Umiko była słodka jak dojrzała śliwa. Zarumieniona i pachnąca trawą objętą pierwszym mrozem. Drażniła jego nerwy swoim zalotnym uśmiechem. Każde spojrzenie, ukradkiem rzucone w jego stronę, przypominało mu o wczorajszej nocy. Nocy lepkiej od słodkiej duszności. Szalonej jak burze nad zachodnimi morzami.
Umiko była żoną właściciela hoteliku, w którym się zatrzymał – musieli więc być, ponad wszystko, dyskretni. Dbać o swoją tajemnicę i o to, by zazdrosny mąż nie wbił w ich serca noża z pozłacanej zastawy, którą co rano z namaszczeniem czyścił dla swoich gości.
Kobieta – tak piękna i kusząca – poruszała się płynnie między stolikami, obsługując wymagających gości hotelu. Jej krągłości zalotnie kołysały się z każdym jej ruchem. Co trzy kroki spoglądała na swojego kochanka. Niby zaczepnie i delikatnie arogancko, ale przede wszystkim z tęsknotą. Z tęsknotą za soczystymi szeptami i urywanymi oddechami. Za utratą gruntu pod stopami i niebezpieczeństwem. Umiko najbardziej w tym wszystkim kochała niebezpieczeństwo. Dreszcz emocji, który budziła w niej możliwość przyłapania na gorącym uczynku sprawiała, że uwielbiała grać w tę grę. Wiedział o tym od pierwszego momentu. Od chwili, gdy z uwielbieniem złożył wzrok na dorodnym biuście kobiety. Wiedział i zupełnie mu to nie przeszkadzało. Drobnym gestem, zrozumiałym tylko dla niej, zaprosił ją do kontynuacji gry. Wstał z krzesła w tym samym momencie, w którym kobieta zniknęła na zapleczu...
Dźwięk tłuczonego szkła przerwał mu lekturę. Kakashi rozejrzał się po barze, szukając źródła hałasu. Szum rozmów przedarł się do jego świadomości, a nozdrza zalał zapach alkoholu i starego drewna. Przywołany do rzeczywistości zamknął książkę, zapamiętując stronę, na której Umiko miała po raz kolejny zagrać w swoją grę. Opuszkami palców pogładził okładkę ostatniego dzieła mistrza Jiraiyi. Czytał je powoli, napawając się każdym słowem, delikatnie smakując każde zdanie. Czytał je tak, jakby było ostatnią książką, którą zobaczy w swoim życiu.
Dolał sobie sake do czarki.
Nagły wybuch śmiechu Jiraiyi rozdarł niezręczną ciszę. Młoda kunoichi zmierzyła go ostrym spojrzeniem, gotowa przyłożyć Sanninowi w twarz. Nikt w lokalu nie miałby jej za złe, gdyby się na to zdecydowała. Zuchwałe słowa mężczyzny praktycznie podlegały pod napaść seksualną. Kobieta warknęła gniewnie pod nosem coś, co mogło być tylko okrutną klątwą i pełna oburzenia wyszła z lokalu. Kakashi przerzucił swoje wiecznie znużone spojrzenie na mistrza literatury romantyczno-erotycznej.
— Więc tak prowadzisz badania do swoich powieści? — zapytał, podnosząc czarkę sake do ust.
— Między innymi. — Jiraiya wydawał się być dumnym ze swojej metodologii badawczej. —Musisz wiedzieć, Kakashi, że nic nie jest ważniejsze niż dobre zrozumienie zachowania ludzi. Bez tego twoja powieść będzie mdła, a musi być prawdziwa. Oparta na doświadczeniu, żeby ludzie w nią uwierzyli.
Kakashi wątpił, aby wszystko co Sannin opisywał w swoich książkach oparte było na jego doświadczeniu. Chociaż... Odchrząknął, nieco zmieszany tym, że mistrz mógł mówić (i pisać) szczerą prawdę. To byłaby wyjątkowo obrazowa prawda.
— Powiedz mi, jak ci się podobała próbka mojej nowej powieści?
Hatake zamyślił się, szukając odpowiednich słów. Takich, by nie pokazać po sobie jak bardzo speszyła go pikantność fragmentu, który dostał od mężczyzny, a jednocześnie wyrazić swoje niegasnące uwielbienie dla jego historii. Fragment próbny był absolutnie wyborny.
— Była fascynująca — odezwał się w końcu, próbując powstrzymać rumieniec.
Głośny śmiech Jiraiyi wypełnił pomieszczenie, przykrywając swoją intensywnością gwar rozmów i szczęk butelek sake. Z szerokim, ociekającym samozadowoleniem, uśmiechem na ustach rozlał alkoholu do czarek.
— Oszczędny w słowach jak zawsze. Niedługo będzie gotowa. Będzie piękna i sprośna. — Zamyślił się na chwilę, jakby szukał odpowiednich słów, by opisać swoją książkę, nie zdradzając przy tym szczegółów. — Chyba najpikantniejsza z nich wszystkich. Wpadłem na ten pomysł, gdy zatrzymałem się w jednym hoteliku na trasie z Suny. Pracowała tam piękna kobieta. Szalona, płomienna, nieokiełznana. Miała niesamowite i wielkie... oczy.
Kakashi wypił sake, goryczą alkoholu rozpuszczając posmak wspomnień. Zajrzał na pierwszą stronę książki, na której koślawym pismem Jiraiya wypisał swoją ostatnią dedykację. Dla największego fana. Świadomość, że nie będzie więcej książek i więcej dedykacji sprawiała, że mężczyzna odczuwał zupełnie nowy rodzaj niepokoju. Nie taki, który odczuwa się przed walką, nie. Ten był pozbawiony adrenaliny. Był jak rana zadana cienką igłą – niemal niewidoczna, irytująco piekąca i niedająca o sobie zapomnieć. Coś w podświadomości Kakashiego szeptało, że Eldorado flirtujących, wielkie dzieło Sannina, dalekie jest od skończenia. Świat, który go pochłonął, był niepełny, czaiło się w nim jeszcze tak wiele historii do opowiedzenia i tajemnic do zbadania.
Życie Jiraiyi miało jeszcze wiele słów do napisania. Ta myśl nie opuszczała Kakashiego od pogrzebu.
Hatake Kakashi – fan.
CZYTASZ
Naruto: Strach na wróble
FanfictionHatake Kakashi o wszystkich, których stracił. Czas i miejsce akcji są względne.