne to było sama wiesz co ze mną się działo.

- No wiem. Ale patrz moze jak się spotkacie jeszcze kiedyś to może coś wiedzy wami będzie. A miłość przychodzi jak grom z jasnego nieba- mówiła rozemocjonowana.

- Dobra Weruś ja lecę do siebie bo jutro długi dzień w pracy. A muszę trochę odpocząć i ogarnąć mieszkanie. Trzymaj się.

Pożegnałam się z Weroniką i udałam się do siebie do mieszkania. Moritz zrobił na mnie wrażenie i to nie małe ale nie mogę się dawać ponieść emocjom. Nie działam pochopnie i impulsywnie czasami ale się nie da inaczej. Weszłam do mieszkania odkurzyłam trochę bo na przedpokoju aż chrupało pod butami. Starałam kurze i zrobiłam coś do zjedzenia. Był to piękny ale ciężki dzień rozmyślając usnęłam na kanapie.

-----------------------------------------------------

Hejka kochani!

O to pierwszy rozdział nowej książki mam nadzieję, że wam się spodoba.
Miłego czytania całuski😘😘💋💋

Gra Marzeń (Zawieszona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz