3. babski wieczór

204 15 1
                                    

Ten wieczór zapowiadał się wspaniale; Pepper urządzała babski wieczór z kilkoma przyjaciółkami — to zapowiadało dużo szampana, drobne przekąski i donośny damski śmiech słyszalny w całym domu — Peter nocował u Neda razem z Harleyem i Morgan, którą obiecała się zająć May, a on sam mógł spędzić ten wieczór ze swoim chłopakiem. Może nawet zostanie u niego na noc, kto wie, i sama ta myśl sprawiała, że trzepotało mu w piersiach różowe podekscytowanie, tak żywe jak stadko motyli. Jak zakochanemu nastolatkowi. 

Stephen otworzył mu drzwi równie podekscytowany, co zdradzał uśmiech igrający na jego ustach, kiedy zapinał marynarkę. Te delikatne zmarszczki przy oczach, zawsze pojawiające się kiedy się uśmiechał lub śmiał, trochę zachrypnięty głos, ten strasznie głupi, głupi brytyjski akcent, który nie zniknął pomimo lat przebywania w Stanach i czasem się o to przepychali — Tony czasem się chichrał, kiedy używali różnych słów na tę samą rzecz — ale wiedział też, że Stephen ma nieprawdopodobną słabość do herbaty i odkąd się umawiali, zawsze przywoził mu jakąś z dalekich podróży. Zieloną, białą, cytrynową, w woreczkach i puszkach, w drewnianych pudełeczkach, a Strange wszystkie te herbaty (do tej pory miał ich dziewięć) trzymał starannie w jednej z szafek. 

— Tony. — Stephen wyciągnął do niego ramiona. 

Tony wpadł w nie niemal od razu, ciągnąc za sobą klamkę, by zamknąć drzwi. 

— Mamy cały nadprogramowy wieczór dla siebie! — wyszczerzył się, zanim złączył ich usta. — Peps ma babski wieczór, a dzieci śpią u przyjaciela Petera. Mnie wyrzucili do ciebie.

— Ach tak? Wyrzucili? A myślałem, że sam przyszedłeś — odparł Stephen, zawsze lubił się droczyć z brunetem, spędzali całe wieczory na słownych przepychankach. — Jesteś wolny, możesz wstać i wyjść — dodał teatralnie.

Tony ponownie poczuł motylki w brzuchu, co sprawiło, że na jego usta wypłynął charakterystyczny łobuzerski uśmiech. 

— Nie sądzę, żeby mój mężczyzna chciał mnie stąd wypuścić, skoro już tu przyszedłem.

— Twój mężczyzna? — Przekrzywienie głowy. Och, uwielbiał, kiedy Stephen tak się zachowywał, jakby był pieprzonym super-złoczyńcą, który bawi się ze schwytaną w sieć ofiarą. A przy tym był bardzo, bardzo pociągający i bardzo, bardzo słodki. — Opowiedz mi o nim, mój drogi. 

— Hmm...  — teraz to Tony przechylił głowę, udając, że się zastanawia. — Jest bardzo inteligentny i sprytny, i powalająco przystojny.

— Czarujący?

— Tak bardzo. 

— Przystojny?

— Najbardziej na świecie. — Tony przytknął wierzch dłoni do czoła, jakby był dziewiętnastowieczną panienką z dobrego domu, która pierwszy raz w życiu widzi męski tors, a przy okazji ma słabe nerwy. 

— Cieszę się, że tak o mnie myślisz — Stephen uniósł jego podbródek palcami, po czym złączył ich usta. Odsunięcie się od siebie zajęło im chwilę, żaden z nich nie chciał przerywać tego miłego uczucia rosnącego w płucach jak kwitnące pąki. — Zamówiłem nam coś. Rzucałem kostką, więc... No tak, więc nie bardzo wiem, co do końca zamówiłem, bo internet czasem nie był przydatny. 

— Stephy. Steeephy. Stephen Strange, czy ty zrobiłeś coś... — Tony przyłożył dłonie do policzków w groteskowym zdumieniu — czego wcześniej dziesięć razy nie przemyślałeś? 

— Przemyślałem dwa i rzuciłem kostką jeszcze raz. 

— Tak nie można!

— Nie bardzo mogłeś mnie powstrzymać, kotek.  

𝐇𝐎𝐌𝐄𝐁𝐎𝐔𝐍𝐃. avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz