Jak ogólnie wszystkim wiadomo (raczej), święta to czas wolny od zajęć dydaktycznych, który można przeznaczyć na rozmaite czynności niekoniecznie z powodem owym związane. To także przerwa od wykonywania wszelakich zawodów, po to, by można było odpocząć w rodzinnym gronie i podzielić się prezentami. To czas, który można spędzić na wiele rozmaitych sposobów.
W rodzinie Girikanan święta także były obchodzone (czasami), lecz każdy z domowników robił to na swój sposób.
Irina przeznaczała ten czas na czytanie zaległych czasopism, Bernard oglądanie seriali, do których zbierał się dłuższy czas, a Froy...
Froy właściwie spał, gdyż bardzo ubolewał nad faktem, że nie może ich spędzać w gronie rodziny, więc zamykał się w pokoju i oddawał się temu jakże pasjonującemu zajęciu. Gdy spojrzał na jedną z kartek kalendarza i dostrzegł, że nazajutrz jest 24 grudnia, od razu w jego głowie zrodziła się myśl, że trzeba przygotować się na sen.
Nie wiedział jednak wtedy jeszcze, że to jedno wymówione życzenie może się ziścić...
Tego dnia Froy obudził się stosunkowo wcześnie, a raczej zrobiły to hałasy dobiegające z korytarza. Po doprowadzeniu się do względnego porządku i ubraniu swetra w renifery (który choć trochę przypomniałby mu o świętach, zanim pójdzie spać) postanowił zbadać, skąd ów dźwięk dochodzi. Jak bardzo zdziwił się, widząc Irinę biegającą w tę i z powrotem zupełnie jakby się paliło.
Kobieta, dostrzegając swego potomka, uradowała się niezmiernie, gdyż była już godzina szósta osiemnaście, a ona nie chciała tracić tak bardzo cennego czasu. Rzuciła w jego stronę różowym fartuchem w pierniczki i nakazała pomóc jej przynieść wszystkie potrzebne produkty do kuchni. Oniemiały Froy przez kilkadziesiąt sekund tępo wpatrywał się w rodzicielkę, ale widząc jej ponaglające spojrzenie (któremu nie był w stanie się przeciwstawić) czym prędzej ubrał się w daną mu rzecz i pobiegł niczym wierny czteronogi towarzysz człowieka za Iriną.
Gdy tylko znalazł się w pomieszczeniu-w-którym-są-trzymane-różne-rzeczy-do-jedzenia, a prościej mówiąc, w spiżarni, został zaatakowany dwoma butelkami mleka, trzema opakowaniami mąki oraz kilkoma blachami do ciast, a także przedmiotami typu miski (Irina, widząc, że zaczyna brakować swemu synowi rąk (nie miała jednak pojęcia, jak do tego doszło) te ostatnie z przedmiotów dała mu na głowę, przez co idealne sprawdziły się jako kask i tarcza przed słoikiem z powidłami, który znalazł się niebezpiecznie blisko jego twarzy. Na pytanie, po co on był, odpowiedź była banalnie prosta - gdyby kobieta zgłodniała mogłaby się nimi posilić).
Kobieta, patrząc na swego potomka, doszła do wniosku, że będą musieli się jeszcze raz wrócić, więc wydając z siebie westchnienie, położyła rękę na jego ramieniu i zaczęła go prowadzić do kuchni (gdyż oczy chłopaka były skutecznie zasłonięte przez wszelakiego rodzaju przedmioty, na których skupiał całą swą uwagę, by ich przypadkiem nie wywalić).
Po znalezieniu się w owym pomieszczeniu poczęła zabierać z rąk chłopaka wszystkie przedmioty i układać je na blatach szafek i wyspie kuchennej, po czym wrócili w poprzednie miejsce i zabrali pozostałe niezbędne (a przynajmniej zdaniem Iriny tak było) rzeczy.
Gdy już wszystko, co przyniesione być miało, znajdowało się w kuchni, kobieta wpadła na genialny pomysł zrobienia świątecznego ciasta truskawkowego*.
Nakazała Froy'owi przynieść mleko, gdyż była go potrzebna olbrzymia ilość (aż łyżka), ale gdy ten już miał dodawać je do miski, Irinę olśniło i do głowy wpadła jej jeszcze lepsza myśl niż ta poprzednia. Złapała chłopaczynę za rękę (w której akurat nic nie było) i poprowadziła do łazienki, a następnie wzięła z od niego butelkę i wlała całą zawartość do wanny (uprzednio zatykając ją korkiem). Zdziwiony Froy nie wiedząc, co dokładnie ma robić, stwierdził, że po prostu spełni jej prośby, gdyż wydawała się szczęśliwa, oddając tej czynności, a jemu więcej nie było potrzeba, by również się radować. Oboje wrócili do kuchni po mąkę, jajka, cukier oraz kilka innych składników potrzebnych do zrobienia ciasta i zaczęli je dodawać do "miski-wanny". W międzyczasie znaleźli sito, przez które mogli przesiać mąkę i inne sypkie produkty.
CZYTASZ
FROY WRÓĆ! Najwierniejszy debil świata
HumorFroy to osoba bardzo utalentowana. Nie ważne czego się dotknie - ̶z̶e̶p̶s̶u̶j̶e̶ zrobi cudownie. (Nie) da sobie w kaszę dmuchać! Froy to po prostu ̶i̶d̶i̶o̶t̶a̶ człowiek idealny, który przede wszystkim jest najlepszy. (Nie) bądźcie tacy jak Froy...