Minęły dwa tygodnie, dokładne dwa tygodnie spokoju. Pogodziłam się z tym że moi ,,przyjaciele'' przyjaźnią się z nim, a on za to pilnuje mnie. Mijaliśmy się niczym obcy na ulicy, jak iw sklepie lub bądź co gorsza na przystanku, bo cóż mogliśmy zrobić udawać przyjaciół, będąc nikim? Nauczyciele dawali w kość, mimo że byłam pilną uczennicą moje oceny się trochę zniżyły. Poznałam się bardziej z moimi rówieśnikami, byli oni okej. Nie byli tak jak wszyscy tutaj kłopotliwi i marudni, byli wręcz przeciwni od reszty ujmując byli pewni siebie i zdecydowani. Widziałam ich jedynie na przerwach, stołówce, bądź gdzieś w sklepie, to nie tak że udajemy nieznajomych, po prostu nikt nie ma czasu na imprezy czy spotkania, bo ta praca nas pochłania. Chloe mimo bogatych rodziców, pracuje. Ja natomiast mam dużo nauki a Liam gdy okazało się że jego matka zachorowała, ciągle jest przy niej. Niby tego tak nie zauważamy, a jednak, to mama była przy nas gdy byliśmy chorzy, czy narzekaliśmy na niedobrą kanapkę czy jogurcik. Z biegiem czasu, to upływa, lecz wtedy to ona potrzebuje nas, gdy my wtedy odchodzimy. Podziwiam za to Liam'a, a w szczególności za jego odwagę jak i poświęcenie które wkłada.
-Pani Tasoff, proszę nam teraz powiedzieć o czym przed chwilą mówiłam. -Proszę panią ja głupia nie jestem. Tak rozmyśliłam się trochę na lekcji co nie znaczy że panią nie słucham.
-Omawiała pani wcześniejszych prezydentów naszego państwa.-Ha! Jej mina w tej chwili była bezcenna.
-Dobrze pakujcie się bo zaraz będzie dzwonek. Nie zapomnijcie napisać tej rozprawki na wtorek, będę je oceniać.-I po tych słowach zadzwonił dzwonek, nareszcie się uwolnię od tej wstrętnej baby. W sumie to i tak wszyscy nauczyciele w tej szkole powinni trafić do psychiatryka dla ułomnych. Ale ciesze się że mogę już pogadać z Chloe i Liam'em, ponieważ jest dłuższa przerwa.
***
-Dzisiaj piątek. Wiecie co oznacza koniec piątku w miesiącu?-Tak Chloe każdy wie że każdego końca miesiąca w piątek robisz największą imprezę.
-Niech zgadnę! Czyżby to najlepsza impreza u słynnej Mii?-Spytałam uśmiechnięta dziewczyny, która siedziała naprzeciwko mnie.
-Tak! Ale ty masz warunek aby mieć na nią wstęp.-Okej? Czekaj. Co? Odpowiedziała dziewczyna na moje wcześniejsze pytanie. Może się zgodzę pójść jak nie będzie kazać mi biegać, ale jak każe nie zgodzę się. A jak sie na mnie obrazi?
-Mam się czuć wyróżniona? -Zaśmiałam się jak reszta z naszego stolika.
Oczywiście przy stoliku nie siedziała tylko nasza trójka ale również Maya,Matthew i Janson. Można powiedzieć że nie byli moimi dobrymi znajomymi, zawsze się z nimi uśmieje i jest mi raźniej na duchu.
-Tak! Bo to ja zamierzam cie wyszykować!-Na te słowa mnie zemdlało a reszta popadła w większy wybuch śmiechu. I to w nich chyba lubiłam, to że mieli gdzieś reakcje innych i cieszyli się tak jak by nie było końca.
-Zamiast wyróżnienia, czuje strach.-Odparłam a ona na mnie spojrzała z kamienną twarzą po czym uśmiechnęła się ironicznie. Dobra tego nigdy bym się po niej nie spodziewała nigdy jej takiej nie widziałam. Aż zaczęła się sama śmiać z mojego wyrazu twarzy jak i reszta stolika. Oni to umieją człowieka owinąć wokół palca!
***
-Chloe ja nie chce tego ubierać!-Krzyknęłam zdruzgotana z garderoby.
-Roni! Kto by się nie chciał tak ubrać? Ta sukienka pasuje do twojej figury. No dobra wszystkie sukienki ci pasują. Ale jesteś modelką więc halo!-Od razu po jej słowach wyszłam z tej garderoby.
-No zobacz na siebie, wiesz ilu ludzi w tym stanie ci zazdrości? Proszę cię jesteś do tego w statusie „wolna", kto by cię nie chciał? Taka figura nie może się zmarnować. Nie na mojej imprezie. Raz dwa trzy zakładasz tą albo podobną ciemno zieloną.-Oczywiście dopowiedziała swoje.

CZYTASZ
Czy oni znikali?
Teen FictionPodpaliłam wszystko wokół mnie, żeby odciąć się od tego chłopca, ale on nie widział ognia w swoim piekle. -Nigdy. -Pomimo tego, że byłem pod silnym wpływem alkoholu, zachowywałam się bardzo poważnie i wzrok wszystkich padł na mnie.