rozdział 1

1.3K 68 137
                                    

Harry'ego obudziły promienie słoneczne, które nieprzyjemnie padały wprost z okna na jego oczy. Zasłonił twarz ręką i z głośnym westchnięciem podniósł się z łóżka. Wyprostował się tak, że aż strzelił mu kręgosłup. Założył skarpetki, które leżały na ziemi i postawił stopy na podłodze.

Wyszedł z sypialni i zanim udał się do kuchni, zajrzał jeszcze do pokoju gościnnego zobaczyć, czy jego gość już wstał.

Uchylił lekko drzwi próbując być jak najciszej i wychylił głowę, żeby porozglądać się po pokoju. Spojrzał na łóżko i z ust wyrwało mu się ciche "awwww".

Louis, jak zapamiętał brunet, był odwrócony twarzą w jego stronę. Jego lekko przydługie włosy były porozrzucane po poduszce i opadały delikatnie na jego policzek. Ręce miał podłożone pod głowę, a z ust uciekały pojedyncze słowa. Harry przez chwilę się mu przyglądał i kiedy miał już zamykać drzwi, usłyszał, głośniejsze niż wcześniej, słowa wypowiadane przez niższego chłopaka.

- Nie nie nie... - powtarzał w kółko. Zacisnął mocno oczy i poruszył się niespokojnie.

Brunet lekko zaniepokojony zachowaniem szatyna, postanowił wejść do pomieszczenia i zobaczyć czy to tylko chwilowe, czy może wydarzy się zaraz coś gorszego.

- Z-zostaw mnie! Nie dotykaj! - mamrotał i miotał się po łóżku. Z jego oczu zaczęły spływać łzy.

Zielonooki usiadł delikatnie na krawędzi materaca i zaczął delikatnie szturchać ramię śpiącego chłopaka - Louis, Louis, obudź się, proszę.

- NIE! ZOSTAW MNIE! NIE RÓB TEGO! - krzyknął i otworzył zapłakane oczy, przez przypadek uderzając bruneta w policzek.

Odsunął się od mężczyzny na koniec materaca i z przerażeniem patrzył swoimi niebieskimi tęczówkami prosto na Harry'ego. Ten widząc strach w oczach szatyna powoli wstał i podszedł pod drzwi, aby zwiększyć odległość między nimi.

- Spokojnie, nic nie chcę ci zrobić. Pamiętasz coś z wczoraj?

- Tak, pamiętam. Przepraszam, że tak zareagowałem. - powiedział zawstydzony spuszczając głowę w dół

- Nic się nie stało, naprawdę. - zapewnił, uśmiechając się do niego - Chciałbyś może opowiedzieć co ci się śniło? - spytał delikatnie

- Nie za bardzo. - mruknął - Przepraszam. - spojrzał na niego spod rzęs

- Nie przepraszaj, Louis, nie masz za co. - zapewnił go brunet - Przyszedłem zapytać, co chciałbyś zjeść na śniadanie.

- Nie jestem głodny. - mruknął, niestety jego burczący brzuch go wydał

- Louis, mam wystarczająco jedzenia dla nas obu. Zejdź na dół i zaraz coś razem zrobimy. - postanowił i wychodząc zostawił otwarte drzwi dla niebieskookiego.

Zszedł na dół do kuchni i wstawił wodę w czajniku. Wyjął dwa kubki, jeden dla siebie, drugi dla Louisa i wrzucił do swojego saszetkę z herbatą. Każdy dzień rozpoczynał kubkiem gorącego napoju, niezależnie od pogody.

Zalewał właśnie "wytwór Bogów", jak nazywał go Liam, kiedy do pomieszczenia wszedł Louis. Według Harry'ego wyglądał słodko w spodniach dresowych, które zwisały mu niebezpiecznie nisko na biodrach oraz o jakieś trzy rozmiary za dużej koszulce bruneta. Niższy usiadł na krześle, naprzeciwko blatu kuchennego i przetarł swoje oko zaciśniętą dłonią.

Two sides || l.s ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz