Pierwsza zasada poszukiwania współlokatora jest taka, aby nigdy nie używać do tego Internetu. A tym bardziej jego odmętów. O tej zasadzie dowiedziała się świeżo upieczona studentka, która za późno zorientowała się, że zamieszkała z czarownicami.
Agata, bo tak miała na imię studentka, mieszkała w małym lokum na Mokotowie z dwiema różnymi wiedźmami. Choć może wariatkami? Pierwsza, Gryzelda, była typem człowieka, który nienawidzi ludzi. Z mieszkania nie wychodziła, bo jak twierdziła, "Ta zaraza, co jej ciotki i babki paliła, ją otoczy i zdepcze". Druga z magicznych współlokatorek miała na imię Darija. Tak, to "j" w imieniu nadaje jej "magicznej" mocy. Była, jak sama się opisywała, czarownicą ziemi, czyli postrzeloną hipiską z mocno dziwnymi zwyczajami. Gdy gotowała eliksiry trzeba było uciekać, nie wchodzić jej w drogę i najlepiej, tak dla pewności, wyjechać na drugi koniec świata.
Aby lepiej zobrazować wam wspaniałości jakie gotowała Darija, opowiem wam o pierwszym spotkaniu biednej Agaty z jej eliksirami. Było to kilka dni po zamieszkaniu naszej bohaterki z czarownicami. Nie mając pojęcia czemu Gryzelda uciekła z mieszkania, weszła do malutkiej kuchni. Przy kuchence, która ledwo działała, stała Darija. Gotując coś, śpiewała pod nosem i mieszała w garnku jego zawartość. Zaciekawiona Agata zajrzała do środka. Ciecz, która się tam znajdowała była lekko zielonkawa i mocno śmierdząca.
-Na litość boską, co to jest? - spytała zszokowana Agata. Darija spojrzała na nią, później na zawartość garnka. Przemieszała i przyprawiła. Następnie wyciągnęła łyżkę i w tej chwili Agata pojęła swój błąd. Na chochli w "zupie" pływał martwy szczur. Zobaczywszy niespodziankę, Agata lekko zbladła, po czym zatoczyła się na pobliski stołeczek.
-Czy to.... Czy to truchło? - bełkot wydobył się z ust dziewczyny. Darija fuknęła coś pod nosem i zdegustowana odparła:
-A na co ci to wygląda? Oczywiście, że to trup. Dał mi go nasz sąsiad spod dwójki –czarownica zanurzyła łyżkę z powrotem i kontynuowała- Wiesz który?
Tak właśnie, biedna Agata, zakupiła swoją zastawę kuchenną oraz zaczęła przetrzymywać ją z dala od kuchni i szalonej Dariji. Kto by się dziwił w takim wypadku? Najgorsze, że nasza ziemna czarownica, często sprzedawała swoje eliksiry na pobliskim bazarze, zachwalając ich "medyczne" właściwości. Biedne babcie, które kupiły wynalazki Dariji. Później policja zaczęła często nachodzić owy bazarek i wiedźma musiała zaprzestać prowadzenie swojego interesu. I dzięki bogu!
Jeśli myślicie, że to koniec dziwnych spotkań z "magią" naszej studentki, to jesteście w dużym błędzie. Już wiemy, że Darija była dziwna, ale mamy jeszcze jedną czarownicę na chacie. Gryzelda jak już ustaliliśmy była wiedźmą nienawidzącą ludzi i wszystkiego, co ludzie stworzyli. I tu pojawiają się problemy. Programy tylko o zwierzętach, komputer był narzędziem służącym do lokalizowania istot jej pokroju, dlatego szybko skończył w ogródku; wszyscy dostawcy byli wysłannikami krucjat na Gryzeldę, obowiązki domowe parzyły jak woda święcona, a wyjście z domu oznaczało tyle, co wyrok śmierci. Chyba, że Darija zaczynała gotować, wtedy dziwnym trafem Gryzelda magicznie znikała. Kiedyś młoda czarownica została sama w domu, a Agata poprosiła o odebranie paczki od kuriera, gdyż ona sama była na studiach. Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, Gryzelda otworzyła drzwi na oścież i krzycząc za nich, powiedziała:
-Zostaw w środku i przepadnij! - biedny kurier przestraszył się, zostawił paczkę i przełykając ślinę, odparł:
-Pani musi jeszcze podpisać.... -
-Idź w cholerę, dobrze radzę! Na prababkę i babkę, dobrze radzę! Inaczej rzucę na ciebie klątwę! Na ciebie i cały twój zasrany gatunek! -chłopakowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Machnął bazgroł na kartce z pokwitowaniem i spieprzał aż się kurzyło.
Następnego dnia Agata dostała telefon od firmy kurierskiej, która oświadczyła, że ostatni raz dowozi cokolwiek na ten adres. Dziewczyna spojrzała na Gryzeldę czerwona na twarzy z upokorzenia i wstydu. Zaczęła się tłumaczyć i przepraszać, że nie wspomniała o zniewieściałej, szurniętej "ciotce", która odebrała paczkę. Po udobruchaniu firmy, przyszła pora na poważną rozmowę z Gryzeldą. Agata podeszła do telewizora, zasłoniła go i patrząc wymownie na czarownicę, założyła ręce pod boki.
-Ja cię proszę o najprostszą rzecz, bez konieczności wychodzenia z domu, a ty mi taki cyrk odstawiasz? Bogu ducha winny kurier o mały włos nie dostał zawału! -krzyknęła Agata. Gryzelda spojrzała na nią, mając w nosie jej słowa. Byle jaki człowiek nie będzie na nią podnosił głosu. Zamiast ją upominać, powinna jej dziękować. Przecież ten zabójca czarownic mógł ją zabić, później jej współlokatorki. Chociaż z chęcią pozbyłaby się Dariji. Jej wewnętrzne rozważanie przerwała Agata.
-Jeśli nadal nie rozumiesz, muszę wyciągnąć jakieś konsekwencje. Zero kanałów przyrodniczych. Możesz pooglądać programy kulinarne. Może czegoś się nauczysz pożytecznego. W końcu ktoś musi coś ugotować. Byle było to jadalne – jak powiedziała, tak zrobiła. Szybko przełączyła program i wyszła z pokoju wraz z pilotem. Gryzelda na początku była bardzo obrażona, jak potrafi tylko czarownica, ale potem jej przeszło i nawet zaczęła coś gotować.
Ale, ale, żeby nie było. Czarownice słyną ze swoich magicznych talentów, więc czemu by wam nie opowiedzieć o pokazie sił naszych kochanych współlokatorek. Był to okres wakacji, duszno, parno, nawet w bieliźnie było zbyt gorąco. Biedna Agata miała tylko jeden mały wiatraczek, który pożyczała swoim czarownicom, samej gotując się w swoim małym pokoiku. Pewnego dnia, gdy wszystkie gołębie zaczęły przypominać pieczone kurczaki, Agata miała dość. Zabrała swój wiatraczek do pokoju i włączyła go na maksa. Jaka ulga, jaki chłodek. Jednak dziewczyna nie cieszyła się za długo. Ziemia zadrżała, obrazki ze ścian pospadały, niebo zaszło czarnymi chmurami i poczęło błyskać. Przerażona studentka spojrzała na wejście do swojego pokoju i odkryła dwie pary morderczych oczu. Jedna para, wyżej osadzona, zgniłozielona należała do Dariji, natomiast druga sięgająca ledwie metr pięćdziesiąt o barwie ciemnych fiołków należała do Gryzeldy. Jakież było zdziwienie Agaty (nie zapomnijmy, że prawie sikała ze strachu w majtki), że obie czarownice połączyły siły, i nie tylko to, aby odebrać wiatraczek. Wtedy dziewczyna pojęła jak wielki popełniła błąd wchodząc na dziwną stronę w celu znalezienia współlokatorek. Czarownice w rzeczywistości BYŁY czarownicami.
Jak możemy się domyślać, dziewczyna oddała urządzenie chłodzące dwóm rozgniewanym wiedźmą i zakupiła własny sprzęt, mocno naciągając limit swojego studenckiego konta.
Wniosek jest jeden. No, może nie jeden, ale najważniejszy. Oprócz szukania dodatkowych lokatorów do wspólnego mieszkania przez internet, nie można, pod żadnym pozorem, wkurwić czarownicy. I to nie jednej, a dwóch! I to mieszkających z tobą pod jednym dachem! Chyba, że chcesz zostać zaklęty, przeklęty, uśmiercony, zjedzony, wyrzucony (z własnego mieszkania!) lub potraktowany na wiele innych sposobów przez wiedźmy. A współczesne czarownice są wyjątkowo okrutne.
CZYTASZ
Czarownice i ich zwyczaje
HumorJak to jest, kiedy mieszkasz z czarownicami? O tym przekona się nasza bohaterka, młoda studentka, która znalazła swoje współlokatorki przez internet. Jakie będzie mieć przygody? I czy rzeczywiście to czarownice? Powieść komediowa, może zawierać wulg...