Rozdział 1 - "Puste Milion Dolarów"

359 33 67
                                    

Gdy spotkacie wysoką dziewczynę z rozpuszczonymi kasztanowymi włosami, która siedząc przy oknie jest głęboko zanurzona w papierowej, romantycznej książce to za pewnie ja. Nazywam się Adrienne Williams i jestem na drugim roku studiów w Londynie. Uczę się dość dobrze, a moi rodzice są ze mnie dumni, że osiągam takie wyniki. Kocham ich nad życie i nie wyobrażam sobie tego, że miałabym ich kiedyś stracić...

Wszystko wygląda niemal jak ze snu? Nie do końca. W podstawówce nie byłam zbytnio lubiana. Moja mama martwiła się o mnie, a tata zachodził w głowę, dlaczego nie pytam ich o choćby zgodę na spotkania koleżeńskie. Byłam zapalonym samotnikiem, niezbyt lubiłam towarzystwo innych osób - zawsze tłumaczyłam im to w ten sposób. Liceum podniosło mnie na duchu, bo w równoległej klasie był chłopak, z którym rozumiałam się niemalże bez słów. Rozmawialiśmy, kiedy tylko mogliśmy. Spotykaliśmy się po lekcjach u niego lub u mnie, wygłupiając się na całego. Czułam, że w końcu znalazłam najlepszego przyjaciela, o którym zawsze marzyłam. Ale miałam jeszcze jedno największe marzenie - znaleźć miłość swojego życia...

***

Normalny dzień w tygodniu. Dzisiaj miałam same wykłady w tej największej i najbardziej ekskluzywnej sali w całym budynku. Stresowałam się nieco przed ostatnim, bo profesor na poprzednich zajęciach upomniał nas, że będzie chciał sprawdzić naszą wiedzę. Okazało się, że nic takiego się nie zdarzyło, bo zwyczajnie zapomniał. Odetchnęłam z ulgą, gdy zakończył się ostatni wykład. Kiedy pakowałam notes i mały piórnik do mojej torby, nagle ktoś koło mnie przystanął i uważnie przyglądał się mojej osobie.

— Cześć — rzekł przyjemny i męski głos, którego od razu rozpoznałam.

— Hej — odpowiedziałam — Co słychać? Jak po wykładzie?

— Dało się przeżyć jakoś. Naprawdę, myślałem, że nam jakiś test zrobi. Ale dzięki Bogu nie było.

— Są tego plusy jak i minusy — dodałam.

— Adrie?

— Tak? — uśmiechnęłam się, bo tylko on tak mówił na mnie.

— Masz czas dzisiaj po południu? Czy jesteś zajęta?

— Wybacz mi Loki, ale jest zajęta przeze mnie — wtrąciła blondynka, oplątując moją rękę swoimi dłońmi — Dzisiaj idziemy w końcu na zakupy, bo obydwie w tym tygodniu nie miałyśmy jeszcze czasu, prawda?

— T-tak — zająknęłam się.

— Widzimy się, kochana! — wykrzyknęła Rosalie, po czym obróciła się dumnie i wyszła z sali.

— Przepraszam, Loki... To nasze ostatnie spotkanie, bo za parę dni wyjeżdża do Francji na cały przyszły rok. Jak chcesz, możemy się umówić na jutro albo na inny dzień...

— Adrie, spokojnie. Nie pytam cię przecież o szczegółowe wyjaśnienie. Jesteśmy przyjaciółmi i nie musisz mi się tłumaczyć. Rozumiem cię — uśmiechnął się delikatnie i położył swoją dłoń na moim ramieniu.

— Dziękuję — kąciki ust lekko uniosłam do góry, a po chwili ulotniłam się z sali.

Wsiadłam do swojego samochodu i ruszyłam do wynajętej małej kawalerki przez mojego tatę. Nie czułam się dobrze, okłamując Lokiego. Tak! To było cholerne kłamstwo. Ona nigdzie nie wyjeżdża, bo tu na miejscu ma swojego bogatego tatusia, bez którego nie wiedziałaby jak zagotować wodę na herbatę. Poznałam ją na początku pierwszego roku, kiedy wdałam się w ostrą sprzeczkę z jednym chłopakiem, który choć był tu dłużej niż ja, kompletnie nie ogarniał rozkładu sal ani nie rozróżniał profesorów i ich nazwisk. I jakoś się polubiłyśmy.

Przed wyjściem sprawdziłam mój stan konta. Po odjęciu kwot, które będę musiała zapłacić za uczelnię, kawalerkę i za inne, ważne wydatki, końcowa liczba nie była za wysoka. Mogłam kupić sobie nową bluzkę lub spodnie, ale na tym mój zakupowy budżet się kończył. Ewentualnie kupię sobie na deser małą kawę w jakiejś taniej kawiarni. Świetnie...

Wyszłam na spotkanie z Rosalie z trochę przygnębioną miną. Zauważyła to i zapytała:

— Coś się stało?

— Dzisiaj zakupowo nie poszaleję...

— Nic nie szkodzi. Ja dzisiaj jestem naszym sponsorem — zaśmiała się — Chodźmy! Wiem, gdzie pójdziemy najpierw — niewiele myśląc, dziewczyna pociągnęła mnie do środka galerii handlowej.

Spacerowałyśmy, niemalże co chwila wchodząc do kolejnego sklepu. Nogi już mnie zaczęły boleć, ale nie mówiłam jej o tym, bo wiem, że rozwinęłaby się z tego niepotrzebna kłótnia. W pewnym momencie znalazłam śliczną sukienkę, która pasowała na mnie idealnie.

— Wyglądasz w niej jak milion dolarów - skomentowała Rosalie, wzdychając i przesuwając zamek z tyłu sukienki do samego końca.

— Dziękuję — podziękowałam, lekko się uśmiechając.

— Musisz ja kupić. Będzie idealna na imprezę w przyszłym tygodniu u mnie — dodała.

— Dzięki, że mnie zapraszasz, ale niestety nie mam jej z czego kupić...

— Już? No sorry, ale jedną rzecz ci kupiłam. Drugiej ci nie kupię! Żebym miała płacić za kujonkę, która nie ma pieniędzy. Nigdy w życiu! Widzisz, jak się poświęciłam, kupując ci tamtą bluzkę? Ona była naprawdę droga. Powinnaś się cieszyć, że masz mnie, a nie żebrać ode mnie kasę na kolejną rzecz.

— Ale...

— Nawet nie waż się mi przerywać, biedna studentko. Jakim cudem ty się dostałaś na ten uniwersytet? Ach, no tak. Twoje wzorowe oceny. Ale chyba wiesz, że tutaj nie chodzi o oceny, tylko o gruby hajs, prawda?

— O jejku, jaka ta Rosalia jest opiekuńcza! Martwi się o naszą Adrienne! Spokojnie, na to ma dziewczyna pieniądze. Po prostu myśli i woli kształcić się dalej i osiągnąć za parę lat własny i samodzielny sukces niż być "dobrą i grzeczną" córusią bogatego tatusia i zarabiać grube tysiące za nagrywanie erotycznych filmików, prawda? I która nie potrafi odgrzać sobie obiadu, a co dopiero coś ugotować?

Odwróciłam się do tyłu.

— O nie... - pomyślałam - Tylko nie on...

━━━━━━━ ⦁ ༻★༺ ⦁ ━━━━━━━
🎄HO HO HO!🎄

Tak jak obiecałam, tak i jest! Pierwszy rozdział był na moim drugim profilu, który jest już usunięty, ale jutro z okazji Mikołajek dostaniecie drugi rozdział tego short story! Miłej niedzielki dla wszystkich wiśni! 🤍

𝐖𝐇𝐀𝐓 𝐈𝐅 ⦁ Loki Laufeyson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz