Następny dzień był ciężki. Trudno było Willowi unikać Ruthy'ego, tym bardziej, że przyjaciel, nie wiedział, czym zawinił. Miał jednak świadomość, że jeśli jakimś sposobem dojdzie do ich rozmowy, zanim ochłonie, będzie wobec niego mało uprzejmy. Do końca dnia w szkole, zostały mu dwie lekcje, więc chciał już odetchnąć z ulgą, kiedy przypomniał sobie, że siedzi z Ruthy'm na chemii. Po przemyśleniu opcji ucieczki, skierował się do sali, kiedy zadzwonił dzwonek. Gdy wszedł do środka, jako kumpel siedział już na ich wspólnym miejscu. Najlepszy kumpel, który wspierał go od przedszkola i był z nim w najcięższych chwilach, ostatnio zawiódł go dwa razy. Myśląc o tym, że to będzie długa godzina, zajął miejsce obok niego.
– Siema – rzucił do niego radośnie Kenan, gdy ten oparł plecak o ziemię i zajął miejsce obok.
– Hej – odparł, starając się nie robić tego oschle, ale mu nie wyszło. Przypominał sobie rady Pana Ride'a a propos panowania nad złością. O ile w przypadku złości na Loren działało, o tyle w tej sytuacji niezbyt.
– Witam, was na dzisiejszych zajęciach. Widzę, że jak zwykle frekwencja dopisuje – Pan Minder, przechadzał się po klasie rozdając kartki i spoglądał z ironią na puste ławki. – Myślę, że dzisiaj popracujemy w parach, tak jak siedzicie w ławkach. Wykonacie kilka zadań z karty pracy – Will wolałaby już pisać kartkówkę. Wtedy przynajmniej nie musiałby się odzywać. Nachylił się nad ławką, spoglądając na ćwiczenia i starając się na nich skupić. – Pierwsza para, która rozwiąże całość, nie dostanie jedynek – zaśmiał się z własnego żartu i znudzony swoim nauczycielskim życiem, Minder usiadł za biurkiem, by pooglądać śmieszne kotki na youtubie.
– Chyba nie będziemy tą parą – prychnął Ruthy, odwracając się do niego ze śmiechem. – Obydwaj powinniśmy siąść z kimś, kto ogarnia ten przedmiot, zamiast razem. – Will milczał, czytając pierwsze zadanie i modląc się, by nie spytał go, czy wszystko w porządku, bo na usta Cisły mu się słowa „nie". Jego oczekiwania, jednak jak zwykle się nie ziściły. – Wszystko gra?
– Tak, po prostu nie mogę się skupić, kiedy tak nade mną gadasz – mruknął, kreśląc ołówkiem domek nad cyferką „1".
– Okay... Już się uciszam... Swoją drogą, Billie pisała ci, co zamierza zrobić? – spytał, a Will cały zesztywniał. Od wczoraj nie miał z nią kontaktu. Zawsze razem obgadywali plan działania, jako pierwsi.
– Nie bardzo mnie to obchodzi – skłamał. – Poza tym, nie wydaje mi się, żeby podejmowanie decyzji w dwójkę beze mnie było fair.
– Nie podjęła decyzji, tylko mówiła mi, co jej chodzi po głowie, jak ją odwoziłem – tłumaczył się, niemal panicznie. – Nie bądź na nią o to zły. Często mówi mi o różnych rzeczach, jeśli ma wątpliwości, ale na pewno sama do ciebie zadzwoni, jak coś postanowi.
– Skoro tacy z was przyjaciele, może zostawię śledztwo wam, bo tu wcale nie chodzi o moja rodzinę – fuknął, nie mogąc powstrzymać irytacji. Nie wierzył, jak mogli obgadywać sprawę bez niego? Chyba, że faktycznie ich coś łączyło. Podniósł rękę w górę.
– Tak, Panie Jones? – spytał z łaską Pan Minder, przerzucając strony czasopisma.
– Mogę wyjść do higienistki? Słabo się czuję – spytał, niespecjalnie przekonująco. Wiedział, że Minder ma głęboko gdzieś całą ich lekcje i wzruszy tylko ramionami. Ruthy jednak przejrzał go, zgłaszając się zaraz po skinieniu głowy profesora.
– Pójdę z nim, na wszelki wypadek – oznajmił, zbierając swoje rzeczy do plecaka, podczas gdy Will, gwałtownie wstał z miejsca.
– Myślę, że Pan Jones nie zemdleje po drodze, ale jeśli, po powrocie lepiej wypełnicie kartę pracy, to idźcie – mruknął, prawdopodobnie myśląc, że chcą wyjść do łazienki, by sprawdzić odpowiedzi. Will bez zastanowienia wyszedł z klasy, bojąc się, że niedługo powie coś, czego będzie żałował, a był tego bliski. Nie kierował się jednak do pielęgniarki, a do wyjścia. Ruthy nieustępliwie brnął za nim przez korytarz.
CZYTASZ
REPAINT THE ROSES
Teen Fiction"𝙈𝙤𝙯̇𝙚𝙨𝙯 𝙗𝙮𝙘́ 𝘼𝙡𝙞𝙘𝙟𝙖̨, 𝙟𝙖 𝙗𝙚̨𝙙𝙚̨ 𝙎𝙯𝙖𝙡𝙤𝙣𝙮𝙢 𝙆𝙖𝙥𝙚𝙡𝙪𝙨𝙯𝙣𝙞𝙠𝙞𝙚𝙢" Will od zawsze lubił bajki. Głównie dlatego, że jego osiemnastoletnie życie dotąd żadnej nie przypominało. Mimo to, kiedy jego szkolna koleżanka z...