Rozdział pierwszy

253 11 8
                                    

Zrobiłam kolejny krok powtarzając formułkę, którą muszę zapamiętać na historię. Patrząc na mnie, można powiedzieć, że jestem „poukładana i idealna". Ale czy na pewno? Czuję się źle ze samą sobą, boję się pokazać prawdziwą siebie, ale dlaczego? To przez matkę? Czy tylko przez samą siebie? Może boję się przyznać, że nie jestem tym za kogo się podaję. „Powinnam wymienić swoją szafę" - codziennie to powtarzałam, wiedząc, że kiedy to w końcu zrobię, to i tak nie założę ani jednej rzeczy na siebie. Dlaczego? Ciągle zadaje sobie to pytanie. Każdy powtarza „pokaż siebie", ale to nie takie łatwe, kiedy twoja starsza siostra jest uznawana za tą lepszą. Historia jak z filmu lub tandetnej książki dla nastolatków. Okres, w którym dorastamy jest dla nas ważny - dla wyrażania siebie, do kształcenia się. Do wszystkiego podsumowując.

Z nauki kolejnej nudnej jak i nie przydatnej dla mnie daty wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Rzuciłam kartkę z zapisanymi datami, skutkami i przyczynami na łóżko powodując, że rozsypały się i pomieszały. Włączyłam telefon. To była Cheryl.
„Hej. Jestem z Toni u Pop'a. Wpadniesz?"
Szybko odpisałam „jasne. Zaraz będę". Podeszłam do szafy. Byłam ubrana w luźny dres, jak codziennie, gdy nie muszę wychodzić do ludzi. Rozejrzałam się po półkach. „Nie ma nic ciekawego". Po jakiś trzech minutach zdecydowałam się na zwykły t-shirt i dżinsy. Chwyciłam telefon do ręki i włożyłam go do kieszeni w spodniach. Podeszłam do toaletki i otworzyłam szufladę. Zabrałam trochę pieniędzy i skierowałam się do drzwi.

Chwyciłam klamkę i usłyszałam nagle ten głos. Ten, który przeraża mnie. Który przeszywa mnie i podcina mi skrzydła, gdy tylko je rozkładam i układam na nowo. Moja matka. Głos jej był przepełniony pewnością siebie i wyższością. Odwróciłam głowę, by spojrzeć co robi. Była w kuchni, coś kroiła.
- Betty - przewróciłam oczami, mam dość jej. - Gdzie idziesz?
- Idę do Pop's. - odpowiedziałam jej. Może i ona jest dla mnie nie miła i wkurza to mnie, ale nie będę się zniżać do jej poziomu.
- Mam nadzieję, że nauczyłaś się na historię - powiedziała bez emocji. Tak jakby ją nie obchodziło czy się nauczyłam, ona chce po prostu pokazać, że jest lepsza od innych rodziców.
- Nauczyłam się. - czuję się, jakbym musiała się tłumaczyć jej ze wszystkiego co robię.
Gdy tylko odpowiedziałam wyszłam. Nie chciałam już robić kolejnej afery w domu Cooperów. 

Otwierając drzwi otulił mnie przyjemny chłód. Uwielbiam takie dni, kiedy jest nie za gorąco, ani nie za zimno. W sam raz. Wtedy czuje, że mogę pójść na spacer i po prostu pomyśleć albo nic nie myśleć, iść pomiędzy drzewami i cieszyć się spokojem. Bez kłótni, bez nauki. Po prostu cisza. Cisza, która nasyci mnie i otuli moje wnętrze. Szkoda, że nie jest tak codziennie. Byłabym w końcu sobą. Spojrzałam przed siebie, już w oddali ujrzałam malutką restaurację u Pop'a. Przyspieszyła mimowolnie kroku. Wiatr zaczął mocniej wiać, a ja nie zabrałam żadnej bluzy - to był błąd.

Otwierając drzwi od budynku usłyszałam ten charakterystyczny i słodki dźwięk od dzwonka, gdy ktoś wchodzi. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, od razu zauważyłam Cheryl. Jej ruda czupryna była widoczna z kilometra. Przeszłam do nich z wymuszonym uśmiechem - czasami myśle, że naprawdę umiem bardzo dobrze udawać emocje. Taki malutki mój atut.
- Cześć Betty - powiedziała z uśmiechem Cheryl.
- Hej - po chwili dodała Toni. Skinęłam głową i odpowiedziałam krótkie „cześć".
- Zamówiłyście już sobie coś? - zapytałam, kiedy usiadłam. Dziewczyny przede mną skinęły głową. - Mnie też? - zaśmiałam się.
Tak często tu jestem razem z nimi, że z zamkniętymi oczami mogłabym powiedzieć co one myślą i co chcą w tym momencie zjeść.
- Oczywiście - spojrzała na mnie - niedługo to będziemy na ciebie czekać z zimnym jedzeniem.
Przewróciłam oczami, mimo, iż nie lubię kiedy ktoś się spóźnia, to w tym przypadku to ja jestem tą osobą, za którą czeka reszta grupy.
- Oj nie przesadzaj - odpowiedziałam po chwili. - to nie moja wina, że nie mam prawa jazdy. - powiedziałam.
- To sobie zrób - powiedziała Cheryl.
Długo nie musiałam czekać za swoim zamówieniem. Jem to samo od kiedy tylko pamiętam, ale im częściej to zamawiam, tym lepiej smakuje. To nigdy mi się nie znudzi.
- Słyszałyście, że - tutaj spojrzała na nas, żeby zbudować napięcie, uniosłam brew - że... Przyjeżdzają do nas nowi uczniowe? Z tego co wiem jest to dziewczyna i chłopak.
- Wiesz coś o nich więcej? - zapytała Toni. Nigdy nie odzywa się za dużo w towarzystwie. Woli, gdy siedzimy u Cheryl lub u mnie i rozmawiamy o ludziach ze szkoły.
- Dziewczyna przyjechała do nas z Kalifornii, a chłopak z Nowej Zelandii.
- Co oni będą robić w tej dziurze? - odpowiedziałam natychmiastowo.
- Nie mam zielonego pojęcia - westchnęła Toni.
- Jak myślicie znowu ja będę ich oprowadzać, jak zawsze? - zapytałam. Nie lubiałam tego, ale jeśli to pomoże mi w przyszłości, bo może oprowadzam ważnych ludzi, z którymi będę pracować to czemu nie.
- Nie tym razem Cooper - powiedziała po krótkim milczeniu Cheryl. - Ktoś inny się zgłosił do oprowadzania.
- A wiesz chociaż kto? - spojrzałam na nią z nadzieją, że nie będę musiała oprowadzać nikogo.
- Jakiś chłopak ma oprowadzać chłopaka, natomiast ty - westchnęła - dziewczynę.
- Czemu wzdychasz kiedy mówisz o tej dziewczynie? - zapytała Toni.
- Mam złe przeczycie do niej - odpowiedziała po chwili.
Powiedziałyśmy jeszcze trochę w restauracji, wolę nie wracać prędko do domu. Nie chce psuć sobie humoru, który poprawiły mi Toni i Cheryl.

Ktoś bliskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz