Froy i sylwestrowa noc

30 2 5
                                    

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a Froy wpatrzony w sufit rozmyślał o tym, że za zaledwie kilka godzin jeden rok dobiegnie końca, a drugi się rozpocznie. Czy go jakkolwiek bardziej dotykał ten fakt? Niezbyt. Po prostu zaczął o tym rozmyślać, chcąc znaleźć sobie jakieś zajęcie.

W minionym roku stosunkowo wiele się działo. Mecze, turnieje, wyjazdy czy chociażby przedziwne święta. Jak na Froy'a było to całkiem sporo atrakcji, ale dla kogóż by to było mało?

Korzystając z okazji, że ma trochę wolnego i może odpocząć, właśnie to miał zamiar robić. Odpoczywać. I myśleć, ale to tylko przy okazji.

Po kilkunastu minutach leżenia i patrzenia się w sufit bohater postanowił udać się do kuchni po jakiś sok, gdyż miał dużą chęć napicia się. Była to na tyle silna potrzeba, że chociażby nie wiadomo jak chciał, nie mógłby jej zignorować. Tak więc po zmuszeniu swoich kończyn do ruchu udał się do pomieszczenia posiadającego tak ekskluzywne rzeczy i chwycił karton.

Pijąc, naszła go myśl, że przejdzie się jeszcze na spacer, bo w sumie nie ma nic ciekawszego do zrobienia, aby się czymś zająć, a nie miał już chęci na leżenie, a przynajmniej nie w tamtym momencie.

Włożył więc buty i kurtkę, bo jak można by się spodziewać, było chłodno, a następnie ruszył przed siebie. Gdy tak szedł zamyślony, nagle poczuł, jak coś odbija się od jego klatki piersiowej, a ten sam ląduje na twardym i zimnym chodniku.

Podniósł głowę, by sprawdzić, co za idiota narusza jego bańkę prywatności, a jego oczom ukazała się dziewczyna, jego zdaniem około dziewięcioletnia, która tak jak on upadła. Już miał się podnosić, ale ujrzał lizaka przyklejonego do jego kurtki. Nie wiedząc, co ma do końca z nim zrobić, odkleił go, a następnie pomógł dziewczynie wstać.

Ta spojrzała na niego swoimi niebieskimi oczami i chwyciła za jego dłoń. Przeprosiła za ubrudzenie kurtki lizakiem, a następnie (uprzednio zabierając od niego słodycz) ruszyła przed siebie, by wyrzucić go do kosza, gdyż już niezbyt nadawał się do spożycia.

Froy postanowił, że czas już wrócić do domu, gdyż plama, którą zrobił przysmak, niebywale mu przeszkadzała. Po pokonaniu już około połowy drogi poczuł, że znowu ktoś na niego wpada. Ku jego zdziwieniu była to dziewczyna, która przewróciła go jakiś czas wcześniej.

I o ile wtedy różowa plama na białej kurtce dawała mu nadzieję na spranie się, tak ta, która powstała teraz przy pomocy soku pomarańczowego nie dawała mu zbyt wielkich. Biednego Froy'a opanował nagły smutek z tak dotkliwej tragedii, która dotknęła jego ulubioną rzecz do noszenia poza domem, że dopiero po chwili przypomniał sobie o sprawczyni tego nieszczęścia.

Nie skomentował jednak w żaden sposób jej zachowania poza krótkim "powinnaś na siebie uważać, bo coś ci się stanie". Westchnął i ponownie ruszył przed siebie.

Po niezbyt długiej chwili, gdy był już prawie u celu, zdarzyło się coś, co kompletnie go dobiło. Czasem ma się takie dni, w których jest się przybitym cały czas, a los robi wszystko na naszą niekorzyść i młody Girikanan miał wrażenie, że właśnie coś takiego dzieje się tego popołudnia przeciwko niemu.

Froy bowiem nie zauważył latarni, gdyż się zamyślił, i walnął w nią głową. Tym razem jednak, zamiast wstać z ziemi, położył się na niej i stwierdził, że musi pomyśleć. Nie wiedział czemu po wstaniu z łóżka, w którym leżał trzy czwarte dnia, przydarzają mu się tak smutne rzeczy.

Do tej pory sądził, że tylko jakiś debil może nie zauważyć słupa, a teraz on sam przez to leżał na ziemi. Wiedział, że życie bywa przewrotne, ale nie sądził, że aż tak.

FROY WRÓĆ! Najwierniejszy debil świataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz