Drugi Koszmar

21 1 0
                                    

Moje myślenie zaczęło szwankować, nie miałem bladego pojęcia co ja tu robię. Najpierw zamglona nicość, teraz jakaś zakrwawiona i ponura sala szpitalna... Boże... Za jakie grzechy ja się tutaj znajduje?! Nie miałem czasu na rozpatrywanie tej fatalnej, sytuacji która się wokół mnie dzieje. Siedziałem obok łóżka, które jak już wspominałem było całkowicie puste. Za oknem było mrocznie. Padał śnieg. Wydawało się, że zapanowała jakaś apokalipsa. To wszystko wyglądało, jakbym znajdował się w zimnym, opróżnionym ze wszystkich emocji, sercu diabła. 

Podparłem się rękoma i wstałem, moje spodnie tak samo jak i dłonie były całe ujebane od krwi. Czyjej? To jedyne pytanie jakie mi się nasuwało. Zacząłem się spokojnie rozglądać po całym pomieszczeniu. Wszędzie było szaro, oświetlenie ledwo co działało. Za oknem nadal padały białe płatki mroźnego deszczu. Musiało być co najmniej minus 15 stopni Celsjusza. Z łóżka szpitalnego zawiało czyjąś obecnością. Poczułem delikatny powiew w okolicach karku, a moje długie włosy lekko się poruszyły. Dreszcze mnie przeszły. Moje ciało przeszyło uczucie śmierci. Zacząłem czuć się martwy w środku. Taki samotny. 

-Co tu jest grane? Co się ze mną dzieje?! -zacząłem mówić sam do siebie, pełen zażenowania.

Po jakimś czasie usłyszałem głos. Odwróciłem się za siebie. Lekko otworzyły się drzwi, a zza framugi wystawała kobieca postać. Nie byłem w stanie powiedzieć kto to jest. Jedyne czego byłem absolutnie pewien, to że była to żeńska postać. Po chwili odezwała się.

-Michał... Chodź, musimy iść na badanie... -odezwała się tajemnicza postać.

-Hej! Jakie badanie? -zapytałem

Kobieta uśmiechnęła się, po chwili straciłem ją z oczu. Ponownie się odezwałem...

-Czekaj! Kim ty jesteś?!

Słyszałem tylko śmiech. Brzmiał jak jakaś intryga. Ruszyłem w stronę wyjścia. Mój widok zaczął się rozmazywać, chyba miałem halucynacje. Z trudem dotarłem i chwyciłem się progu. Korytarz szedł tylko w moje prawo. Ponownie ujrzałem tajemniczą postać. Tym razem stała z opuszczoną głową, niczym Natalia, którą zobaczyłem jakiś czas temu. Miała założony kaptur, jej bluza była biała, a spodnie dziurawe. To były jakieś stare dresy. Cały świat jakby zwolnił. Ona podniosła głowę i spojrzała na mnie. Oczy były pełne żądzy... Ewidentnie chciała zemsty. Podniosła swoją prawą dłoń, z palcem wskazującym ustawionym ku górze. Patrzyłem jak wryty, a tajemnicza postać zaczęła pokazywać, bym szedł dalej za nią.

-Nie bój się, podejdź do mnie. Nie zrobię ci krzywdy. -rzekła swoim spokojnym głosem.

Moja ślina była niczym drut kolczasty w gardle, zatrzymała się w tchawicy i nie chciała pójść dalej. Zrobiłem krok. Mały, ale jednocześnie ociężały. Z czasem nabrałem pewności siebie. Zrobiło mi się troszkę cieplej, przestałem się trząść. 

-Kim ty jesteś? Powiedz mi, czego ty ode mnie chcesz?

-Podejdź, podaj mi rękę, a cię zaprowadzę tam gdzie chcesz.

Jej słowa zaintrygowały mnie, ale jednocześnie wzbudziły duży niepokój. Jednak jeśli chciałem się dowiedzieć czegokolwiek więcej, musiałem jej posłuchać i do niej podejść. Wszystko zaczęło się robić strasznie zniekształcone. Moje powieki zrobiły się ciężkie. Zbliżyłem się do niej już na odległość półtora metra. 

-Daj mi rękę. -poprosiła, ewidentnie chcąc mi coś pokazać. 

Podałem jej dłoń. Poczułem ukłucie w sercu. Przeszył mnie mróz. Krew w moich żyłach wręcz zamarzła. Ona cały czas się na mnie patrzyła. Jej wzrok był pełen nienawiści. Ból który szedł z mojej prawej ręki był niemiłosierny, zacisnąłem wargi i z błaganiem o litość zacząłem na nią spoglądać. Ona była blada, jak śnieg który padał za oknem. To było chyba gorsze od tego co mnie spotkało w poprzednim miejscu. 

-Teraz wiesz co czuliśmy! Spójrz za mnie! 

Jej głos zrobił się bardzo niski, niczym podczas opętania przez demony. Za nią było łóżko, a na nim małe dziecko. Prawdopodobnie było już martwe...

-Zabiłeś moje dziecko... Czym on sobie na to zasłużył? Powiedz mi proszę... -zrozpaczona zaczęła pytać.

-Co? O czym ty do mnie mówisz kobieto? 

Ona po chwili puściła moją rękę, wszystkie bóle odeszły. Zapłakana, odwróciła się ode mnie i zrobiła kilka kroków do przodu. Obróciła jeszcze na chwilę głowę i powiedziała...

-Do zobaczenia w piekle...

Zaraz po tym, zniknęła, a ja straciłem przytomność...

ŚpiączkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz