Noc minęła mi całkiem spokojnie. Nie licząc tego,że cały czas myślałam o Dorianie. Czy to dziwne,że zadłużyłam się w chłopaku,którego praktycznie nie znałam. Możliwe. Ale nie dbałam o to.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Kolejnego ranka zasiadłam do stołu razem z moimi rodzicami,by zjeść wspólne śniadanie. Były naleśniki, wzięłam jednego, posmarowałam go czekoladą oraz nawaliłam w ciul bitej śmietany,bo czemu nie.-Kochanie-zaczęła mama-ja i tata wyjeżdżamy po śniadaniu na parę godzin.
-No spoko-odpowiedziałam mając w buzi naleśnika.
Gdy zjedliśmy, rodzice wyszli z domu i pojechali w dane miejsce. Wsumie nie mam pojęcia gdzie jechali,ale jakoś bardzo mnie to nie interesowało.
Nie miałam nic ciekawego do roboty, już wcześniej rozpakowałam moje rzeczy. Postanowiłam,że zwiąże moje włosy w luźny kok, ubiorę czarne dresy,gdyż dresy to moja miłość i luźny T-Shirt z napisem. Uznałam,że skoro I tak nie mam nic do roboty to niepozornie przejdę sie wokół uliczki,gdzie znajduje się mój dom. Oczywiście z nadzieją,że spotkam Doriana. Ubrałam bluzę. Tą samą która miałam wczoraj. Przy naszym pierwszym spotkaniu. Dotknął mnie... Już nigdy nie wypiorę tej bluzy...
Otrząsnęłam się i wyszłam z domu. Muszę przestać zachowywać się jakbym miała obsesje na punkcie typa,którego nawet dobrze nie znam.
Przeszłam całą uliczkę z trzy razy,ale i tak go nie zobaczyłam. Zasmucona wróciłam do domu.Był dopiero wieczór kiedy moi rodzice wrócili do domu. Wiem , bo usłyszałam jakieś głosy i kroki. Następnie mama weszła do mojego pokoju.
-Hej słońce, możemy porozmawiać- spytała moja rodzicielka.
-Jasne-odrzekłam i podniosłam się z łóżka.
Ruszyłam za nią, schodami na dół. Weszłyśmy do kuchni, moja matka usiadła przy stole, co ja także uczyniłam. Był tam również tata.
-Musimy porozmawiać-przerwała niezręczną ciszę mama.
-A co jest-zapytałam przestraszona- Przeskrobałam coś?
-Nieee- zaśmiał się tata.
-Poprostu....-wzieła głęboki oddech mama.- Moja przyjaciółka z dzieciństwa, Frankie, miała raka...
-Ojej bardzo mi przykrro...-wymamrotałam, trudno było mi zachować się w takiej sytuacji.
-Okazało się,że wysyłała do mnie listy, tyle że nie miała mojego aktualnego adresu,ani numeru telefonu, więc wysyłała je na mój stary adres,czyli do mojej mamy-kontynuowała mama-a,że babcia bardzo żadko otwiera skrzynkę pocztową, dowiedziałam się o tym niedawno. Gdy dotarłam do jej domu,okazało się że było już za późno... Jednak jej mama przekazała mi jej mały testament... Tak się składa,że miała ona syna. W testamencie zapisała,że po jej śmierci to ja mam przejąć nad nim opiekę....
-Że co proszę?-zapytałam z trochę panicznym śmiechem.
-Skarbie, nie mieliśmy wyboru- powiedział mi tata- gdybyśmy go nie przygarnęli,trafił by do domu dziecka.
-A zresztą on nie będzie odrazu twoim bratem czy coś tylko pomieszka u nas trochę aż nie będzie pełnoletni i nie wyjdzie na swoje, zresztą matka zostawiła mu sporo pieniędzy,była prawnikiem,więc o fundusze na jego przyszłość nie ma się co martwić-wytłumaczyła mi mama.
-Ehh...dobra muszę sobie to wszystko przemyśleć-rzekłam i ruszyłam schodami na górę.
W takim razie to dla niego była ta dodatkowa sypialnia "dla gości". Weszłam do pokoju trzaskając drzwiami. Dlaczego nic mi nie powiedzieli? Miałam mętlik w głowie,ale nadal myślałam relacjonalnie i uznałam,że pójdę sprawdzić,czy ów gość jest w swojej sypialni. Zapukałam do drzwi, nikt mi nie odpowiedział,więc sobie poprostu weszłam. Przy szafie stał wysoki, blądyn, o umięśnionej sylwetce. Wypakowywał on swoje rzeczy z dużej walizki leżącej na łóżku. Po chwili mnie spostrzegł zaprzestał wykonywać swoją czynność.
-Kim jesteś?-wypowiedział swoim aksamitnym głosem.
-Twoją nową stepującą siostrzyczką-burknęłam sarkastycznie i zamknęłam drzwi,po czym usiadłam na jego łóżku.
-Ktoś pozwolił Ci tu wchodzić-warknął.
-Ja nie muszę nikogo pytać o zdanie- uśmiechnęłam się złośliwie-w przeciwieństwie do ciebie.
Chłopak podniósł lewą brew do góry i uśmiechnął się łobuziarsko.
-A więc jak masz na imię?-kontynuowałam.
-Gabriel- odpowiedział z uśmiechem- jakbyś pytała o nazwisko to Parker.
-Nie pytałam ale ok- rzachnęłam-ile masz lat?
-16 słońce-uśmiechnął się Gabriel.
-Zajebiście czyli będziemy chodzić razem do klasy- przewróciłam oczami.
-Cieszę się niezmiernie-powiedział ten kretyn, a jego wścibski uśmieszek nie złaził mu z twarzy.
Już czuję że się nie polubimy.
Hejcia to drugi rozdział mojej książki. Mam nadzieję,że sie wam spodoba. Mimo,że jest trochę krótszy gdyż ma ✨700✨ słów.
~Amanda
6 grudnia 2021 roku