ROZDZIAŁ II

98 11 0
                                    

ROZDZIAŁ II

Autobus zatrzymał się na przystanku i wsiadło parę dorosłych osób. Strasznie się spieszyli. Byli inni a zarazem tacy sami; zmęczeni, spieszący się, z pierwszymi zmarszczkami. I uwieżyć, że za parę lat ja też tak będę wyglądać....zachowywać....stracę swoją unikalność....
Zajechaliśmy pod szkołę chwilę po przystanku. Zamknęłam plecak, w którym już schowałam wszystkie zbędne rzeczy. Wysiadłam z autobusu przed chłopakami i poszłam w stronę szkoły.
Kiedyś, kiedy byliśmy normalną rodziną mieszkaliśmy niedaleko. Mogłam normalnie chodzić, a nie jeździć do szkoły. Tak w ogóle to ciekawa jestem jak ta szkoła się zmieniła podczas mojej nieobecności. Podobno-z tego co mówił mi tata- jest parę sal muzycznych jak w jakimś studio i można z nich korzystać kiedy się chce, bo są ogólnodostępne. Cieszę się z tego, bo czasem jak mam wenę do ja po prostu m u s z ę to zagrać. Gram na basówce, gitarze elektrycznej i zwykłej. Uczyło się 10 lat to się umie. Z zewnątrz szkoła wyglądała jak dawniej tylko była bardziej....przestronna? Większa? Gdy weszłam do środka wszyscy popatrzyli na mnie zdziwieni. No coż nie często widuje się dziewczynę, o przepraszam córkę babki, która uciekła z psychola, która wchodzi jakby nigdy nic w środku semestru do szkoły. Teraz tylko czekać aż zaczną się ze mnie śmiać. Obstawiam maksymalnie dwa dni.
W środku szkoła była zdecydowanie większa. Ściany zostały pomalowane na biało-morski. Obrzydliwe, a zarazem straszne. Tfu! Naprzeciwko wejścia, jak się przeszło kawałek było się ,, na śroku". Szkolne korytarze zostały zbudowane w kształ ,,x". Skręciłam w lewo kierując się wyczuciem w stronę sali od biologii. O proszę! Znalazłam! Była tylko 10 par drzwi dalej. Tę szkołę zdecydowanie powiększyli! Jestem pod wrażeniem. Miałam jeszcze pół godziny, to usiadłam pod ścianą, obok drzwi do sali, wyciągnełam ,,mój sprzęt" i pod wpływem muzyki, dzięki, której kiedyś ogłuchnę (muszę w końcu się ogarnąć z tym przeraźliwie głośnym słuchaniem ), napisałam piosenkę, a raczej skończyłam. Jakiś czas temu, kiedy jeszcze mama nie miała wypadku, zaczęłam pisać. Miałam wtedy z 9 lat. Znalazłam pamiętnik mamy, w którym napisała jak bardzo cierpi, a ja zaczęłam pisać. Oczywiście ja się szybko nudzę i męczę, więc napisałam kawałek, odłożyłam kredkę i dostałam ochrzan od mamy za ruszanie nie swoich rzeczy. Piosenka zaczyna się spokojnie, a potem darcie ryja, z naprzemiennym rapem. Wyobraziłam sobie akordy i wszystko i zapisałam. Kiedy będę miała okazję to poszukam jednej z sal. Co poradzić? Nie mam gitary a śpiewać w domu nie będę, bo czuję się wtedy jak skończona idiotka.
Dzwonek przebił się przez moje niezniszczalne i antyczne słuchawki aby następnie zrobić przepych w korytarzu. To się nazywa mistrzostwo. Od niechcenia spowodować zamieszanie. Weszłam do sali jako ostatnia i usiadłam w śroku, w przedostatniej ławce, obok jakiejś dziewczyny o czarnych włosach. Cholera śliczne je ma! Odruchowo zrobiłam sobie koka. Wyciągnełam książki i zaczęłam nie słuchać nauczycielki. Wyciągnęłam zeszyt od moich wypocin i zajęłam się rysowaniem pięciolini. Potem zaczęłam spisywać nuty i słowa, aby to nie było tak rozklekotane. W pewnym momencie na mojej pięciolini wylądowała karteczka. Podałam ją dziewczynie siedzącej obok mnie.
- To chyba do ciebie. - mruknęłam. Fajnie by było dostać taką kartkę, ale cóż taka rola nie lubianej. Chyba proste, że osób, które są n i e l u b i a n e, się n i e l u b i.
Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i popatrzyła na mój zeszyt. Cholera, kolejny powód do wyśmiewania się. No dawaj. Wyduś to z siebie.
- Ale zajebiste! - szpnęła czytając tekst piosenki.
Zaraz, co?! Żadnych obraźliwych tekstów, wyzwisk, wyrywania kartek, śmiania się, poniżania i wszystkiego innego? O mój Boże....zarazz czy ona tego przypadkiem nie powiedziała z sarkazmem? Czemu się nie skupiłam jak mówiła? Pora to sprawdzić. Teraz muszę się skupić.
- Dzięki.
- Czyje to jest? Muszę to sobie ściągnąć!
Nie, to nie jest sarkazm, więc co? Przecież dla mnie n i e j e s t s i ę m i ł y m. Dziwne...
- niczyje, znaczy moje. W sensie ja to wymyśliłam.
Wydukałam czując, że robi mi się coraz goręcej.
- wow, masz talent dziewczyno! - coooooo???- A to jest do ciebie- rzuciła rozbawiona.- od Shaina. Ten co siedzi po twojej prawej.
Zaraz....COOO??? Obróciłam się i...faktycznie tam był. Patrzył tempo w nauczycielkę. Zdziwiona wzięłam kartkę.
Sala numer 5 po lekcjach. Weź zeszyt.
Zdziwiłam się jeszcze bardziej. Schowałam kartkę między kartki zeszytu i kontynuowałam pisanie. Po co chce się tam spotkać? I po co mu mój zeszyt? Czemu akurat 5, a nie na przykład 6? Pewnie chce się tam ze mną i z moim zeszytem spotkać, bo powie swoim kolegom jaka to ja jestem dziwna, powyśmiewają się ze mnie, wyrwią kartki, które są dla mnie takie ważne. Instynktownie mocniej złapałam zeszyt. Nie pozwolę im go zabrać. Tam jest moje dzieciństwo, moje życie. Mam tam wszystko czego się wstydzę, intymne rzeczy. To jest straszne. Już to sobie wyobrażam. Wchodzę tam przestraszona, a oni tam czekają z wrednymi uśmiechami. Łapię mocno zeszyt, a oni zaczynają się śmiać. Wyrywają mi go i zaczynają recytować bylejakie fragmenty, aż w końcu im się to nudzi i zaczynają wyrywać kartki. Siedzę w kącie i płaczę. Jeden podpala wszystkie kartki i zeszyt, a potem zalewają pożar litrem wody. Wychodzą śmiejąc się szyderczo, a ja podchodzę na czworakach do samych popiołów i płaczę jeszcze bardziej. To straszne! Brrrr proszę wszystko, ale tylko nie to! Shain może i jest przystojny ale wredny i bez sumienia aby coś takiego mi zrobić. Nie pójdę tam.

Wilk czy nie wilk? (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz