Świąteczny bal - WOLFSTAR

677 35 4
                                    

/Remus pov/

Nigdy nie byłem fanem tego typu imprez, lecz ze względu na moich przyjaciół, musiałem się tam znaleźć. Do samego końca miałem nadzieję, że dyrektor jednak nie zgodzi się na ten pomysł i żadnego świątecznego balu nie będzie. On jednak był zachwycony, że większość uczniów wykazało chęć organizacji takiego wydarzenia.

Miałem kilka powodów, dla których nie chciałem tam być. Jeden, że pójdę tam bez osoby towarzyszącej, dwa, że nie potrafię tańczyć, trzy... On będzie tam z NIĄ.

Zawsze odstawiali przed wszystkimi najszczęśliwszą parę na świecie, odkąd tylko się ze sobą zeszli. Całowali się, trzymali za ręce, on miał zwyczaj obracania jej niczym w tańcu, gdy po prostu szli sobie korytarzem, wtedy każdy zwracał na nich uwagę. Ja trzymałem się z tyłu, patrząc na to wszystko z zazdrością, bo wiedziałem, że ja nigdy nie będę na jej miejscu, a tak bardzo bym chciał.

Nikt nie wiedział o moich uczuciach, choć odkąd się zakochałem, byłem z pewnością bardziej skryty i zdystansowany. James często mnie wypytywał, czy wszystko w porządku, ale mówiłem mu, że to przez natłok nauki na ostatnim roku zachowuję się w taki sposób. Nie mogłem mu przecież wyznać, że zakochałem się w Syriuszu.

Tuż przed balem, zacząłem rozważać zostanie w dormitorium. W końcu, po co ja tam komu? James idzie z Lily, Syriusz z Marleną, Peter z ciastkami, a ja? Ja co najwyżej z paczką szlugów.

- Może jednak zostanę w pokoju? - Powiedziałem na głos, patrząc się na swoją szatę wyjściową, która do zbytnio wyjściowych nie należała.

- Luniek, co ty gadasz, nigdzie nie zostajesz! - Syriusz od razu obrócił się od lustra w moją stronę. Już był ubrany i gotowy. - Idziemy wszyscy na bal, to jedyna okazja w naszym życiu!

- Właśnie, będzie fajnie! - Odezwał się James, który od minuty mocował się z muszką przy swoim kołnierzu. - Może mi ktoś pomóc?

- Daj to... - Syriusz podszedł do niego i zaczął mu pomagać. Ja westchnąłem i jeszcze raz spojrzałem na szatę wyjściową. Uznałem, że z nimi i tak nie wygram, więc chcąc nie chcąc, zacząłem się przebierać.

- Gdzie jest Peter? - Zapytał James.

- Wyszedł już. - Oznajmiłem.

- My też powinniśmy iść, spóźnimy się. - Potter spojrzał na zegarek. - Lily już pewnie czeka na dole.

- Ja jeszcze potrzebuję minuty. - Powiedziałem i przyspieszyłem ubieranie się, a gdy skończyłem, schowałem do kieszeni papierosy. Syriusz zerknął na mnie i pokręcił głową.

- James, ty już idź i powiedz dziewczynom, że my zaraz zejdziemy. - Wydał polecenie i podszedł do mnie szybkim krokiem.

James opuścił pokój, a Syriusz zmierzył mnie spojrzeniem, westchnął i rozwiązał mój byle jak zawiązany krawat, po czym zaczął go wiązać od nowa. Popatrzyłem na niego z lekkim uśmiechem.

- Luniu, czy ty kiedyś się nauczysz wiązać ten krawat?... - Zapytał, gdy już skończył.

- Może kiedyś tak. Niestety, to trochę skomplikowane. - Zaśmiałem się krótko. Gdyby tylko wiedział, że specjalnie zawsze wiążę go źle, żeby tylko on mi z tym pomógł. - Wyglądam już dobrze?

- Pewnie. - Pokiwał głową i objął mnie ramieniem. - Zawsze wyglądasz dobrze.

- Gdzie tam. - Machnąłem ręką i zerknąłem w lustro. Syriusz patrzył się na nasze odbicie.

- Naprawdę. Zawsze. - Odwrócił twarz w moją stronę i lekko pocałował mnie w policzek. - Musimy iść. Chodź, Luniu. - Chwycił mnie za dłoń i pociągnął do drzwi. Miałem nadzieję, że nie zarumieniłem się jak idiota. Syriusz miał w zwyczaju okazywać nam wszystkim po trochu czułości, oczywiście, po przyjacielsku, bez przekraczania granic.

[ONE SHOTS] - HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz