Rodział 1 "Samotna"

31 2 0
                                    

-(T/I)!! (T/I)!!! - krzyczał do ciebie chłopak o imieniu Diego, z którym byłaś w korpusie treningowym. Był starszy od ciebie o rok, ale miałaś wrażenie że to ty tu jesteś tą starszą i mądrzejszą. Był jedyną osobą, z którą się trzymałaś. Nie mogłaś nazwać go przyjacielem, więc uwarzałaś go za kolegę.

- Noi czego tak drzesz mordę? - siedząc na schodach odwróciłaś się w jego stronę z poirytowaniem. Było już po zachodzie słońca.

- Mamy... Mamy się teraz... zebrć na placu... - dyszał ze zmęczenia opierając ręce na swoich kolanach.

-Po kiego grzyba? - zapytałaś - Korpusy mamy wybierać dopiero za trzy dni.

- Nie mam pojęcia. Kazali nam się zebrać, bo chcieli coś ogłosić, ale nie mówili oco dokładnie chodzi.

Westchnęłaś i po chwili wstałaś otrzepując przy tym spodnie. Zawiał wiatr, który rozwijał twoje (k/w) włosy spięte w luźnego kucyka. Tak naprawdę byłaś dziś cholernie zmęczona i wkurzona, że nie zwracałaś uwagi na swój wygląd. W skrócie wyglądałaś jak żul, który dopiero co wstał, bo skończyła mu się flaszka. Diego za to był zadbany i czysty, a jego niektóre jasno brązowe kosmyki włosów opadały mu na twarz.
Po pięciu minutach doszliście na plac. Było sporo ludzi. Szukałaś miejsca, gdzie nie musiałabyś być w tłumie ludzi i zauważyłaś niedaleko drzewo na boku. Szłaś w jego stronę, a Diego za tobą. Oparłaś się o nie i zaraz potem wyszedł przed kadentów mężczyzna.

*Time skip*

- NOSZ DO KURWY NĘDZY - zaczęłaś, idąc w stronę budynków, w których nocowaliście - Tylko po to nas tam zebrali? Typ gadał przez jebane 15 minut o wyborach korpusów. Wiesz co ja bym przed te 15 minut zrobiła? - zwróciłaś się do Diego.

- Zapewne byś nadal siedziała na schodach gapiąc się w niebo i przeklinając wszystich ludzi tego świata. - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Dokładnie -odpowiedziałaś mu.

-Dobra idę do siebie pewnie chłopaki już przyszli. Do jutra (T/I). -pożegnał się że mną Diego.

- Do jutra. Jak dożyję.- powiedziałaś i skierowałaś się do swojego pokoju.

Wchodząc do budynku zauważyłaś że wszystkie dziewczyny, z którymi mieszkałaś już wróciły. W pokoju było was 4 i tylko 2 szafy, więc czasami przechodziły kryzys że nie ma miejsca, a ciuchy, które się z nich nie mieściły były rzucone na łóżka i krzesła. Tylko u ciebie był porządek. Lubiłaś czystość i uważałaś, że jeśli się go utrzyma nawet najtrudniejsze czynności będą szły szybciej i prościej. Nie byłaś osobą towarzyską więc nigdy nie zaczynałaś rozmowy. Zwykle tylko odpowiadałaś na pytania.

-O wróciłaś (T/W). - gdy weszłaś zwróciła się do ciebie Sara. Ciemno włosa, wysoka dziewczyna. Od kąd ją poznałaś twierdziłaś, że musi mieć powodzenie u mężczyzn. Bo nie tylko była ładna, ale i miła i pomocna. To ona pierwsza zagadała do ciebie, gdy przydzielono wam pokoje. - Miałyśmy w planach z dziewczynami pójść do chłopaków. Idziesz z nami?

- Nie dzięki. -odpowiedziałaś szybko

- Eh.. -westchnęła Marika, która siedziała na swoim łóżku. Była krótko włosą blondynką o średnim wzroście.-Jak tak dalej pójdzie to do końca życia będziesz sama.- mówiła do ciebie. Ty tylko wieszając kurtke do szafy wzruszyłaś ramionami i usiadłaś przy stole.

- Naprawdę nie chcesz z nami iść?-zapytała Sara.- Zawsze siedzisz tu sama. Nie jest ci czasem samotnie?

- Nie.-odezwałaś się i wyjęłaś swój szkicownik. Zawsze byłaś sama więc teraz już byłaś do tego przyzwyczajona.

- Wiesz, że jeśli coś się dzieje możesz powiedzieć. Możesz nam zaufać. - powiedziała Marika. Nic nie odpowiedziałaś.

- Nie jesteś zbyt gadatliwą osobą, ale kiedyś byłaś pełna życia-wtrąciła trzecia współlokatorka Yuko. Była brunetką z piegowatą twarzą, która uwielbiała jeść. Chwila ciszy i nagle powiedziała- (T/I) zranił cie ktoś? Zdradził? Ubarł? Uraził cię ten chłopak, który nazywał cię depresyjnym krasnalem?

-Hej Yuko spokojnie -odpowiedziałaś. Chociaż faktycznie wkurzało cie jak mówiono na ciebie "depresyjny krasnal". To że mało rozmawiałaś nie znaczło że miałaś depresję i krasnalem też nie byłaś. Miałaś 166cm wzrostu więc nie byłaś taka niska. No chya że stanął koło ciebie dwu metrowy typ. W tedy byłaś przy nim jak mrówka. - Nikt mi nic nie zrobił. Jestem po prostu dziś zamysłona. Fakt, mam ochote zabić tego chłopaka, ale nic mi nie jest.

Yuko i Marika patrzyły na ciebie z politowaniem. Byłaś tym trochę zmieszana. Zauważyla to Sara.

-Dobra, chodźmy już do chłopaków -zaczęła, a dziewczyny wstały ruszając do wyjścia- Idźcie przodem wezme tylko bluze i was dogonie-wiedziałaś, że chce z tobą jeszcze pogadać. Kiedy Yuko i Marika wyszły zwróciła się do ciebie. -Pewnie myślisz o korpusach, co? Spoko, też nie mam pojęcia co robić. Rodzice chcą żebym dołączyła do żandarmerii, ale mnie nie koniecznie tam ciągnie. -popatrzyłaś na nią- Chciałabym zobaczyć świat poza murami. Ale jednak się go troche boję.

-Mój los jest przesądzony. Wiadomo że muszę dołączyć do żandarmerii. -zaczęłaś- W końcu muszę podtrzymać rodzinną tradycję -Jednak ty też chciałaś zobaczyć tamten świat. Chciałaś poczuć się wolna.

- Jak dla mnie nie pasujesz do żandarmerii. W twoich oczach wyraźnie widać, że jesteś uziemiona i nie możesz podejmować własnych decyzji. Albo nie chcesz ich podejmować. -westchnęła i złapała mnie za ramię- Jeśli teraz sama nie podejmiesz własnych decyzji w przyszłości będziesz mieć pocięte skrzydła. Przemyśl to co powiedziałam.

Sara wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Miała rację. Jeśli teraz sama swoich decyzji nie podejmiesz, później będzie ci ciężko. Popatrzyłaś na swój szkicownik i otwarłaś go. Były tam wszelakie rysunki. Ale największą uwagę zwracały narysowane tytany. Mimo że nigdy ich na oczy nie widziałaś, potrafiłaś ich sobie wyobrazić. Cholernie cię ciekawiło z kąd się znalazły, jak powstały, jaką mają budowę ciała. Chciałaś się o nich jak najwięcej dowiedzieć. Przyglądając się tym rysunkom zrozumiałaś, że Sara w pewnym sensie mówiła o dołączeniudo zwiadowców. Już sama nie wiedziałaś co myśleć. Westchnęłaś i zamknęłaś szkicownik. Patrzyłaś przez chwilę na ten syf w pokoju. Dobijał cię. Skrzywiłaś się i z nudów zaczęłaś go sprzątać.

_________

Po około godzinie pokój lśnił czystością. Zastanawiałaś się na jak długo. Wszystkie ubrania dziewczyn poskładałaś i włożyłaś do szafy. Starłaś kurze i umyłaś podłogę. Troche zmęczona opadłaś na łóżko. Leżąc na nim myślałaś czy okciec zaakceptował by twoją decyzję dołączenia do zwiadowców. Jednak zdałaś sobie sprawę, że albo by cie wydziedziczył z rodziny albo zabił. Była też opcja, że najpierw jedno potem drugie.

______________________________________

A więęęęęęęc.. Pierwszy rozdział skończony. 1015 słów xD ale chyba było warto.

Z góry sorry za jakieś błędy. Jest to w sumie pierwsze opowiadanie tutaj, więc napiszcie czy takie rozdziały (W sensie długość) mogą być.

Miłego dzionka czy tam nocy ;)



Tylko przyjaciel (Levi X Reader) PL Where stories live. Discover now