Ojciec chrzestny (The Godfather, F. F. Cappola, 1972) jest filmem ikoną. Jest w dziale filmów, które powinien każdy obejrzeć. Czy jest to film idealny? Oczywiście, że nie. Jednak w gatunku filmów gangsterskich ze świecą szukać czegoś lepszego.
Nigdy nie byłem fanem filmów, które trwają blisko 3 godziny. Ojciec chrzestny broni się najlepiej ze wszystkich takich filmów, jakie widziałem (a wcale nie jest ich mało). Wilk z Wall Street (The Wolf of Wall Street, M. Scorsese, 2013), który trwa bliźniaczo długo w pewnym momencie strasznie się nuży. Podczas seansu filmu Francisa Forda Coppoli czas jest wyczuwalny, ale w odróżnieniu od filmu Scorsese projekcja się wcale nie nuży, a nawet jeśli to bardzo szybko to mija. Miałem przyjemność obejrzeć wczoraj Nomadland (C. Zhao, 2020), który trwa tylko 61% czasu, jaki musimy poświęcić na Ojca Chrzestnego, a mimo to dłuży się o wiele bardziej. Myślę, że opisywany film mimo 2 godzin i 55 minut jest dowodem na bardzo dobre gospodarowanie czasem widza. Produkcja toczy się powoli, opowiada historię spokojnie, ale i wciągająco, pochłania nas, a my siedzimy w tej "paszczy" i za żadne skarby nie chcemy z niej wyjść.
O wielkości tego dzieła dowodzi fakt, że film wcale się nie zestarzał. Broni się tak samo dobrze, jak bronił się przed laty. Niesamowicie wykreowane postacie tworzą niesamowite widowisko, które nie powinno ominąć żadnego człowieka, który kocha kino. Film jest okazją, by zobaczyć Marlona Brando w szczycie jego aktorskiego kunsztu, który wciela się w opanowanego, spokojnego, władczego ojca chrzestnego trzymającego piecze nad dobrem rodziny i ich biznesów. Drugą najjaśniejszą postacią jest Michael Corleone grany przez Al Pacino. Jest to preludium do niezapomnianej roli, którą zagrał 11 lat później w Człowieku z blizną (Scarface, B. D. Palma, 1983), ale to co tworzy tak cudowny obraz jest synergia między wszystkimi aktorami. Aktorsko ten film nie ma słabych punktów. Brat Micheala – Sonny, Fredo, Tom Hagen, sama scena wesela – wszystko w tym filmie gra. Wracając jednak do tego, czy film broni się w 100% tak samo, jak miało to miejsce w latach 70. to muszę powiedzieć, że żaden film nie obroni się nigdy tak samo, gdyż premiery filmowe mają swój określony kontekst historyczny i od tego zależy ich odbiór. W tamtych czasach był to film przełomowy i nadal nie utracił swej jakości, tylko że nie jest tak absolutnie wybitny, jak miało to miejsce w tamtych latach. Jest to film, który powinien obejrzeć każdy, ale nie jest to film idealny, który zasługuje aktualnie na ocenę 10/10. Jednakże jak już napisałem - należą się owacje na stojąco za aktorstwo, co dowodzą wielorakie nominacje i nagrody za postacie drugoplanowe. Na docenienie zasługują również kostiumy, które stały się symbolem mafii z tamtych lat. I w żadnym wypadku nie można zapomnieć o muzyce, która w połączeniu z tymi wszystkimi elementami, o jakim wspomniałem wcześniej tworzy absolutnie niewyobrażalnie dobrze wykreowany klimat.
Reasumując - Ojciec Chrzestny cechuje świetne aktorstwo, wciągająca, ale i powoli tocząca się opowieść, momentami nużąca, ale szybko przełamująca nutę nudy pochłaniającymi detalami, jak scenografia oraz kostiumy, ale również legendarną, klimatyczną ścieżką dźwiękową. Film przeszedł próbę czasu z absolutnie minimalnymi rysami, a należy wspomnieć, iż film będzie świętować niebawem swoją 50 rocznicę.
YOU ARE READING
Przychodzisz w dniu ślubu mojej córki i prosisz mnie o recenzję
RandomW tym tekście recenzuję pierwszą część filmu Ojciec Chrzestny.