Rozdział trzeci

67 4 8
                                    

Idąc na stołówkę, cały czas rozmyślałam, na sensem jej odpowiedzi „Mój brat chętnie by pomógł". Czyli mam rozumieć, że ten chłopak co znał moje nazwisko to jej brat? A może chłopak? Sama nie wiem, ledwo co przełknęłam moje drugie śniadanie. Dosiadło się do nas kilka dziewczyn z różnych klas, a Martina zaczęła opowiadać o sobie i swoim życiu przed przeprowadzką.
-Nie bałaś się, że się nie za przyjaźnisz z kimś? - zapytała jedna z grupki. Diana spojrzała na nią poważnie, dziewczynom na twarzach tańczyły różne emocje, zabawnie to wyglądało. Nagle wybuchła śmiechem, a grupce przed nami jakby kamień spadł z serca.
-Oczywiście, - westchnęła - że nie. To ja mam się starać, żeby mnie polubił? - zaczęła kpić z słów dziewczyn - Przepraszam, ale jestem już taka, a jak mam się zmieniać specjalnie pod osoby to był musiała mieć tysięcy masek, pod którymi się ukrywam - uśmiechnęła się do nich - serio? Teraz nie wiecie co powiedzieć?
Sama nie wiedziałam. Dziewczyna mówiła prawdę. Prawdę, jaką ja stosuje. Mam się źle czuć z tym? Czuję, jakby dziewczyna spoglądała głębiej w moją ciemność, w mój mrok i przepełnione strachem i płaczem wspomnienia.
-Ja - zaczęła się jąkać - ja, nie wiem co we mnie wstąpiło. - powiedziała po chwili Diana - mam źle wspomnienia z tamtej szkoły i..
Wstała, zabrała swoje rzeczy i wybiegła. Czy tylko ja siedzę bezruchu, nie wiedząc co mam zrobić? Atak paniki? Złość? Strach? Tyle negatywnych myśli i emocji jest we mnie, czy to przeze mnie? Czy mój mrok zaczął w nią wsiąkać?

Wstałam i poszłam jej szukać, może przestanę w końcu myśleć tylko o sobie. Przeszłam całą szkołę, każdy korytarz, a w łazience cisza. Moje poszukiwania przerwał dzwonek na lekcję.

Język angielski. Znów czytamy jakąś powieść, która i tak nie przyda mi się później, ale mus to mus.

Czy kolejne lekcje minęły równie nudno? Odpowiedź brzmi tak. Przez resztę dnia nie spotkałam Martiny. Czy się martwię? Może, nie wiem co się ze mną dzieje.

Ostatni dzwonek. Szuranie krzeseł było słychać w całej szkole. To znak, że koniec lekcji właśnie przyszedł. Spakowałam do plecaka ostatnie książki i wyszłam z sali.

Otwierając drzwi wyjściowe od szkoły, otulił mnie przyjemny powiew wiatru. Uwielbiałam taką porę dnia, gdzie lekko wiatr kołysze twoje włosy to tyłu, a ludzie przechodzą się chodniku z wielkimi siatkami przepełnionymi zakupami. To jest chyba jedyna miła rzecz i uczucie, które pamiętam jeszcze za czasów bycia dzieckiem. Atmosfera w domu powoli stawała się gęstsza, a przebywanie w domu z całą rodziną dusiło domowników od środka. Tak jakby coś podświadomie chciało nas wywlec na świeże powietrze. Gdy tylko Polly skończyła podstawówkę  i zaczęła chodzić do liceum, w matkę jakby coś wstąpiło. Była nerwowa, a za chwilę wesoła i uśmiechała się od ucha do ucha. Ojciec mówił, że to chwilowe i zaraz jej przejdzie. Kłamał. Tak jak zawsze. Nie rozumiałam jej nigdy, a teraz jeszcze trudniej, wcześniej potrafiłam znaleźć kilka tematów do rozmowy, a teraz? Czuję się jak intruz wchodząc do domu.

Mijam kolejne domy, które z każdym dniem wyglądają na bledsze, jakby coś w nich zaczęło pochłaniać ich blask. Deszczowe chmury zbliżały się do miasteczka, a ja przyspieszyłam kroku, by nie ubłocić mamie jej nowego dywanu. Nagle poczułam wibracje mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni i włączyłam ekran.

"Martina Diana Jones dodała cię do znajomych"

Skąd wiedziała jak mam na imię? Nie przedstawiłam się nawet.

Wyłączyłam komórkę i weszłam do domu. Zawitała mnie cisza, jak codziennie. Matka w pracy, ojciec również, a Polly? Znów się szwęda. Odłożyłam buty do szafki, a na swoje stopy włożyłam wygodne kapcie. Kurta wisiała już na wieszaku, a plecak w pokoju.

Co by dzisiaj zrobić na obiad? Od pewnego czasu matka nie zostawia mi posiłku, bo jak uznała: "Czas się usamodzielnić". A może dzisiaj zrobię im niespodziankę? Spojrzałam na zegar. Za półtorej godziny rodzice wracają. Mam jeszcze czas, żeby coś ogarnąć. Telefon odstawiłam na blat przy oknie i zaczęłam przyrządzać posiłek. Postawiłam na prostotę, na pierwsze danie postawiłam na krem z warzyw, a na drugie naleśniki. Co jakiś czas przychodziła do mnie wiadomość, ale nie zwracałam na to najmniejszej uwagi. Możliwe, że to Cheryl znów chce mnie wyciągnąć do Pop'a, by coś zjeść. Dziś nadszedł dzień dobroci, a ja chcę coś w końcu dobrego i miłego zrobić, skoro jestem dla nich tylko ciężarem. Zostało kilka minut przed przyjazdem rodziców, więc rozłożyłam zastawę i poszłam szybko się przebrać w jakiejś wygodniejsze  ubrania. Gdy tylko zeszłam, usłyszałam, że ktoś wchodzi. Nalałam do dzbanka sok i położyłam go na stół.
-Co to jest? - zapytała z zdziwionym wyrazem twarzy. - To dla nas? - dodała po chwili, a ja skinęłam głową.
-Sama to zrobiłaś? - dopytał ojciec stojąc za mamą.
-Tak - odpowiedziałam po krótkiej chwili - mam nadzieję, że wam będzie smakować.
Matka obróciła się, ale po kilku minutach wróciła przebrana w dres i z związanymi niechlujnie włosami. Usiedliśmy do stołu, ja, matka i ojciec. Siostrzyczka pewnie ma "dodatkowe zajęcia". Gdyby tylko matka wiedziała co jej ukochana córeczka wiedziała co ona tam tak naprawdę robi, dostałaby zawału.
Ojciec zajadał się obiadem, pytając co chwilę o dokładkę i zachwalał jak tylko mógł, natomiast matka patrzyła to na ojca, to na zupę, jakby w niej była trucizna, albo nie daj Bóg wie co.

Gdy tylko ojciec i ja skończyliśmy jeść, postanowiłam posprzątać w połowie resztki po obiedzie, a matka patrzyła pusto w pusty talerz.
-Masz tam jeszcze trochę tego kremu? - zapytała, ale jakby z trudem jej to przychodziło. Spojrzałam na nią i z uśmiechem skinęłam głową. Zabrałam jej talerz i nalałam do niej krem. - Dziękuję. - usłyszałam zza pleców, gdy myłam naczynia.

Pierwszy raz słyszę to od matki. Pierwszy i może nawet ostatni. Gdy tylko się obróciłam, byłam sama w jadalni, a na miejscu gdzie siedziała kobieta, już nikogo nie było. Uprzątnęłam wszystkie naczynia, a resztę obiadu schowałam do lodówki, najwyżej zostanie na jutro.
Zabrałam mój telefon i odblokowałam go.

"Masz 43 wiadomości"

Naprawdę, ktoś się za mną stęsknił. Czterdzieści dwie wiadomości było od Cheryl, która w pierwszych wiadomościach pisała o tej nowej dziewczynie i chłopaku, a następne wiadomości to były groźby, że jak jeszcze zignoruje jej wiadomość to mnie zabije, bo jej się przecież nie ignoruje. A ostatnia wiadomość była od Diany. Z zaciekawieniem kliknęłam w ikonkę.

"Hej, to ja Martina. Ta co odprowadzałaś dzisiaj rano. Bardzo cię przepraszam za moje zachowanie, po prostu nie radzę sobie jeszcze z takim "normalnym" powrotem do szkoły i codzienności. Mam nadzieję, że się mnie nie przestraszyłaś haha."

Chciałam jej szybko odpisać "Oczywiście, że nie. Uratowałaś mój dzień od monotonii.", ale się powstrzymałam.




_________________________________
Hej, hej hej! Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Jest dość krótki, ale jak na razie zbieram jakiejś pomysły. Dajcie znać czy chcecie, żebym kontynuowała!!

Byeeeee

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 14, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ktoś bliskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz