Rozdział 6; Na dnie butelki snów

8 2 0
                                    

William długo nie potrafił zasnąć. Kolejne godziny mijały mu na tępym spoglądaniu w ścianę, podczas gdy w jego głowie panował armagedon, którego nie potrafił uspokoić. Próbował wszystkich znanych mu technik, lecz każda okazała się być bezużyteczna. Każda, prócz jednej. Otoczony zewsząd mrokiem, po cichu sięgnął po metodę, która jeszcze nigdy go nie zawiodła- alkohol. Przez osobliwą i raczej niebezpieczną pracę mocne trunki na zawsze zagnieździły się w życiu Williama. Nie tylko tłumiły irytujący, pulsujący ból z licznych ran, które otrzymywał, ale też pozwalały uspokoić rozchwiany umysł Milvertona, o ile w pobliżu nie było żadnego tytoniu.

Pewnym chwytem złapał butelkę z resztą rumu, który został z kolacji. Potrząsnął nią i wykrzywił kąciki ust w pokracznym uśmiechu, usłyszawszy chlupot cieczy ze środka. Nie czekając, jednym haustem opróżnił całą pozostałą zawartość.

Jednak to wciąż było za mało. Wiedziony pragnieniem uspokojenia myśli, po omacku udał się do schowka, gdzie doktor skrzętnie ukrywał alkohole, które zwoził mu przyjazny marynarz, Emil.

William ledwo pamiętał o ich pierwszym spotkaniu. Widział tylko niejasne, pourywane wspomnienia otoczone głęboką mgłą zapomnienia. Ważnym dla niego było, że owy Norweg co jakiś czas zawijał do Londynu, a wraz z nim- ulubiony alkohol Williama, którego jednak doktor starał się dawkować, aby wystarczyło na jak najdłużej.

Pogrzebawszy trochę w schowku, w końcu odnalazł ukrytą za opatrunkami i lekarstwami drewnianą skrzynkę, wypełnioną po brzegi butelkami z upragnioną zawartością. Milverton bez wahania zabrał jedną i odkorkował ją, używając do tego noża i innych ostrych przedmiotów, porozwalanych po całym pomieszczeniu gospodarczym doktora.

Zadowolony, wrócił do swojego posłania, raz po raz biorąc coraz to głębsze łyki. W końcu irytujący ból, towarzyszący mu od spotkania z Wendigo, zaczął znikać, a liczne, głębiące go myśli zniknęły, dając miejsce błogiej pustce i lekkości ciała i duszy. Niemal zapomniał o wielkim rogatym łbie, czerwonych jak krew oczach i tym przeciągłym, paraliżującym pisku.

Zataczając coraz szersze kręgi, a każdy kwitując kolejnym łykiem dotarł nad skraj łóżka i runął na nie, wylewając resztę rumu na podłogę. Nie wiedział ile był nieprzytomny. Dobiegały do niego tylko przebłyski realnego świata, utkwionego gdzieś pośród kolejnych dziwacznych, pijackich myśli. Nocne wycie psów, piski przerażonych kotów, oddalony rumot przejeżdżającej dorożki, gwary rozmów przechodzących ludzi- To wszystko docierało do Williama jako wypaczone, dziwne i niezrozumiałe dźwięki, zlewając się w jakąś osobliwą symfonię.

Jednak coraz częściej z bazy dźwięków, układających się na jednolitą melodię coraz częściej wyrywały się dwa, niezrozumiałe słowa i towarzyszący im donośny łoskot. Minęła dłuższa chwila, zanim wpółprzytomny William pojął w swoim pijackim amoku, że ktoś właśnie dobija się do drzwi, głośno szepcząc" Doktorze Bordeaux, Doktorze Bordeaux!"

Co więcej, głos ten wydawał się być dziwnie znajomym, a wołanie, podobnie jak natarczywe pukanie w drzwi, było coraz częstsze i głośniejsze, pomimo, że gość definitywnie chciał pozostać jak najciszej tylko mógł.

Milverton stoczył się z łóżka i chwytając na wpół pełną butelkę, próbował wstać, wolną ręką trzymając krzesło. Zataczając kółka, po omacku z trudem dotarł do drzwi i przyparł do nich z głuchym łoskotem. Ledwo widział co robi, a wirujący przed oczami świat nie ułatwiał mu poruszania po i tak skąpanym w mroku wnętrzu gabinetu. Wziąwszy kolejny łyk, otworzył drzwi i niemal natychmiast runął do przodu, ale zdoławszy się powstrzymać, oparł plecy o framugę, tępym wzrokiem patrząc na gościa

- Doktorze Bordeaux?- zapytał szeptem wysoki osiłek, stojący przed wejściem.

- Doktor śpi, a czego to dusza pożąda?- Wybełkotał William ze złośliwym uśmiechem, ledwo powstrzymując chichot- Proszę przyjść ranooo...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 20, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

DelibrogusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz