Slendy daje przydział do magazynu

107 4 2
                                    


Kilka minut później znaleźliśmy się pod czterometrowymi drzwiami z czerwonego drewna.
-Czas poznać Operatora.
-Mam się bać?- zapytałam przestraszona.
Morderca pokręcił głową i wskazał gestem bym podeszła.
Niepewna uczyniłam kilka kroków w stronę drzwi, gdy nagle otworzyły się.
Weszłam i drewniane drzwi zamknęły się za mną. Na przeciwległym końcu było duże biurko i fotel. Drugiego nie było widać.
"Witaj, dziecko. Usiądź." Odezwał się głos w mojej głowie. Nigdy nie doświadczyłam czyjejś obecności przemawiającej do mnie bezpośrednio w jaźni...
Nie byłam pewna...
"Nie bój się, nic Ci nie zrobię." Obecność przemówiła do mnie uspokająco.
Podeszłam lekko krzywiąc się z bólu i usiadłam na czarnym biurowym fotelu.
Z cienia wyszedł Slender Man z książką w czerwonej oprawie.
Położył ją na blacie biurka i usiadł po przeciwnej stronie mebla.
"Czy czujesz się lepiej, Kee?" zapytał.
-T-tak. Dziękuję za troskę i ratunek. Bez pana interwencji umarłabym w lesie.
"Mam propozycję dla Ciebie, dziecko."
Moje serce zatrzepotało niespokojnie. Czyżbym miała zostać creepypastą??? To byłoby spełnienie moich marzeń! Ale co z jedynym przyjacielem...?
"Nie matrw się. Twój przyjaciel zadba o siebie. Rodzina przyzwyczai się do twojej nieobecności. W twoim imieniu Frisk podrzuciła list, że wyjeżdżasz za granicę, bo znalazłaś dobrze płatną propozycję pracy. Chcę Ci zaproponować, byś została u nas. Moje proxy wyszkoliłoby i nauczyło by cię całkiem odmiennego życia, od tego, które dotychczas prowadziłaś."
- Mam zostać morderczynią?- otworzyłan szeżej oczy.
"Nie musisz przyjmować oferty. Kiedy wyzdrowiejesz, puścimy Cię do domu. Nie będziesz mogła mówić co zobaczyłaś i słyszałaś."
-Ale... to chyba sen. Nie wydaje mi się, że los zlitował się nade mną aż tak, że dał mi szansę...
"Cóż." Operator splótł swoje dłonie.
"Zapewniam Cię, że wszystko co się teraz dzieje, jest jak najbardziej prawdziwe."
- -Przyjmuję ofertę. Wolę zabijać, niż wieść życie przesycone rutyną.
"Doskonale. Jason zabierze cię do naszego magazynu, i wybierzesz sobie broń."
Skinęłam onieśmielona głową.
-Dziękuję za zaufanie, Slender Manie.
Mimo, że nie miał twarzy, czułam się bacznie obserwowana.
"Proszę. Ach i jeszcze drobna rada."
-Tak?
"Może mój brat jest nachalny, ale nie musisz go traktować tak... wrogo. OffenderMan po prostu tak ma. Radzę przestać darzyć go obrazą, bo uzna to za granie niedostępnej i nie da ci spokoju. Za jakiś czas się znudzi."
Pokiwałam głową biorąc jego słowa do siebie.
-A co z moimi ubraniami? Czy są tutaj?
Operator skinął głową.
"Wszystkie należące do ciebie przedmioty osobiste. Mam jedną prośbę. Nie tatuuj bez mojej zgody. Uprzedź, że każdy musi zapytać o moje zdanie. "
-Dobrze.
"Możesz już iść. Wracaj szybko do zdrowia"
Podziękowałam i wyszłam z trudem z gabinetu.
Na korytarzu czekał na mnie Jeff.
-Jak rozmowa?
-Wydaje się... całkiem sympatyczny.- przyznałam.
- Bo tak jest. Pewnie jesteś głodna. Lauren przyniosła do naszego pokoju jedzenie dla ciebie.
-Dobrze... nawet... jestem głodna.
Morderca zaprowadził mnie do mojej nowej kwatery.
Usiadłam na moim łóżku, odsunęłam torby sportowe i walizki i wyciągnęłam specjalną metalową ze sprzętem do tatuowania. W kolejnej, kilka razy większej miałam mnóstwo farb do kolorowych tatuaży.
Otworzyłam walizkę i podłączyłam sprzęt do prądu. Założyłam rękawiczkę i wyjęłam farby. Jeff odwrócił się na drobny hałas, jaki produkował sprzęt.
-Robisz sobie tatuaż?- zapytał.
Pokiwałam głową.
-Na razie tylko szkic.
(***)
Kiedy skończyłam i zjadłam przyszedł Jason.
-Witaj Kee. Przyszłem, aby pokazać ci nasz magazyn... Czy właśnie zrobiłaś sobie tatuaż?
-Nie, to tylko szkic.- wstałam i poszłam za mężczyzną w czerwonych włosach i świecących oczach.
Idąc po korytarzu, toy marker zapytał:
-Słyszałem, że dałaś kosza Offenderowi z zabawny sposób. Naprawdę to zrobiłaś?
Zaśmiałam się lekko i zaraz skrzywiłam. Rana postrzałowa pulsowała silnym bólem.
-Tak. Slendy powiedział, że jak będę dalej tak robić, to uzna za granie niedostępnej i dalej będzie mnie podrywał.
Jason lekko uniósł kąciki ust.
Zeszliśmy po schodach w dół.
Mężczyzna przeszedł korytarzem i otworzył jedne z drzwi.
-Chodź laleczko. Wybierz sobie kilka broni.
Pokiwałam głową i ominęłam stojącego przy drzwiach czerwonowłosego.
Creepypasta zapaliła światło.
Jedynym jego źródłem była goła jarzeniówka. Światło oświetliło stojące mnóstwo broni.
Przeszłam pomiędzy zakurzonymi pudłami i powoli odczytywałam z nich nazwy. Sztylety, pistolety, toporki, sznury, trucizny... strzały i jeden halabard oraz parę karabinów. Podeszłam do jednego z ostatnich pudeł. Miał nieokreśloną nazwę. Nie potrafiłam jej odczytać. Była w innym języku.
Przeczytałam:
"ΓδΣΥΤΟΠΝΞΗΑςΩΨΛΠΡΔ"
-Co to znaczy? To po grecku.
-To jakś broń, której nie potrafimy otworzyć. Operator dostał ją od... kogoś zamaskowanego.
Otworzyłam pudło kichając, gdy warstwy kurzu dostały się do moich nozdrzy.
Pod zamknięciem była folia bąbelkowa.
Wyjęłam to coś tajemniczego. Było ciężkie. Przypominało metalową walizkę.
Odwinęłam folię i obejrzałam broń. Tak, to była walizka. Tyle, że na pokrywie miała dzwny symbol w kształcie"Δ"
Dotknęłam świecącego na niebiesko symbolu i przeciągnęłam po nim palcem. Przesunęłam dłoń po walizce do zatrzasków. Ku mojemu zdziwieniu otworzyły się z łatwością.
C. D. N

Copypasta (Offender Man x oc)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz