- O nie, nie, nie, nie. W trzeciej części również powinny być igrzyska! - Wrzeszczał na pół osiedla Sean nie dając mi dojść do słowa.
- Ale to musi się kiedyś skończyć! W dodatku gdyby w Kosogłosie były kolejne igrzyska to...
- To było by fajnie, bo co to za Igrzyska bez Igrzysk?!
- Wiesz co? Jak przeczytasz książkę to pogadamy. - Chciałam jak najszybciej uciąć tą bezsensowną wymianę zdań.
- Przyznaj się, skończyły ci się argumenty!- wziął całą garść popcornu, który pozostał jeszcze po kinowym seansie i wsadził ją do buzi.
- Niech ci będzie. - Jęknęłam zrezygnowana, bo jego naprawdę nie da się przegadać. Wyrzuciłam do pobliskiego kosza na śmieci, pusty kubek po coli i razem z przyjacielem szliśmy dyskutując o błahostkach.
Dotarliśmy pod klatkę schodową Seana.
- Skoczę tylko na moment do góry i zaraz cię odprowadzę. - Powiedział, chodź bardziej była to obietnica na którą się zaśmiałam i pokiwałam głową. Blondyn zniknął za drzwiami, a ja wpatrywałam się w ciemne niebo, szukając różnych konstelacji gwiezdnych.
Łamanie gałęzi i szelest z ciemnej uliczki spowodowały przyśpieszenie mojego pulsu. Była to raczej spokojna dzielnica, ale wariatów nigdzie nie brakuje. Mój oddech stał się płytki, a dłonie mokre i zimne ze zdenerwowania. Przerażona modliłam się w duchu, żeby Sean był już ze mną i bezpiecznie odstawił mnie do domu. W krótkiej, kwiecistej sukience i jeansowej katanie byłabym łatwym celem dla niejednego gwałciciela, który mógł się tam ukrywać.
Niespuszczając wzroku z ciemnego punktu, skąd dochodziły dźwięki, stałam w miejscu sparaliżowana strachem. Chciałam wejść na klatkę schodową lub poprostu uciec, ale moje nogi jakby zrosły się z ziemią. Zaschło mi w ustach tak, że chyba nie potrafiłabym nawet krzyczeć i wołać o pomoc.
Kolejny dźwięk. I kolejny... Chwila... Już wiem, kto może być sprawcą mojego przerażenia. Jak na zawołanie z ciemnej uliczki wyszedł czarny kot. Szedł w moją stronę pełen gracji i wdzięku.
- Cześć maluchu! - Powiedziałam z uśmiechem i pogłaskałam wijące się wokół moich nóg zwierzątko. - Przestraszyłeś mnie, wiesz?
Przykucnęłam i bawiłam się z moim "gwałcicielem" dobrą chwilę.
Ale moment... Jestem pewna, że słyszałam łamaną gałąź! Mały kotek nie dałby rady złamać chodźby najmniejszej gałązki!
Automatycznie podniosłam się i idąc tyłem w stronę bloku mojego przyjaciela patrzyłam się w nieoświetlone miejsce. Niespodziewanie wpadłam na coś plecami. Chociaż to wcale nie było coś lecz ktoś. Zaczęłam się szarpać i wyrywać, ale ucieczka była niemożliwa. Silna postać, jedną ręką złapała mnie mocno w talii, a dużą dłonią zasłoniła usta. Z moich oczu popłynęły łzy przerażenia. Mężczyzna, bo żadna kobieta nie jest chyba aż tak silna, śmierdział tytoniem, który mieszał się z zapachem perfum, tworząc mieszankę, którą kiedyś nazwałabym pociągającą, ale nie w tej chwili. Teraz ten zapach, będzie kojarzył mi się tylko z tą sytuacją.
Ponownie starałam się wyplątać z uścisku lecz byłam zbyt słaba. Co się teraz stanie? Zgwałci mnie i zabije? Taki będzie mój koniec? Łzy ściekały mi po policzkach rozmazując mój makijaż. Chciałam uderzyć napastnika nogą w krocze, jednak ten był przygotowany i nie pozwolił mi nawet wykonać żadnego ruchu.
Oddychałam ciężko, starając się uspokoić by następnie zebrać siły i znów spróbować uciec.
- Przekaż Sean'owi - Poczułam ciepły oddech na moim uchu - że przyszedłem odzyskać to co moje.
Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. Chciałam coś powiedzieć lecz ciepła dłoń mężczyzny dalej znajdowała się na moich ustach. Jęknęłam z przerażenia. Ponownie usłyszałam jego zachrypnięty głos.
- I niech wie, że się zemszczę. - Puścił mnie gwałtownie, a ja upadłam na ziemię. Moje nogi były jak z waty. Otarłam szybko łzy, ponieważ obraz przed oczami całkowicie mi się rozmazał i odwróciłam się za siebie, chcąc dowiedzieć się kto mnie napadł lecz nikogo już nie było.
- Emm.. Ruby? Co ty robisz? - Usłyszałam głos Seana, który stał na schodach. Widząc mój stan, podszedł do mnie szybko i pomógł wstać.
- O Mój Boże! Co się stało? Ktoś cię napadł? Zrobił ci krzywdę? Nie było mnie tylko kilka minut.. Ja powinienem wrócić szybciej... Ruby, powiedź coś!- Wpadłam w jego ramiona i na nowo się rozpłakałam.
- Ja.. J-ja nie wi-iem, kto to b-był, ale po-powiedz-iał, że m-mam ci prze-przekazać..- plątałam się w słowach. Mój przyjaciel wyglądał na zmartwionego, ale również zdenerwowanego. Był spięty. Rozglądał się nerwowo, po czym chwycił mnie za ramiona. Ściskał tak mocno, że jutro na sto procent pojawią się w tam siniaki. Zaczął stanowczym głosem.
- Co przekazać? Ruby, wysłów się! - Zaczął krzyczeć, co doprowadziło mnie do jeszcze większego szoku i płaczu. Z płytkim oddechem powiedziałam pociągając nosem.
- Że przy-przyszedł od-odzys-kać to co je-jego i, że-że się zemś-ci.
Sean puścił moje ramiona i zaczął klnąć pod nosem. Szedł przed siebie kopiąc równościęty żywopłot i łamiąc gałęzie na drzewach. Obserwowałam jego poczynania, karcąc jego zachowanie w duchu. Przed chwilą ktoś mnie napadł, a on tak poprostu kopie sobie głupie krzaki. Trzęsłam się. Nie było to spowodowane zimnem lecz buzującym we mnie strachem. Nic nie rozumiem. Kto to do diaska był?! Sean go zna? Widocznie tak, skoro mają coś sobie do wyjaśnienia. Ale dlaczego wplątują w to wszystko mnie? Skręcało mnie od środka. Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić co się przed chwilą stało?
Nagle poczułam się bardzo słaba i zmęczona. Ledwo stałam na nogach. Oparłam się o pobliskie drzewo by nie stracić równowagi.
- Od-odpro-owadzisz mnie? - Poprosiłam, ale blondyn tylko się zaśmiał. Spojrzał na mnie czarnymi oczami, w których kryły się małe demony, z którymi nigdy nie miałam do czynienia.
- Wybacz, ale teraz mam ważniejsze sprawy na głowie.
- Sean! Czekaj... Ni-Nie zostawiaj mnie sam-mej! Sean! - Błagałam blondyna lecz on zniknął w ciemnej uliczce, pozostawiając mnie samej sobie.Cześć wszystkim! To moje drugie opowiadanie :) Mam nadzieję, że ktoś to w ogóle będzie czytał i może komuś się spodoba ;p
Zostawcie po sobie jakiś ślad.
Przepraszam za ewentualne błędy.
Zapraszam również na moje opowiadanie o Ashtonie Different |A. Irwin które znajdziecie na moim profilu. Pozdrawiam ;*