prolog

2.1K 80 177
                                    

rozdział zawiera przemoc

Dzisiaj Harry miał mieć dzień tylko dla siebie. Bez żadnych wywiadów, zdjęć czy przesłuchań do filmów. To miał być jego czas poświęcony na regeneracje organizmu, przed kolejnymi trasami. Mógł w spokoju sobie odpocząć w domu. Od dawna nie miał chociażby jednego dnia wolnego. Ciągle chodził zabiegany, a bo to musi jechać do studia nagrać nową piosenkę albo pojechać na kolejną z rzędu sesje zdjęciową.

Brunet bardzo lubił swoją pracę, była dla niego praktycznie wszystkim, ale zabierała mu ogromną część z jego życia. Rzadko spotykał się z rodziną, raz na parę ładnych miesięcy zdarzyło im się spotkać, przez co miał ogromne wyrzuty sumienia. Znajomych nie miał praktycznie żadnych. Miał tylko jednego przyjaciela, z którym znał się już od podstawówki – Liama.

Nie mógł pozwolić sobie na jakąkolwiek imprezę, gdyż na następny dzień pojawiłyby się niezbyt przyjemne artykuły odnośnie jego poprzedniego wieczoru. Za każdym razem, kiedy paparazzi robili mu zdjęcia powstawały jakieś afery. Najczęściej były one na temat jego kolejnego „związku". Zabawne w tym wszystkim było to, że Harry nie znał praktycznie żadnej z kobiety, z którymi podobno sypiał.

Leżąc spokojnie przed wielkim telewizorem w swoim pokoju, oglądając, kolejny już raz, Przyjaciół nabrał ochoty na coś słodkiego. Zszedł na dół do kuchni w poszukiwaniu czegoś co mógłby przegryźć. Zajrzał chyba do wszystkich możliwym szafek w pomieszczeniu i nie znalazł nic co mogłoby zaspokoić jego głód.

Z cichym westchnieniem wrócił do sypialni. Podszedł do szafy i ubrał na siebie czarną bluzę z tęczowym napisem ze swojego własnego merchu. Na nogi założył, tego samego koloru co bluza, dresy a różowa czapka okryła jego, już trochę przydługie, loczki. Zszedł raz jeszcze po schodach i skierował się do przestrzennego holu.

Wsunął na stopy vansy, wziął w rękę portfel, telefon oraz torbę wielokrotnego użytku i zamykając drzwi frontowe ruszył niespiesznie do sklepu. Nie chciał jechać samochodem, bo do marketu miał jakieś 10 minut drogi pieszo, więc postanowił się przejść. Świeże powietrze dobrze mi zrobi. Pomyślał zakładając jeszcze słuchawki na uszy. Włączył swoją ulubioną playlistę i szedł wsłuchując się w tekst piosenki. Lubił odcinać się od całego świata. Przez zawód w jakim pracował, ciągle był obserwowany, co go niezmiernie męczyło. No, ale takie uroki bycia rozpoznawalnym muzykiem.

Wszedł do sklepu i od razu skierował się do alejki ze słodyczami. Wybrał kwaśne żelki, misie haribo oraz lukrecje. Poszedł jeszcze po sok pomarańczowy i zadowolony ze swoich zakupów, skierował się do kasy. Zapłacił, schował wszystko do materiałowej torby i, uprzednio żegnając się grzecznie z kasjerką, wyszedł ze sklepu.

Kiedy miał zamiar znowu założyć słuchawki usłyszał za rogiem dwa głosy. Jeden, mimo, że nieco stłumiony, można było domyślić się, iż właściciel nie był zadowolony z przepływu rozmowy. Drugi zaś o wiele cichszy i bardziej nerwowy. Zainteresowany, zrobił kilka kroków w stronę mężczyzn i nadsłuchiwał ich zaciętą wymianę zdań.

- Bierzesz co ci daję, albo inaczej sobie zapracujesz na te parę drobnych ode mnie. – powiedział już nieźle zirytowany starszy mężczyzna

Po twarzy widać było, iż napastnik miał już swoje lata. Wyglądał na około pięćdziesiąt lat. Mimo to był o wiele lepiej zbudowany od swojego przeciwnika. Pod bluzką z krótkim rękawem widoczne tatuaże dodawały mu bardziej złowrogiego wyglądu. Na jego twarzy widniał kilkudniowy zarost, a na głowie posiadał pozostałości po dawniej siwych włosach.

- Ale ja ci powiedziałem, że nie chcę dla ciebie pracować. – odparł skulony na ziemi chłopak.

- Chcesz te pieniądze czy nie? – krzyknął i kopnął leżącego w żebra.

Two sides || l.s ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz